„Ojczym”. Thriller na podstawie prawdziwej, przerażającej historii

W 1971 r. John List, pozornie przykładny obywatel miasteczka Westfield w New Jersey, zamordował swoją rodzinę – matkę, żonę i trójkę dzieci. Po zabójstwie zniknął i ukrywał się przez kolejnych 18 lat. Schwytano go dopiero w 1989 r. Jak się okazało – ożenił się ponownie i założył nową rodzinę.
Ta historia wydarzyła się naprawdę i przez blisko dwie dekady działała na wyobraźnię Amerykanów. Jak to możliwe, że człowiek popełnia tak straszliwą zbrodnię i przez tyle lat nie ponosi za nią kary? Nim Lista schwytano, na to pytanie postanowiło odpowiedzieć Hollywood.
W 1987 r, Joseph Ruben wyreżyserował kultowego już dziś „Ojczyma” („The Stepfather”), thriller, w którym bohater inspirowany Listem próbuje sobie ułożyć życie po morderstwie.

fot. kadr z filmu

Jego psychopatyczna natura dochodzi jednak do głosu, a jego nowa rodzina znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ruben, zręczny reżyser thrillerów psychologicznych – z „Synalkiem” i „Sypiając z wrogiem” na koncie – stworzył jeden z ciekawszych thrillerów lat 80. – zręczne połączenie dreszczowca i slahsera. Magazyn Entertainment Weekly wciągnął film Rubena na listę najstraszniejszych produkcji w historii kina (miejsce 22.) i w sumie nic dziwnego. Ta historia mogła się przydarzyć wszędzie, a co więcej – zainspirowana została prawdziwymi wydarzeniami. To wystarczy, by „Ojczym” przerażał bardziej niż kolejne odsłony „Piątku 13-go” i „Karła”.

„Ojczym” to zręczny thriller

Jerry’ego Blake’a poznajemy w mocnej, pierwszej sekwencji – naprawdę świetnej zrealizowanej. Pozornie przygotowuje się właśnie do kolejnego ciężkiego dnia w pracy – goli się, bierze prysznic, zakłada czystą koszulę. Gdyby nie krew, którą jest umazany, nie przyszłoby nam do głowy, że właśnie pracuje nad zmianą tożsamości. Kiedy wychodzi z łazienki i kieruje się w stronę drzwi zaczynamy rozumieć, że coś jest nie tak. Podpowiadają nam to smugi krwi na ścianie, bałagan i wreszcie – ciała. Blake właśnie zamordował swoją rodzinę i rusza w szeroki świat.
Mija trochę czasu, Blake zdążył się już zaaklimatyzować w nowym miasteczku. Tak bardzo, że żeni się z atrakcyjną wdową, która ma nastoletnią, nieco krnąbrną córkę – Stephanie. Jerry roi sobie, że oto właśnie stworzy nową rodzinę – idealną i kochającą.

fot. kadr z filmu

Niestety, pasierbica mu nie ufa, cierpliwość Jerry’ego zaczyna się wyczerpywać i w piwnicy obmyśla plan. Będzie musiał zamordować kolejną rodzinę i zmyć się jak najdalej od miejsca zbrodni. Stephanie podejrzewa, że z Jerry nie jest tym, za kogo się podaje i zaczyna prywatne śledztwo. Czy zdąży, nim Blake wprowadzi swój krwawy plan w życie?
„Ojczym” to świetny thriller, który umiejętnie dawkuje napięcie. Bywa przewidywalny, ale broni się wybornymi kreacjami aktorskimi, kilkoma mocnymi scenami i demoniczną motywacją głównego bohatera, która sprawia, że jest on prawdziwie przerażający. List tłumaczył, że zamordował swoją rodzinę, by uchronić ich dusze przed piekielnym ogniem. Twierdził, że bliscy odwrócili się od Boga. Filmowy Jerry chce po prostu idealnej rodziny, nie godzi się na kompromisy i wady u najbliższych. Traktuje rodzinę jak coś, co zużywa się po pewnym czasie i trzeba ją po prostu wyrzucić.

fot. kadr z filmu

Sequele i remake

Rolę Jerry’ego gra rewelacyjny TerryO’Quinn, który stworzył tu jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. Jego Jerry to przeciętniak z mroczną tajemnicą, zimnym wzrokiem, czerpie przyjemność z okrucieństwa. Maniak w uprasowanej koszuli i kumpel od niedzielnego grilla jednocześnie. Młodsze pokolenie kojarzy O’Quinna pewnie najbardziej z serialu „Lost – zagubieni”, ale O’Quinn ma na koncie blisko 120 ról filmowych i telewizyjnych. Grał m.in. w „Młodych strzelbach”, „Na ostrzu” i „Ślepej furii”. Jako Stephanie na ekranie towarzyszy mu wspaniała Jill Schoelen, w latach 80. jedna z popularniejszych młodych aktorek. Znacie ją z „Popcornu”, „Wagarów” i „Upiora w operze” z Englundem.
Jej matkę, łatwowierną Susan gra znana z „Aniołków Charliego” Shelley Hack. „Ojczym” zdobył garść nagród na międzynarodowych festiwalach, a O’Quinn był nominowany do Saturna jako najlepszy aktor. Film nie był wielkim sukcesem kasowym w czasie swojego przemarszu przez ekrany kin, ale odbił sobie to w wypożyczalniach VHS i szybko stał się dziełem kultowym. W 1989 r. powstał sequel, w którym Blake planuje morderstwo kolejnej rodziny, w 1992 r. – część trzecia. Ta ostatnia już bez udziału O’Quinna. Pierwsza część doczekała się też w 2009 r. remake’u, w którym rolę mordercy zagrał Dylan Walsh.