„Zbiegowie z sieci komputerowej”. Kiepsko, nawet jak na niższą półkę w wypożyczalni

kadr z filmu

Już sam polski tytuł dzieła Andrew Stevensa z 1995 r. intryguje. „Zbiegowie z sieci komputerowej” – to brzmi w najlepszym razie idiotycznie. Ale zapowiada bardzo trafnie, tandetną rozrywkę sci-fi rodem z lat 90., kiedy jeszcze nie wiadomo było dokładnie, jak będzie wyglądała wirtualna rzeczywistość. A zdaniem autora scenariusza, Williama C. Martella, wyglądać będzie podobnie do popularnej w 1995 roku gry „Mortal Kombat”.

Martell to zasłużony dla kina klasy B scenarzysta-weteran. Na koncie ma skrypty do takich hitów wypożyczalni, jak „Nuklearny szantaż”, opisywane przeze mnie niedawno filmy „Cyber-strefa” i „Nocny łowca” oraz kilka innych niskobudżetowych produkcji.

Stevens, popularny aktor znany z thrillerów erotycznych i niezłego „Uwiedzenia” oraz reżyser „Zbiegów…”, przeniósł na ekran dwa z tych scenariuszy, panowie więc musieli być zadowoleni ze współpracy i efektów końcowych swoich starań.
Choć akurat w przypadku „Zbiegów sieci komputerowej” mogliby nieco zniwelować poklepywanie się po plecach.

W tym na swój sposób wspaniałym filmie, Don „The Dragon” Wilson, wielokrotny mistrz świata w kickboxingu, po raz kolejny mierzy się z wirtualną rzeczywistością w świecie przyszłości. Wcześniej robił to w 1991 r., w „Szaleństwie przyszłości”, w którym to filmie wcielał się w cyborga.

Tym razem jest strażnikiem granicy pomiędzy naszym światem, a wirtualną rzeczywistością, w której nie dzieje się najlepiej. Pół biedy, gdy do naszego wymiaru przedostają się seksowne syreny, gorzej, kiedy robi to małomówny i drewniany w obejściu czarny charakter, który nie kłopocze się nawet, by otwierać usta, a wszystkie jego kwestie rozlegają się jakby z dna piwnicy. Na imię ma Dante i jego marzeniem jest uwolnienie wszystkich postaci z wirtualnej rzeczywistości. Na to oczywiście nie będzie mógł pozwolić „Smok” Wilson, zwłaszcza, gdy jego partner zginie w starciu z Dante.

Pomoże mu jedna z cyber-syren, postać z programu erotycznego, w którą wciela się debiutująca tu Athena Massey, najbardziej znana jako „Gorąca agentka”, aktorka, która nadal cieszy się pewną sławą w wąskich kręgach fanatyków kina klasy B. W roli ekspresyjnego jak betonowy blok Dantego wystąpił Michael Bernardo, mistrz sztuk walki, którego „Smok” podobno wypatrzył w  czasie jakiegoś turnieju. Pewnie rzucał się w oczy, po sylwetkę ma dość imponującą, podobnie jak twarz rasowego czarnego charakteru.

„Zbiegowie sieci komputerowej” to dość niska półka, nawet na niespecjalnie wymagające standardy kina klasy B z ery VHS. Efekty specjalnie są tu dość siermiężne, kiepsko wypadają też – co zaskakujące – sceny walki, a jedynym plusem (przynajmniej dla mnie) jest mimo wszystko charyzmatyczny Bernardo, który całkiem interesująco (jak na człowieka-posąg) wypadł też we „Współczesnym gladiatorze” z 1993 r.