„Koszmarne siostry”. Trzy brzydkie kaczątka zamieniają się w ponętne sukuby

„Koszmarne siostry” to jeden z dwóch filmów z lat 80., w których oryginalne „królowe krzyku” – Linnea Quigley, Michelle Bauer i Brinke Stevens pojawiły się na ekranie w pełnym składzie (drugi to „Dziewczęcy klub”).

fot. kadr z filmu

Nakręcony w cztery dni, za 40 tys. dolarów, na planie, który pozostał po realizacji „Dziewczęcego klubu”, według scenariusza, napisanego przez Kennetha J. Halla w siedem dni – film Davida DeCoteau obchodził w tym roku 30 urodziny. Czy się zestarzał? Czy to ważne? Koronkowa realizacja nigdy nie była główną ambicją twórców kina klasy B. Raczej to, aby w skrypcie było jak najwięcej scen wymagających od aktorek zrzucania ubrań przed kamerą. 

fot. IMDB

„Koszmarne siostry” powstały za garść dolarów, ale „królowe krzyku” były przyzwyczajone do ciężkich warunków pracy na planie produkcji przeznaczonej na nieco mniej wymagający rynek wypożyczalni. Same zadbały o swoje kostiumy, makijaż, charakteryzację. Solidarnie też sprzeciwiły się scenom, w których miały rozbierać się do rosołu. Ostatecznie, DeCoteau zgodził się na poprawki w scenariuszu, które wymagały od aktorek jedynie biegania topless. 

fot. IMDB

Quigley, Bauer i Stevens w latach 80. były jednymi z największych gwiazd kina klasy B. Grywały w kilku filmach rocznie, (głównie horrorach), nie stroniły od kina erotycznego i występowały w dziełach wciąż tych samych twórców – głównie u Jima Wynorskiego, Freda Olena Raya i właśnie Davida DeCoteau, który też należał do tria „królów filmowej tandety”. 

„Koszmarne siostry” bawią. Sam koncept, aby seksowne gwiazdy horroru grały niespecjalnie atrakcyjne, zahukane studentki w przepoconych bluzach i z kiepską cerą nie jest może zbyt oryginalny, ale Quigley, Bauer i Stevens mają niezły wyczucie komediowe, a dialogi trzech bohaterek, które chciałyby mieć chłopaków, ale zamiast tego mają hobby, bywają naprawdę błyskotliwe.

Dziewczyny jednak nie narzekają na swój los zbyt długo. Zanim jednak ich życie się odmieni, postanawiają zaprosić grających w tej samej lidze matrymonialnej kolegów. W czasie imprezy, za sprawą magicznej kuli przytarganej przez jedną z nich z pchlego targu, zamieniają się w spragnione seksu, piękne sukuby. Opętane przez demona, nagie i pobudzone, postanawiają zamordować swoich gości…

fot. IMDB

Oczywiście wszystko kończy się dobrze, ale zanim to nastąpi, bohaterki spróbują uwieść wszystkich mężczyzn w promieniu wielu mil, a sam film stanie się horrorową wersją komedii erotycznych z lat 80., w duchu  np. słynnych „Lodów na patyku”. „Koszmarne siostry” na tle podobnych produkcji ratuje jednak to, że po gwiazdach filmu widać, że po prostu dobrze się bawią. I że nie podchodzą do scenariusza specjalnie poważnie. 

Dystrybucja „Koszmarnych sióstr” napotkała spore problemy chwilę po premierze. Firma, która się tego podjęła, gwałtownie zbankrutowała i na rynek trafiło zbyt mało kopii „Koszmarnych sióstr”, aby film stał się popularny. Z ust do ust jednak, fani kina kultowego, podawali sobie dobrą nowinę o dziele DeCoteau. I tak „Koszmarne siostry” z rzadkiej ciekawostki stały się jednym z bardziej kultowych filmów w dorobku wszystkich trzech „królowych krzyku”.