„Wstrząsy 2: Wielkie larwy wróciły”. Osobno spoko, jako kontynuacja – rozczarowują

To zresztą było do przewidzenia. Trudno zrobić dobrą kontynuację bez aktora, który gra głównego bohatera. Podobno Kevin Bacon miał ponownie wcielić się w Vala, ale producenci nie mogli mu zapłacić tyle, ile chciał. Wrócił za to Fred Ward, choć i on wyraźnie nie czuje już konwencji pierwszego filmu, który podbił widzów bezpretensjonalnym czarem kina klasy B.

„Wstrząsy” Rona Underwooda to czarna komedia z 1990 roku, w której mieszkańcy pustynnego miasteczka Perfekcja mierzą się z ogromnymi, drążącymi ziemię robalami. Przewodzą im w tym Val i Earl – dwaj piwosze, którzy w miasteczku znani są jako nonszalanckie złote rączki gotowe na wszystko za butelkę piwa. Inteligentny humor, szybka akcja i klimat kina nowej przygody sprawiły, ze film Underwooda był wielkim sukcesem. Ale na sequel przyszło widzom poczekać sześć lat.

Christopher Gartin, Fred Ward, Helen Shaver, Michael Gross

Jak dowiadujemy się na początku filmu, Val ożenił się ze znaną z pierwszej części Rhondą, studentką geodezji, która może i nie miała tlenionych loków, jakich pragnął u swojej kobiety, ale za to była bystra i odważna. Earl pięć minut sławy, które wywalczył pokonaniem robali wykorzystał inaczej: kupił ranczo, mieszka w przestronnej przyczepie kempingowej i wpakował pieniądze w niezbyt rentowne interesy. Dlatego, nawet z radością przyjmuje wieść, że robale znowu zaatakowały. Tym razem – w Meksyku.

Christopher Gartin, Fred Ward Zwei Männer / Autofenster / Lastwagen / Farmer / Rancher

Zgadza się – za odpowiednie wynagrodzenie – stawić im czoło raz jeszcze. Do pomocy będzie miał mniej uroczego niż Val młodzieńca, Grady’ego, a do tej dwójki dołączy jeszcze znany z pierwszej części Burt Gummer, obwieszony granatami i bronią preppers, którego wielkim marzeniem jest wybuch wojny. Będzie musiał się jednak zadowolić wysadzaniem gigantycznych robaków i ich larw, bo robale, zgodnie z prawami sequela ewoluowały i nie działają już na nie stare sztuczki.

„Wstrząsy 2: Wielkie larwy wróciły” ogląda się całkiem przyjemnie, choć brakuje im czaru „jedynki”, jej humoru i dowcipnych dialogów. Być może to kwestia reżyserii? Na stołku reżyserskim tym razem usiadł S.S. Wilson, scenarzysta „Bardzo dzikiego zachodu”, dla którego druga część „Wstrząsów” była debiutem. Film kosztował jedyne cztery miliony dolarów, efekty komputerowe prezentują się naprawdę nieźle, a jego umiarkowany sukces zaowocował częścią trzecią, która na rynek wideo trafiła w roku 2001. Fred Ward ma niedbały czar i gdyby nie on, trudno byłoby wysiedzieć na „Wstrząsach 2” do końca.

Dużo daje też obecność Michaela Grossa, który wciela się w Gummera. Gross zresztą w kolejnych częściach (jest ich pięć) wyrósł na głównego bohatera serii. Grający Grady’ego Chris Gartin jest niemal całkowicie pozbawiony charyzmy i oglądanie go na ekranie zwyczajnie drażni. Nakręcony w 27 dni film „Wstrząsy 2: Wielkie larwy wróciły” można obejrzeć, ale może bardziej z czystej ciekawości i na pewno nie nadają się do rozpoczęcia przygody z serią.