„Władca życzeń”. Gdyby ten film powstał w latach 80., byłby obiektem kultu

Wyobraźcie sobie, że macie do wykorzystania trzy życzenia. Możecie zażyczyć sobie wszystkiego, czego zapragniecie. Ale jest haczyk. Dżin to psychopata, który rzadko daje wam to, czego naprawdę chcecie. Traktuje życzenia dosłownie, albo przekręca je złośliwie, bo jest okrutną kreaturą nienawidzącą ludzi i w chwili, w której spełni wasze trzecie życzenie, przejmie władzę nad światem.

Wes Craven jako producent

„Władca życzeń” z 1997 roku został wyprodukowany przez Wesa Cravena, zmarłego w 2015 roku mistrza filmowego horroru, twórcę takich hitów jak „Koszmar z ulicy Wiązów”, „W mroku pod schodami” i seria „Krzyk”. „Władca życzeń” ma więc ten charakterystyczny, komediowy sznyt, który Craven nadał wszystkim swoim filmom. Reżyserem opowieści o złośliwym dżinie jest jednak kto inny – Robert Kurtzman, który na koncie ma „Kobietę-demolkę”. I to by było na tyle.

Władca życzeń, 1997, fot. Live Entertainment

„Władca życzeń” nie spodobał się krytykom i trudno mi zrozumieć dlaczego. Film Kurtzmana dał mi 90 minut świetnej zabawy, choć jego fabułę trudno uznać za oryginalną: Mamy lata 90., kolekcjoner sztuki, Beaumont sprowadził właśnie z Bliskiego Wschodu poszukiwaną przez siebie od dekady statuę. W jej wnętrzu zatopiony jest klejnot, w którym z kolei od tysięcy lat uwięziony jest Dżin.

Przykry wypadek (asystent o twarzy Teda Raimi’ego zostaje zgnieciony przez skrzynię), za który odpowiedzialność ponosi podpity robotnik sprawia, że klejnot z rozbitej skrzyni najpierw trafia do kieszeni jednego z robotników, a potem – do domu aukcyjnego. Tam, dżina budzi Aleksandra Amberson, która wycenia dzieła sztuki. Zaczyna tym samym łańcuch makabrycznych wydarzeń i wiąże swój los z losem dżina na zawsze. A dżin o drewnianej aparycji i niesamowitym głosie wenezuelskiego aktora, Andrew Divoffa zabije wszystkich, na których Aleksandrze zależy, aby zmusić ją do wypowiedzenia trzech życzeń.

Władca życzeń, 1997, fot. Live Entertainment

Bohaterka inna niż wszystkie

Na szczęście, Aleksandra nie jest typową bohaterką horroru. Dużo krzyczy, to fakt, ale nie brakuje jej oleju w głowie. To, jak przechytrzy dżina przyjemnie was zaskoczy, podobnie jak zaskoczyło mnie. Wrażenie zrobiła też na mnie oprawa muzyczna Harry’ego Menfrediniego, który odpowiada m.in. za ścieżki dźwiękowe do filmów „Piątek trzynastego” i „Księgi baśni”. Efekty specjalne są dość imponujące, biorąc pod uwagę to, że „Władca życzeń” kosztował 5 milionów dolarów. A klimat i czarny humor sprawiają, że mielizny scenariuszowe i psychologiczne nagle stają się mniej ważne.

WISHMASTER, from left: Tammy Laurenn, Wendy Benson, 1997. ©Imperial Entertainment Corp.

„Władca życzeń” ma w sobie wiele z „Warlocka” i „Gabinetu figur woskowych”: czarny charakter, który podróżuje w czasie, bohaterka, która musi stawić czoło antycznemu złu, ożywające figury i sporo makabry. W dodatku fajnie ogląda się na ekranie legendy horroru w drugoplanowych rolach. W roli Beaumonta wystąpił Robert Englund, czyli Freddy Krueger, w roli wykidajły – Tony „Candyman” Todd, na ekranie jest też wspomniany wcześniej Ted Rami, brat Sama, a po trzecim planie przemykają też m.in. Kane Hodder z „Piątku trzynastego” i syn legendarnego Jacka Lemmona, Chris, który po ojcu odziedziczył nie tylko mimikę i uśmiech, ale też – przewrotne poczucie humoru.

WISHMASTER, Robert Englund, Tony Todd, 1997

Andrew Divoff jako dżin

Sporym zaskoczeniem była też dla mnie Tammy Lauren w roli Aleksandry. Jej bohaterka to dziewczyna z biglem. Klnie jak szewc, szybko myśli i jeszcze szybciej działa. Daleko jej do przerażonych dziewczyn biegających po lesie w bieliźnie i wołających o pomoc. Divoff w roli Dżina ma sporo charyzmy i wielka szkoda, że nie dołączył do panteonu bogów horroru. W 1997 roku era VHS właśnie się kończyła, a na zgliszczach wypożyczalni rodzili się nowi bohaterowie. „Władca życzeń” powstał więc nieco za późno, aby wejść  do kanonu.

Lauren nie wróciła w kolejnej części „Władcy życzeń” (łącznie powstały trzy sequele). Divoff pojawił się w „dwójce”, ale potem został zastąpiony Johna Novaka. Aktorka całkiem nieźle radziła sobie w latach 90., ale jej kariera wypaliła się krótko po „Władcy życzeń”. ostatnią rolę zagrała w 2014 roku. Divoff i jego niesamowita twarz grają nadal. Może wypowiemy zbiorowe życzenie, żeby wrócił jako Dżin?

Film znajdziecie na Amazonie.