
Krew Bohaterów, 1989, frag. plakatu, fot. New Line Cinema
„Krew bohaterów”. Rutger Hauer w bliskim kuzynie „Mad Maxa”
David Webb Peoples, scenarzysta „Łowcy androidów”, „12 małp”, „Galaktycznego wojownika” i „Zaklętej w sokoła”, wyreżyserował w swojej karierze tylko jeden film – „Krew bohaterów”. I wielu reżyserów mogłoby mu pozazdrościć tego, że w 1989 roku stworzył dzieło w swojej klasie doskonałe, nawet jeśli – jedyne w dorobku. „Krew bohaterów” to ciężkie, przygodowe postapo, które nie wygląda gorzej od „Mad Maxa”, a na tle innych produkcji s-f z lat 80. prezentuje się niezwykle korzystnie, zapewne dzięki dość imponującemu budżetowi 10 milionów dolarów.

Po filmie Peoplesa widać, że każdy grosz został wydany z uwagą, a aby wprowadzić oszczędności – film nakręcono na australijskiej pustyni Coober Pedy. O tej pustyni pisze w swojej autobiografii gwiazda „Krwi bohaterów”, Rutger Hauer, który twierdzi, że pewnego dnia, w czasie przerwy zdjęciowej, zapuścił się na swym wiernym motocyklu wgłąb Coober Pedy i stracił rozeznanie w terenie. Na szczęście, udało mu się jakoś wytypować odpowiedni kierunek i wrócił na plan filmowy.

„Krew bohaterów” opowiada o ponurej przyszłości, w której ludzkość wegetująca po wojnie atomowej ma w swoim pełnym cierpienia, głodu i przemocy życiu tylko jedną rozrywkę. Brutalną grę zwaną Jugger. Konkurencja ta jest wynaturzoną wersją amerykańskiego futbolu, w którym wszystkie chwyty, łącznie z łamaniem kończyn, wyrywaniem oczu i gryzieniem, są dozwolone. Pustynny świat przemierzają drużyny graczy, które wyzywają się nawzajem na pojedynki i walczą o zwycięstwo. Triumf przez jeden wieczór pozwoli im żyć jak królowie.

Pewnego dnia, w jednym z obozowisk, drużyna, której liderem jest charyzmatyczny (Hauer, oczywiście) Sallow wygrywa z miejscową grupą. Należąca do lokalnej drużyny dziewczyna, Kidda, chce dołączyć do Sallowa i spółki. Czuje, że wiele może się od nich nauczyć i marzy o tym, aby kiedyś grać w Lidze, której członkowie żyją jak bogowie. Sallow widzi w Kidzie niepokornego siebie z młodości, po kilku grymasach i sardonicznych uśmieszkach, zgadza się więc nauczyć ją wszystkiego, co wie sam. Kiedy Kidda jest gotowa, Sallow wyzywa na pojedynek Ligę, do której sam należał, a z której został wygnany za romans z jedną z arystokratek.

„Krew bohaterów” ma niesamowitą atmosferę. Bohaterowie Peoplesa nauczyli się żyć w świecie, w którym każdy walczy o przetrwanie. Nie ma tu miejsca na wrażliwość i wątki romansowe. Każdy z bohaterów skupiony jest na zwycięstwie i polepszeniu swojego losu. Oprócz rewelacyjnego, jak zawsze, Hauera, który grywał już wymyślone przez reżysera postaci w „Łowcy androidów” i „Zaklętej w sokoła”, na ekranie wzrok przykuwa Joan Chen, Josie z „Miasteczka Twin Peaks”, aktorka znana z „Ostatniego cesarza”, „Na zabójczej ziemi” i „Nocnego łowcy”. Chen jako Kidda jest zarozumiała i pełna młodzieńczej buty. Jej bohaterka to silna, pyskata i skupiona na celu dziewczyna oraz ciekawie napisana i poprowadzona postać, pewnie jedna z bardziej interesujących bohaterek w kinie gatunkowym. W obsadzie są też: młodziutki Vincent D’Onorfio, Delroy Lindo i Anna Katarina.
Film okazał się klapą finansową, zarabiając na całym świecie niecałe 900 tys. dolarów. Widzowie jednak docenili go i zapewnili bohaterom Peoplesa nieśmiertelność. Rozgrywka wymyślona na potrzeby filmu przez reżysera, znalazła swoich amatorów. I tak, od początku lat 90. grają w nią drużyny z kilkunastu krajów, które łączą się w jedyną w swoim rodzaju ligę. Pierwszy międzynarodowy turniej rozegrany został w 2007 roku, w Hamburgu. Jeszcze nie jest za późno, aby dołączyć do najlepiej rokującej drużyny.
Istnieją dwie, dość różniące się od siebie wersje filmu. Warto zwrócić uwagę na zakończenie.