LunarCop, 1994, fot. Nu World Services

„Księżycowy glina”. Bardzo nudny (i tani) „Mad Max”

Zacznijmy od tego, że scenariusz tej perły ery VHS napisał Terrence Paré, czyli brat Michaela, który w „Księżycowym glinie” gra główną rolę. Dla Terrence’a była to zresztą jednorazowa przygoda z kinem – nigdy już nie napisał żadnego scenariusza filmowego i „Księżycowy glina” raczej dość dobitnie tłumaczy dlaczego.

Wyreżyserowania filmu odważnie podjął się legendarny Boaz Davidson, weteran kiepskich filmów, który przez lata współpracował z legendarną wytwórnią Cannon, a na koncie ma takie dzieła jak „Amerykański cyborg”, serię „Lody na patyku” i młodzieżową „Ostatnią amerykańską dziewicę” (amerykański remake „Lodów na patyku”).

„Księżycowy glina” to jeden z ostatnich reżyserskich wyczynów Davidsona, który w połowie lat 90. oddał się całkowicie produkcji filmów, zostawiając reżyserkę, najprawdopodobniej w przekonaniu, że na tym polu osiągnął już wszystko.

LunarCop, 1994, fot. Nu World Services

„Księżycowy glina” premierę miał w 1995 roku. Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości – na Ziemi mieszkają tylko nieszczęśnicy, niedobitki ludzkości, których codzienność to ciągła walka o przetrwanie i odpieranie ataków motocyklowych, pustynnych gangów. Tymczasem, na Księżycu mieszkają elity, a wśród nich – Joe Brody, doświadczony gliniarz, który musi wyruszyć na Ziemię z tajną misją. Jeden z wybitnie podłych gangów motocyklowych wszedł w posiadanie niebezpiecznej substancji, która może zniszczyć resztki ludzkości.

LunarCop, 1994, fot. Nu World Services

Brody wsiądzie na motocykl, obwiesi się bronią i nabojami, po czym w świetnym stylu, przy akompaniamencie licznych wybuchów i udziale kaskaderskich popisów zaprowadzi na Ziemi porządek. Trafi też oczywiście do spokojnej, nieco hippisowskiej społeczności, zakocha się tam w delikatnej Thorze i porządnie spierze szefa gangu o twarzy Billy’ego Drago, etatowego czarnego charakteru filmów klasy C.

LunarCop, 1994, fot. Nu World Services

Główną rolę w filmie Davidsona gra Michael Paré, jeden z moich ulubionych aktorów, gwiazda lat osiemdziesiątych znana z „Ulic w ogniu”, „Księżyca 44” i „Eksperymentu Filadelfia”.Paré miał zadatki na wielką gwiazdę. Coś jednak po drodze nie wypaliło, i tak, ten obdarzony wielką charyzmą aktor w latach 90. grywał w tanich akcyjniakach, które huczne premiery miały w wypożyczalniach wideo.

Aktor ma zresztą na koncie bardzo podobną rolę niechętnego bohatera w świecie postapokaliptycznym – grał przecież w „Świat oszalał”, filmie, w którym fabuła obracała się wokół tej samej problematyki. W „Księżycowym glinie” wszystko jest jednak bardziej dosłowne, a bohater Paré jest znacznie mniej złożony niż ten z „Świat oszalał”.

LunarCop, 1994, fot. Nu World Services

Sam Paré wydaje się nieco wyczerpany i w sumie nic dziwnego – w latach 90. kręcił kilka filmów rocznie i wszystkie wymagały od niego prężenia muskułów i biegania z bronią. Oprócz Paré, na ekranie można zobaczyć też wspomnianego już Billy’ego Drago i piękną Walker Brandt, która zadebiutowała w „Sułtanach westernu”, a potem zaczęła grać ogony w drugoligowych produkcjach. Jej bohaterka bywa irytująca i nieco sztuczna, ale okaże się, że ma to jakieś uzasadnienie w fabule. Czy was przekona, czy też nie – wasz wybór.