„Niewolnica spoza nieskończoności”. Perełka o sile kobiet w kusych bikini

Ten film z 1987 r. ma znacznie szlachetniejsze korzenie, niż może sugerować tytuł. Najpierw było opowiadanie Richarda Connella zatytułowane „The Most Dangerous Game” i po raz pierwszy opublikowane w 1924 r. Potem, w 1932 r., na jego podstawie powstał film „Hrabia Zarow”, w którym grała m.in. Fay Wray, uznawana za pierwszą „królową krzyku” późniejsza dziewczyna King-Konga.
„Niewolnicę spoza nieskończoności” za skromniutkie 90 tys. dol. zrobił Ken Dixon, który tę perełkę kina klasy B napisał w oparciu o prozę Connella i wyreżyserował. W 1987 r., kiedy „Niewolnica…” podbiła rynek VHS odziana tylko w futrzane bikini, Dixon na koncie miał, oprócz tego właśnie filmu, jedynie kilka dokumentów ze świata filmowych horrorów i „Erotyczne przygody Robinsona Crusoe”.
„Niewolnica spoza nieskończoności” jest też ostatnim filmem w jego dorobku. Szkoda, bo to jedna z ciekawszych pozycji kina z niższej półki, całkowicie pozbawiona pretensji, aby być czymś więcej, a przy tym – sprawiająca wiele frajdy i nie powodująca dreszczy zażenowania przebiegających po kręgosłupie. Choć trzeba przyznać, że kilka razy było blisko.

fot. kadr z filmu

Blondynki vs. zło

Dwie piękne blondynki, Daria i Tisa, uciekają z kosmicznego więzienia. Ubrane są tylko w skąpe stroje, ale udaje im się wydostać z celi, przechytrzyć strażników i uciec na pokładzie statku kosmicznego. Zapas szczęścia wyczerpują, gdy statek rozbija się niespodziewanie na tajemniczej planecie, zamieszkałej przez ekscentrycznego, zdeformowanego Zeda, który dyktuje na niej prawo. Oprócz niego, na planecie mieszkają tylko jego roboty i kilkoro nieszczęśników, którzy podobnie jak Daria i Tisa rozbili się na planecie.

fot. kadr z filmu

Choć Zed jest gościnny, a towarzystwo miłe, dziewczyny czują, że coś nie gra. Szybko orientują się, że znowu są więźniami. I to ku uciesze Zeda, który ma interes w przetrzymywaniu swoich gości. Jest bowiem amatorem polowań na ludzi. I jeśli Daria i Tisa nie wezmą znowu nóg za pas, staną się zwierzyną łowną.
Sporo to oczywiście nagości i to nie tylko głównych bohaterek. Dixon przewidział pomiędzy walką o życie, a licznymi ucieczkami, kilka scen erotycznych, a także scen, w których piękne kobiety przykute są do kolumny. I wiele okazji do niezobowiązującej golizny, która nie wnosi nic do fabuły, a przewidziana jest dla tej części widowni, która ten gest doceni. Całość ma jednak zaskakująco feministyczny wydźwięk, bo bohaterki po spektakularnej, finałowej uciecze postanawiają ruszyć na podbój galaktyki.

Elizabeth Kaitan, Brinke Stevens i Cindy Beal

Grająca Darię Elizabeth Kaitan to ciekawy przypadek aktorki niezwykle popularnej (w wąskich kręgach) w latach 80., dziś już raczej niestety zapomnianej. Kaitan na koncie ma role m.in. w slasherach „Cicha noc, śmierci noc 2” i „Piątek trzynastego VII: Nowa krew”, grała też w „Mrocznych życzeniach” i w „Po wstrząsie”. Na Oscara dla najlepszej aktorki nigdy nie miała wielkich szans, ale ma sporo wdzięku i w każdej roli hipnotyzuje. I to nie tylko dzięki swojej urodzie. W latach 90. jej kariera przyhamowała. Kaitan zagrała w licznych sequelach komedii „Vice Academy”, a potem skręciła w stronę kina erotycznego. W 1999 r. zagrała ostatnią rolę.

fot. kadr z filmu

Jako Tisa partneruje jej Cindy Beal, o której wiadomo niewiele. A to dlatego, że jako aktorka zagrała tylko w dwóch filmach. Oprócz „Niewolnicy…” na koncie ma też komedię „Mój szofer” z Deborą Foreman i użyczenie głosu Nezi w kreskówce „Dragon Ball GT”.
Drugoplanową rolę gra tu Brinke Stevens. Wciela się w jedną z mimowolnych gości Zeda, piękną Shalę, która w kluczowym momencie pomoże uciekinierkom. Stevens, dziś uznawana jest za jedną z trzech oryginalnych „królowych krzyku” lat 80. – w skład tego elitarnego grona wchodzą jeszcze: Michelle Bauer i Linnea Quigley. Stevens pamiętacie na pewno z filmów „Dziewczęcy klub”, „U babci straszy”, „Złe dziewczyny z Marsa” i wielu innych.