„Paco – maszyna śmierci”. „Włoski Terminator” ery VHS

Kiedy świat dochodził jeszcze do siebie po premierach „Terminatora” i „Łowcy androidów”, Sergio Martino, skromnie ukrywając się pod pseudonimem „Martin Dolman”, wyreżyserował w 1986 r. dzieło „Paco – maszyna śmierci”, które nie tylko miało być zgrabnym połączeniem obu wymienionych wyżej hitów, ale też podbić wypożyczalnie wideo na całym świecie – również w Polsce.
Zgrabne jednak na pewno nie było, ale widzowie i tak przyjęli hit Martino z otwartymi ramionami, za co zasługę przypisać sobie może w sporej części projektant okładki kasety VHS. Ociekający coolem Daniel Green, odtwórca tytułowej roli, z grymasem wściekłości na twarzy wyciąga na niej do nas robotyczne ramię.

fot. kadr z filmu

Martino to nazwisko doskonale znane wielbicielom kina klasy B ze specjalnym naciskiem na włoskie produkcje z lat 80., które naśladowały amerykańskie hity tamtej dekady. Stąd m.in. wysyp włoskich filmów fantasy czy o tematyce post-apokaliptycznej, często produkowanych we współpracy z Amerykanami (co tłumaczy hollywoodzkie gwiazdy na liście płac).
Martino na koncie ma m.in. filmy „Amerykański rikszarz”, „2019: Po upadku Nowego Jorku” i „Góra boga kanibali”.
„Paco – maszyna śmierci” to filmowa hybryda, która ma do zaoferowania słabo zdubbingowane – i koszmarnie napisane – dialogi, zalatujący amatorszczyzną scenariusz, psychologię postaci na poziomie gimnazjalnych wprawek pisarskich i aktorstwo tak złe, że aż dziw, że odtwórcy głównych ról utrzymali się w zawodzie.

fot. kadr z filmu

Cyborg z miękkim sercem

Pomimo tych wad „Paco – maszyna śmierci” to film dziwnie ujmujący. Widać, że twórcy dali z siebie wszystko, a realizacja tej produkcji przyniosła im sporo frajdy. Nawet jeśli widzowie nie mogą powiedzieć tego o sobie.
„Paco – maszyna śmierci” to historia cyborga, który zaprogramowany został do zabijania i nie idzie mu najlepiej. Już na początku filmu partaczy zlecenie. Miał zabić naukowca, który może odmienić losy świata przyszłości, ale ludzki pierwiastek bierze nad nim górę. Paco – bo tak ma na imię ten android z duszą – musi teraz uciekać przed swymi zleceniodawcami. A ci zrobią wszystko, by zatrzeć ślady. Ścigany i samotny, Paco chroni się w obskurnym motelu, gdzieś na pustkowiach Arizony. Tam poznaje Lindę, atrakcyjną właścicielkę, która najpierw stanie się jego szefową, a potem – kochanką. Po piętach cały czas będą deptać mu zbiry nasłane przez ex-szefa i twórcę, a w dodatku – dzięki swej nadludzkiej sile i ramieniu ze stali, Paco nie zaskarbi sobie sympatii miejscowych amatorów siłowania się na rękę.
Dodatkowo odkrywał będzie ludzką część swej natury i pochodzenie, zbuntuje się przeciwko swemu twórcy i przeżyje typowe dla cyborgów z ludzkimi odruchami rozterki, których drewniana mimika Greene’a nie była w stanie udźwignąć.

fot. kadr z filmu

Amerykanie we włoskiej pulpie

Najbardziej znanym nazwiskiem w obsadzie „Paco…” jest John Saxon. Aktor szerzej publiczności znany dzięki roli ojca Nancy Thompson z „Koszmaru z ulicy Wiązów” i występowi w „Wejściu smoka”, na koncie ma też kilkadziesiąt kultowych (i bardzo tanich) produkcji z lat 80. i 90. Tutaj wciela się w Francisa Turnera, złego twórcę i zleceniodawcę Paco.
Grający tego ostatniego Daniel Greene to przede wszystkim gwiazda słynnej amerykańskiej opery mydlanej „Falcon Crest”, choć oglądać go można było też. m.in. w „Elvirze – władczyni ciemności” i „Wybrzeżu szkieletów”, a ostatnio nawet – w oscarowym „Green Booku”, w którym przemknął na dalekim drugim planie. Greene grał u Martino jeszcze w „Amerykańskim rikszarzu” i kilku innych produkcjach.
Zbyt ufna Linda ma twarz Janet Agren, której największą sławę przyniosła rola Varny w „Czerwonej Sonii”. Aktorka ostatnią rolę zagrała w 1991 r. Na drugim planie zobaczycie też George’a Eastmana, aktora („Porno Holocaust”, „Barbarzyńcy”), scenarzystę („Metamorfoza”) i reżysera („Gladiatorzy z Teksasu roku 2020”).
Z produkcją „Paco – maszyny śmierci” wiąże się tragedia. W czasie zdjęć z użyciem helikoptera zginął jeden z aktorów – Włoch, Claudio Cassinelli, który w przygodach Herkulesa z Lou Ferrigno wcielał się w Zeusa. W „Paco…” grał jednego z podążających śladem cyborga najemników Turnera.

Film obejrzycie np. na Amazonie.