„Podła macocha”. Ostatni film Bette Davis

Pali jak smok gubiąc papierosowy popiół po całym domu, jej głos brzmi jak zgrzyt paznokci po tablicy, a skórę ma cienką jak pergamin. Do tego: rude włosy, perły zwisające z szyi i twarz Bette Davis, legendy Hollywood w jej ostatniej roli.
Udręczona to twarz. Davis zmarła osiem miesięcy po premierze filmu na raka, którego w „Podłej macosze” z 1989 r. widać w każdej scenie z wielką aktorką. Gwiazda „Co się zdarzyło Baby Jane?”, „Jezebel” i „Wszystko o Ewie” z trudem mówi. I choć na ekranie, w filmie Larry’ego Cohena spędza jedynie 11 min. wciąż to ona pozostaje jego najmocniejszym elementem.
Cohen napisał na temat pracy z Davis felieton zatytułowany „Zabiłem Bette Davis”. To oczywiście nieprawda, Cohen chciał po prostu zdobyć uwagę czytelników i to mu się bez wątpienia udało. Zmarły tydzień temu reżyser chciał w swoim tekście przedstawić swoją wersję wydarzeń. Wspomina m.in., jak zobaczył Davis w czasie rozdania Złotych Globów. Właśnie wtedy postanowił dać jej to, czego najbardziej pragnęła oklaskiwana aktorka: pracę. Davis bowiem w 1987 r. zagrała w dramacie „Sierpniowe wieloryby”, a wcześniej, przez niemal dekadę, pracowała głównie w telewizji. Wciąż cieszyła się sławą syreny złotej ery Hollywood, ale grywała sporadycznie, traktowana jak eksponat w muzeum a nie wielka aktorka, którą przecież była.

fot. kadr z filmu

Bette Davis odchodzi

Cohen, reżyser kultowych produkcji z lat 80., taki jak „Q”, trylogii „A jednak żyje”, „Ambulansu”, autor scenariusza „Maniakalnego gliny”, wymyślił „Podłą macochę” specjalnie dla Davis. Jego scenariusz został jednak odrzucony przez agenta gwiazdy i to nawet bez czytania. Nazwisko Cohena już wtedy kojarzyło się raczej z kinem klasy B, agent aktorki uznał więc, że lepiej, aby poczekała na lepszą ofertę. Ona jednak czekać nie chciała. Scenariusz jej się spodobał, pochlebiło jej też to, że Cohen napisał go specjalnie dla niej. Rolę przyjęła i odpalając papierosa za papierosem przyjechała na plan. Według Cohena była w kiepskiej formie. Zdarzało jej się upaść, miała też problem z protezą zębów, przez którą wypowiadane przez nią kwestie bywają niezrozumiałe. Cohen specjalnie dla niej wstrzymał zdjęcia. Chciał, aby Davis wróciła na plan, kiedy odpocznie i podreperuje zdrowie. Aktorka jednak wycofała się z produkcji twierdząc, że jej mierny poziom nie pozwoli jej zagrać zgodnie z własnymi standardami. Cohen w swojej wersji wydarzeń tłumaczy jednak, że powodem, dla którego Davis porzuciła „Podłą macochę” był zły stan zdrowia. Nie chciała, aby widzowie zobaczyli ją w ruinie na ekranie.
Sceny z Davis jednak powstały i Cohen nie zamierzał ich stracić, ani z nich rezygnować. Szybko przepisał scenariusz, aby wykorzystać to, co udało się już nagrać z Davis i jakoś uratować produkcję. Czy się udało? To dyskusyjne. „Podła macocha” na pewno nie jest filmem na poziomie najlepszych produkcji reżyserowanych przez Cohena, ale nie jest też to film tak okropny, jak mówią.

fot. kadr z filmu

Miranda vs. Priscilla

Zaczyna się intrygująco. Pewien policjant na granicy zawału, w opuszczonym domu, w którym prowadzi śledztwo w sprawie kobiety poszukiwanej w kilku stanach znajduje pudełko po butach. A w nim – zmniejszonych do rozmiaru ołówków ludzi. Jak do tego doszło? Zaraz się dowiemy. Najpierw jednak poznajemy Jenny Fisher i jej męża Steve’a. Właśnie wrócili z wakacji do wielkiego domu, w którym zostawili samego sobie ojca Jenny, Sama. Ten, nie tracąc czasu, pod nieobecność córki i zięcia szybko poślubił Mirandę, zasuszoną, starszą kobietę w rudej peruce obciętej na egipską modłę, mocno podkreślonymi oczami i obłokiem dymu papierosowego, który nie odstępuje jej na krok. Sam ucieszony przedstawia rodzinie nową żonę, a Jenny pała do niej niemal od razu intensywną nienawiścią. Nie tylko dlatego, że Miranda pali w domu i nie używa popielniczek. Jenny, fanatyczna wegetarianka w lodówce znajduje tony mięsa, po porządku, jaki utrzymywała w szafkach nie ma ani śladu, a jej ojciec jak zahipnotyzowany ogląda głupkowate teleturnieje. Coś tu jest wyraźnie nie tak i Jenny przy pomocy prywatnego detektywa dowie się co.
A będzie jeszcze gorzej. Miranda znika, a na jej miejsce zjawia się jej piękna, seksowna córka – Priscilla (tak Cohen poradził sobie z odejściem Bette Davis). Roztaczając swój erotyczny urok Priscilla roztacza też inny, magiczny. Bo zarówno Miranda jak i Priscilla to wiedźmy. Jenny zrozumie to na szczęście w porę i sama będzie musiała stawić im czoła. Jej mąż zbyt zajęty będzie bowiem swoim pączkującym romansem z Priscillą, a ojciec – przeżywaniem drugiej młodości.

fot. kadr z filmu

Davis i inni

Jak każdy film Cohena, „Podła macocha” jest nieźle napisana, od czasu do czasu zaskakuje błyskotliwymi dialogami, a obsada naprawdę robi wrażenie. Poza Davis, dla której „Podłą macochę” po prostu trzeba obejrzeć, na ekranie zobaczycie m.in. piękną (choć wypowiadającą swoje kwestie nieco mechanicznie) Barbarę Carrerę, aktorkę znaną głównie z ról mrocznych przedmiotów pożądania, której brakuje niestety komediowego zacięcia. Jej Priscilla bywa komicznie nienaturalna. Szkoda, bo był tu potencjał na świetną komediową rolę. Carrera polskim widzom może wydawać się znajoma m.in. z filmów „Nigdy nie mów nigdy”, „Samotny wilk McQuade” oraz seriali „Emma: Queen of the South Seas” i „Dallas”.
Jako Jenny wystąpiła Colleen Camp, czyli Yvette z kryminalnego „Tropu” i Kirkland z serii „Akademia policyjna”. Fani kultowego kina ucieszą się też na widok Laurene Landon, stałej współpracownicy Cohena, którą oglądać można było u niego np. w „Ambulansie”, a grała też w napisanej przez niego trylogii „Maniakalny glina”. Landon ma niebywały talent komediowy i choć tutaj pojawia się tylko na chwilkę, w roli znudzonej i żującej gumę prezenterki teleturnieju, te minuty, które spędza na ekranie są drogocenne. Światła na Richarda Molla, który w horrorze „Dom” zagrał Wielkiego Bena, a tutaj wciela się we wspaniale nonszalanckiego prywatnego detektywa.

Film znajdziecie np. na Amazonie.