„Gor”. Sci-fi w klimacie BDSM

Seria o planecie Gor liczy kilkadziesiąt części. Pierwsza z nich wydana została w 1966 r., ostatnia – zaledwie trzy lata temu, w roku 2016. Cykl napisał John Norman, a właściwie – John Frederick Lange, Jr, profesor filozofii, który twierdzi, że na jego twórczości odcisnęli piętno m.in. Freud, Homer i Nietzsche.
Powieści Normana przyczyniły się do rozwoju całej subkultury, a sposób w jaki Norman przedstawiał w swojej prozie kobiety i ich seksualną zależność od mężczyzn sprawił, że powieści były ostro krytykowane. Norman bowiem ukazuje je głównie jako seksualne niewolnice, zadowolone ze swego losu, co ma swoich amatorów.
W 1974 r. pisarz wydał nawet zbiór fantazji seksualnych inspirowanych opowieściami ze świata Gor, które wielbiciele jego książek mogli odgrywać w swoich sypialniach.
Popularność książek sprawiła, że w 1987 r. powstała luźna ekranizacja pierwszego tomu serii. Za kamerą stanął Fritz Kiersch, reżyser nieudanej ekranizacji kingowskich „Dzieci kukurydzy” z 1984 r. A w obsadzie znaleźli się m.in. Jack Palance, Oliver Reed, Rebecca Ferratti i Urbano Barberini. Wszystko to na próżno.

fot. MGM

Bohater mimo woli

Tarl Cabot to trochę ofermowaty profesor fizyki z dziwnych sygnetem na palcu. Tuż przed wolnym weekendem zostaje porzucony przez dziewczynę, na rzecz bardziej męskiego kolegi z uniwersytetu, na urlop jedzie więc sam. W czasie burzy, w cudowny sposób przenosi się za pomocą wyładowań elektrycznych i swego pierścienia na planetę Gor. Tam szybko się zorientuje, że pod krawatem, uzbrojony w wiedzę zdziała niewiele. Potrzebny jest mu miecz i celne oko, które pozwoli mu używać łuku.
Tarl od razu pakuje się w kłopoty. Jest świadkiem inwazji na pokojowy lud, zaatakowany przez Sarma – złego króla o kapłańskich zapędach. Wraz z niedobitkami plemienia, wyrusza w niebezpieczną misję, która ma zdjąć z Gor jarzmo Sarma, zmężnieje przy tym i zdobędzie serce pięknej wojowniczki, Taleny.

fot. MGM

Tarl Cabot jak na geniusza fizyki wydaje się średnio inteligentny. Widzi przecież, że znalazł się w innym wymiarze, albo na innej planecie, a mimo to pyta o telefon, przez co staje się irytujący. Jego trwająca jakieś trzy minuty przemiana w wielkiego wojownika nie przekonuje, a cały „Gor” to widowisko nie tylko tanie – to jeszcze można wybaczyć – ale i przeraźliwie nudne. Wędrówka drużyny głównych bohaterów to zlepek niepowiązanych ze sobą scen i dziwnych dialogów nie wnoszących nic do akcji. Jest tu kilka ładnych ujęć – np. na pustyni, albo scen tańca w siedzibie handlarza niewolników, Surbusa, ale to jednak trochę za mało.

Oliver Reed i Jack Palance

Oliver Reed jako Sarm wydaje się wyraźnie zmęczony. Lata 80. były już okresem schyłku jego kariery i z tego czasu pochodzi wiele filmów klasy B, w których przyszło grać wybitnemu aktorowi znanemu m.in. z „Diabłów” i „Czterech muszkieterów”. Mimo, że jego kostium jest groteskowy, Reed dzięki swemu wielkiemu talentowi nosi go z godnością i nie wydaje się śmieszny.
Jack Palance, którego nazwisko z pompą ogłoszono w napisach początkowych pojawia się tu na dwie minuty, w scenach końcowych, przygotowując grunt pod sequel, który premierę miał rok później.

fot. MGM

Wcielający się w Tarla Urbano Barberini to włoska gwiazda takich filmów, jak: „Demony” Lamberto Bavy, czy „Opera” Dario Argento. W 2006 r. zagrał m.in. w „Casino Royale”, wciąż występuje w filmach, a „Gor” jest chyba jedną z najbardziej znanych produkcji w jego dorobku.
Filmowa Talena, czyli Rebecca Ferratii, pozostaje najbardziej ognistym elementem filmu, a jej postać – najbardziej krwistą i prawdziwą. Fani kina klasy B kojarzą pewnie Ferratii np. z „Obozu cheerleaderek”, 3. części „Cyborga” i komedii „Ace Ventura: Psi detektyw”.
W 1988 r. premierę miał sequel „Gor”.

Film znajdziecie np. na Amazonie.