„Murder Weapon”. Dla fanów duetu Quigley&Russell

„Murder Weapon” to pozycja dla oddanych fanów Linnei Quigley i Karen Russell. Obie aktorki są tu w szczytowej formie, ale niestety, nie udaje im się dzięki temu uratować filmu, który jest tanim, pełnym groteskowej erotyki slasherem.

O co chodzi? Dawn, córka groźnego mafioza, zamordowała swoją siostrę i jej chłopaka. Ląduje w psychiatryku, w którym pozornie dochodzi do siebie, a na dodatek – poznaje Amy, która również pochodzi z gangsterskiej rodziny. Po wyjściu z ośrodka, dziewczyny chcą zorganizować imprezę. Zapraszają więc swoich byłych facetów do swojego nowego domu, co nigdy nie jest gwarantem dobrej zabawy. Nie pomaga nawet to, że ktoś zaczyna ich mordować.

fot. kadr z filmu

O tym filmie usłyszałam od samej Linnei Quigley, z którą miałam przyjemność porozmawiać. Powiedziała mi, że to właśnie w czasie produkcji tego komediowego horroru Ken Hall wpadł na pomysł, aby przy jej udziale stworzyć program fitnessowy z horrorem w tle: – Kręciliśmy właśnie scenę, w której rozbijałam innej postaci głowę i poruszałam się przy tym w górę i w dół. Ken powiedział: – Wow! To prawdziwy trening. I zaproponował mi nagranie tych ćwiczeń. Wiesz, ze wszystkimi horrorowymi kliszami: bieganiem, podnoszeniem piły mechanicznej i tak dalej. W następnym tygodniu mieliśmy już pieniądze i zaczęliśmy kręcić. Czyste szaleństwo! – opowiadała mi Quigley.

Linnea Quigley ma sporo wdzięku, a w latach 80. wykorzystywała go po mistrzowsku, jednocześnie pracując na swoją renomę „królowej krzyku”. Role w „Nocy demonów”, „Powrocie żywych trupów”, „Cichej nocy, śmierci nocy” i „Creepzoidach” ugruntowały jej pozycję. I choć lata 90. przyniosły aktorce załamanie kariery, podniosła się i dziś znowu gra w horrorach ciesząc się swoim tytułem jednej z pierwszych „królowych krzyku”, który dzieli z Brinke Stevens i Michelle Bauer.

kadr z filmu

Znacznie mniej szczęścia niż Quigley miała Karen Russell, która po obiecujących początkach i rolach w takich kultowych filmach, jak „Tenement”, gdzie była bezwzględną członkinią gangu, „Blues mordercy”, czy „Strażnik doliny śmierci”, zrezygnowała w połowie lat 90. z aktorstwa i otworzyła szkołę jogi.

Reżyserem „Murder Weapon” jest David DeCoteau, który w tym akurat wypadku postanowił skryć się pod pseudonimem „Ellen Cabot”. DeCoteau niepotrzebnie się tego filmu wstydził, na koncie ma znacznie gorsze produkcje, zwłaszcza w ostatnich latach. Reżyser takich szlagierów jak „Creepzoidy”, „Koszmarne siostry” i trzeciej części serii „Władca lalek” czuje kino campowe z lat 90., choć czasami zapomina gdzie leży granica pomiędzy filmem uroczo campowym, a trudnym do obejrzenia gniotem.