„C.H.U.D.” Zamieszkujący kanały humanoid ze skłonnością do kanibalizmu

Zamieszkujący kanały humanoid ze skłonnością do kanibalizmu. To mniej więcej oznacza skrót „C.H.U.D.”, tytuł filmu Douglasa Cheeka z 1984 r. Horroru z zadziwiająco zarysowanym tłem społecznym, świetnie napisanymi postaciami i naprawdę imponującymi efektami specjalnymi, charakteryzacją i zdjęciami. No i rewelacyjną muzyką autorstwa Martina Coopera, brytyjskiego mistrza syntezatorów.

fot. kadr z filmu

„C.H.U.D.” to na pierwszy rzut oka kolejna opowieść o wegetujących w kanałach potworach, które upasły się na toksycznych odpadach – pozostałościach po nietrafionych rządowych eksperymentach.
Film Cheeka zaczyna się od nastrojowej sceny: gdzieś tam, w kiepskiej dzielnicy Nowego Jorku, kobieta w średnim wieku wyprowadza psa. Dookoła nie ma żywej duszy, ze wszystkich stron otaczają ją puste oczodoły okien okolicznych kamienic, a na środku ulicy porusza się złowieszczo pokrywa oddzielająca powierzchnię od świata kanałów. Chwilę później kobieta znika, wciągnięta w ciemności przez istotę obdarzoną oślizgłą, wyraźnie zmutowaną dłonią.

fot. kadr z filmu

Potem poznajemy cały tłum głównych bohaterów. Jednym z nich jest George – niepokorny fotograf (znany m.in. ze „Sposobu Cuttera” i „Kevina samego w domu” John Heard), który zrobił zdjęcia kilku mieszkającym w okolicy bezdomnym. Drugim – prowadzący jadłodajnię dla biednych szemrany cwaniak A.J. (Daniel Stern – złodziej Marv z „Kevinów”), trzecim – kapitan policji Bosch. To A.J. pierwszy zauważy, że lokalni bezdomni giną bez śladu. Ale tylko ci, którzy szukają schronienia w kanałach. Zgłosi to Boschowi, który w wir poszukiwań rzuci się też z pobudek osobistych – to jego żona wyprowadzała psa w pierwszej scenie.

fot. kadr z filmu

Zło wcale nie mieszka w kanałach

Okaże się, że tajemnicze zaginięcia to sprawka zamieszkujących kanały mutantów. Swoją drogą, sceny, w których George przemierza labirynt podmiejskich korytarzy idąc za jedną z bezdomnych, są naprawdę wspaniale sfotografowane, a scenografia w „C.H.U.D.” naprawdę robi wrażenie. Okolica, w której dochodzi do zniknięć jest klaustrofobiczna, wyraźnie odcięta od reszty metropolii, jakby wyjęta z innego wymiaru. Sceny, w których ciężarna żona George’a najpierw bierze krwawy prysznic, potem broni się przed mutantami w pozornie bezpiecznym mieszkaniu też mają niezwykły klimat, a finał filmu trzyma w napięciu. To z kolei udało się uzyskać zabiegiem, który wspaniale sprawdził się już m.in. w „Obcym – 8. pasażerze Nostromo” – C.H.U.D.-y pojawiają się na ekranie w małych dawkach, pokazane np. w odbiciu, albo za pomocą zbliżeń na ich monstrualne detale. W efekcie ta produkcja, która przestraszy nawet weterana horrorowych seansów.

fot. kadr z filmu

„C.H.U.D.” może i jest horrorem, ale – podobnie jak późniejszy „Candyman” – poruszającym targające USA i nie tylko problemy społeczne. Znikający bezdomni zdają się nikogo nie obchodzić, a ich zemsta (to oni mutują w kanałach w oślizgłe bestie) wydaje się w pełni zasłużona. Społeczeństwo mieszkające na powierzchni przechodzi bowiem obok ubogich i potrzebujących obojętnie, a policja włącza się w poszukiwania, kiedy zaczynają ginąć „ważniejsi” obywatele.
„C.H.U.D.” na tle innych produkcji z tego okresu – podobnie jak „Noc pełzaczy” – wygrywa dobrze poprowadzonymi bohaterami i absurdalnym poczuciem humoru rozładowującym napięcie.

fot. kadr z filmu

A.J. jest zgorzkniałym byłym przestępcą, który pomaga bezdomnym pozornie dbając o własne interesy, ale tak naprawdę – z dobrego serca. George to trochę egoista, który zostawia żonę w ciąży i biegnie w poszukiwaniu swojego tematu, a Bosh – stereotypowy gliniarz, który pali papierosa za papierosem i sporo krzyczy.
W filmie Cheeka najbardziej przerażające bestie wcale nie mieszkają w kanałach. Uosabia je Wilson, tajemniczy wojskowy, który posunie się do wszystkiego, by ukryć nieudane wojskowe eksperymenty. Nawet jeśli to oznacza wysadzenie kanałów i dzielnicy Soho.

Co z tym sequelem?

To się ogląda! I choć „C.H.U.D.” nie zebrał piorunująco dobrych recenzji (właściwie to zebrał niemal jedynie złe) to dziś uznawany jest za jedną z rzadkich pereł kina klasy B, absolutną lekturę obowiązkową dla adeptów tej ważnej dziedziny kina.
Warto też w tym miejscu wspomnieć o obsadzie „C.H.U.D.-a”. Napisałam już, że George’a gra John Heard, który jest świetnym, choć niedocenionym aktorem. Ale prawdziwą gwiazdą filmu jest Daniel Stern, któremu udało się z postaci A.J.’a wyczarować bohatera wielowymiarowego, co w horrorach lat 80. jest raczej rzadkością. Niezły jest też Christopher Curry jako Bosch (mogliście go jeszcze oglądać m.in. w „Żołnierzach kosmosu”) oraz wcielająca się w żonę George’a Kim Greist, którą rok później można było oglądać jako dziewczynę snów Jonathana Pryce’a w „Brazil” Terry’ego Gilliama.

fot. kadr z filmu

Na dalekim trzecim planie wypatrzycie też Johna Goodmana, który zajada się burgerami, a potem ginie szybką, spektakularną (i bardzo krwawą) śmiercią.
W 1989 r. premierę miał sequel „C.H.U.D.-a” – film w komediowym, slapstikowym klimacie. Sympatyczny, choć z oryginałem mający niewiele wspólnego. Przypadł mi jednak do gustu na tyle, że napiszę o nim osobno.