„Dłonie”. Prawie jak „Milczenie owiec”, ale nie całkiem

Lata 90. były dekadą thrillerów z mordercami seryjnymi w tle. I istnieje kilka teorii, które odpowiadają na pytanie: dlaczego? Badacze sądzą, że od lat 60., a więc po II wojnie światowej, do lat 80. – po wojnie w Wietnamie – w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie odnotowano wzrost liczby seryjnych zabójców nie tylko dzięki udoskonaleniu technologii kryminalistycznych, które pozwoliły ich zdemaskować. Ale przede wszystkim dlatego, że wojenne traumy były nie bez znaczenia przy wykształcaniu się osobowości mordercy. Richard Ramirez, Jeffrey Dahmer, Gary Ridgway – seryjni zabójcy budzili strach. Nieuchwytni, wynaturzeni i źli do szpiku kości pobudzali też wyobraźnię pisarzy i filmowców. Kiedy w 1988 r. wydana po raz pierwszy została powieść Thomasa Harrisa „Milczenie owiec” (kolejna po „Czerwonym smoku”), nie sposób było nie zauważyć, że literacki ojciec Hannibala Lectera inspirował się życiorysami kilku seryjnych morderców. I to na nich podstawie stworzył swojego Buffalo Billa.

fot. kadr z filmu

„Milczenie owiec” zekranizowane zostało z wielkim sukcesem w roku 1991. Film Jonathana Demme z Jodie Foster i Anthonym Hopkinsem był hitem kasowym i zachwycił krytyków. W 1992 r. został nagrodzony aż pięcioma Oscarami (najlepszy film, reżyseria, scenariusz adaptowany, aktor i aktorka) i do dziś pozostaje jednym z najlepszych thrillerów w historii kina. Nic więc dziwnego, że pojawili się naśladowcy, którzy także chcieli stworzyć klimatyczne kino z seryjnym mordercą w tle i młodą, straumatyzowaną przez życie agentką depczącą mu po piętach. Jednym z owoców tych starań są „Dłonie” („When The Bough Breaks”) Michaela Cohna.

„Milczenie owiec” na budżecie

Ten film z 1994 r. teoretycznie ma wszystko, co ma „Milczenie owiec”. Ale to wciąż za mało, aby konkurować z dziełem Demme.
Ally Walker („Uniwersalny żołnierz”, „Synowie anarchii”) gra tu Audrey Mcleah – palącą jak smok specjalistkę od profilowania kryminalnego, która zostaje wezwana do Houston kiedy w kanale znalezione zostają odcięte dłonie. Wszystko wskazuje na to, że należą do młodych dziewcząt i małych dziewczynek zaginionych na przestrzeni ostatnich lat. Audrey ma swoją teorię, ale nie będzie łatwo ją przeforsować. Wykształcona, niezależna i piekielnie inteligentna nie może liczyć na pomoc kolegów, którzy czują się w jej obecności zagrożeni. Jedyną osobą, która może coś wiedzieć i naprowadzić Audrey na trop jest nastoletni chłopiec od lat zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. I rysujący na ścianach celi odcięte dłonie.

fot. kadr z filmu

Kim jest seryjny morderca porzucający kończyny? Rozwiązanie zagadki będzie zaskakujące, a droga Audrey do prawdy – emocjonująca. Spora w tym zasługa Ally Walker, która jest aktorką tak utalentowaną, jak niedocenioną. Jej postać nie jest drugą Clarice Starling. Audrey to silna kobieta nękana traumami z przeszłości. Widzowi pokazane zostaję one mimochodem, za pomocą ujęcia blizn na jej plecach. Skąd się wzięły? Możemy się jedynie domyślać. Mimo tych wszystkich zalet film wydaje się jednak nieco wtórny. I choć ogląda się go z zaangażowaniem, to jednak wszystkie te chwyty już zastosowano na nas, widzach. Ale też trzeba oddać Cohnowi, – który napisał też scenariusz – sprawiedliwość. Trudno było przeskoczyć „Milczenie owiec”.

Ally Walker i Tara Subkoff

Oprócz Ally Walker, która naprawdę świetnie się spisała, na ekranie zobaczycie m.in. Martina Sheena, ojca Charliego. Sheen senior w latach 90. grywał głównie drugoplanowe role i coraz bardziej oddalał się od swojego geniuszu, który miał okazję zaprezentować np. w „Czasie apokalipsy”. Tu pojawia się w kilku scenach, strofuje Audrey, że za bardzo wybiega przed szereg, wydaje rozkazy i siedzi zafrasowany za biurkiem. W mniejszej roli występuje tu Ron Perlman, czyli Hellboy i boski Clay z „Synów anarchii”, a w „Dłoniach” debiutuje w podwójnej roli bliźniaków wspaniała Tara Subkoff, która później zagrała m.in. w „Spojrzeniu mordercy” (była wspierającą się na lasce Sharon) i „Celi” (była Julią).

fot. kadr z filmy

Szkoda, że nie udało jej się zrobić większej kariery. W czasie #Metoo wyznała, że jej kariera przyhamowała, kiedy oparła się Harveyowi Weinsteinowi. Nie pozwoliła jednak, by to ją zatrzymało. Na początku XXI w. założyła swoją własną firmę i skupiła się na działalności ekologicznej i artystycznej. W 2015 r. wyreżyserowała też swój pierwszy film „#Horror”. Szkoda, że na ekranie nie można oglądać jej częściej. Jeśli nie jesteście fanami Ally Walker, to obejrzyjcie „Dłonie” dla Tary. Naprawdę warto.
Wspomnę też o sequelu z 1998 r., który powstał na potrzeby telewizji. U nas znany jest jako „Idealna ofiara”. Grają Kelly McGillis („Top Gun”) i Bruce Dern („Nebraska”, „Powrót do domu”).