„Ucieczka nawigatora”. Klasyka kina przygodowego

„Ucieczka nawigatora” („Flight of the Navigator”) z 1986 r. to dziwny, niedoceniony film. Ma w sobie sporo smutku, a opowiada o dojrzewaniu, choć w dość niezwykłych warunkach. W końcu nie każdy nastolatek dorasta w cieniu porwania przez kosmitów.
David Freeman, 12-letni bohater filmu w reżyserii Randala Kleisera to zwyczajny dzieciak, który podkochuje się w sąsiadce i droczy z młodszym, wkurzającym bratem Jeffem. Dorasta w kochającej rodzinie i wydaje się nie mieć trosk.

fot. kadr z filmu

Życie Davida i jego rodziny zmienia się dramatycznie pewnego wieczoru, kiedy chłopiec wychodzi na spotkanie wracającemu do domu po ciemku Jeffowi i już nie wraca. Uznany najpierw za zaginionego, a potem za martwego nie daje znaku życia przez kolejnych osiem lat. Zapominany przez wszystkich (oprócz rodziców i brata) pewnego dnia pojawia się ponownie. Przez niemal dekadę nie zestarzał się ani chwili, a jego umysł nabrał przez ten czas niezwykłych umiejętności. David przechowuje w głowie wykresy, obliczenia i mapy należące do obcej cywilizacji.

fot. kadr z filmu

Przygoda i melancholia

Oczywiście zaczyna interesować się nim NASA (w pobliżu miejsca porwania chłopca amerykański rząd znajduje statek kosmiczny), a naukowcy ponownie rozdzielają chłopca z rodziną. Osamotniony i zdezorientowany David ucieka z rządowego ośrodka i przy pomocy Maxa, pokładowego komputera z kosmosu wraca do domu – do stęsknionych rodziców, młodszego brata, który stał się nagle starszym bratem. I starego życia za którym sam tęskni. Ale czy ten powrót będzie możliwy?
„Ucieczka nawigatora” to przygodowe kino naznaczone sporą dozą melancholii. David dorasta, zaczyna rozumieć, że życie jakie znał się skończyło. A w jego domu nie ma już dla niego miejsca.

Oczywiście produkcja Kleisera to nie przygnębiający dramat obliczony na wywołanie łez. Relacja Davida z Maxem, sztuczną inteligencją przemawiającą głosem Paula Reubensa, czyli kultowego Pee-Wee Hermana wprowadza sporo komizmu, podobnie jak zebrane wcześniej przez Maxa gatunki zwierząt z innych planet – rozkoszne stworki, zabawnie zaprojektowane i przeznaczone, by podbić serca młodszych widzów.
„Ucieczka nawigatora” ma niesamowity klimat lat 80., można ją porównać do „E.T.”, można postawić obok „Ostatniego gwiezdnego wojownika”. Film Kleisera zaskakuje świeżością – po blisko 35 latach od premiery wciąż wzrusza, a efekty specjalne i pomysły wykorzystane w filmie robią wrażenie.

fot. kadr z filmu

Ucieczka Joeya Cramera

Kleiser zaskoczył mnie tym filmem, bo jako reżyser uroczo tandetnego „Grease” i bardzo złej „Błękitnej laguny” nie dał mi się wcześniej poznać jako twórca wrażliwy. „Ucieczka nawigatora” to chyba jego najdoskonalsze dzieło, produkcja czarująca i wzruszająca. Z gatunku takich, które dziś już nie powstają. Oczywiście wielka w tym zasługa wcielającego się w Davida Joeya Cramera. Ta dziecięca gwiazda z Kanady zagrała też w „Ucieczce” Michaela Crichtona i „Klanie niedźwiedzia jaskiniowego”. Cramer skończył jak wielu aktorów,którzy zbyt wcześnie stali się sławni. Jego problemy z prawem (napad na bank, wyroki za posiadanie narkotyków, jazda samochodem po pijanemu) i dorosłe życie stały się w 2019 r. tematem filmu dokumentalnego „Life After the Navigator”. Rola tytułowego nawigatora (tak zwraca się do Davida Max) przyniosła mu nominację do przyznawanego filmom sci-fi, fantasy, akcji i horrorom Saturna.

fot. kadr z filmu

Na ekranie towarzyszą mu m.in. poruszająca w roli matki odzyskującej syna Veronica Cartwirght (Lambert z filmu „Obcy – 8. pasażer Nostromo”), Cliff De Young („Shock Treatment”, „Szkoła czarownic”) oraz Sarah Jessica Parker w jednej ze swoich pierwszych ról.
„Ucieczka nawigatora” była dystrybuowana przez studio Disneya, a film przy budżecie 9 mln dol. zarobił na całym świecie dwukrotność tej sumy. Warto zapoznać się ze wspaniałą ścieżką dźwiękową autorstwa niezastąpionego Alana Silvestri, autora muzyki m.in. do „Powrotu do przyszłości”. Silvestri wspaniale czuje kino przygodowe, a muzyka z „Ucieczki nawigatora” to wspaniały, choć pomijany dowód jego kunsztu. Wielbiciele psów na pewno będą z kolei oczarowaniu sekwencją początkową.