"Zabójcza pięść", reż. Richard Pepin, rok prod. 1993, okładka VHS

„Zabójcza pięść”. Flash Gordon kontra mafia

Sam J. Jones w annałach popkultury zapisał się tytułową rolą „Flasha Gordona”, w którego wcielił się w rozkosznie kiczowatym filmie z 1980 r. Od tamtej pory zagrał w blisko 100 produkcjach, a lwia ich część to kino akcji klasy B, którego „Zabójcza pięść” („Fist of Honor”) jest wybuchowym, szybkim jak ciosy zadawane przez Jonesa przykładem.
Ten film z 1993 r. został wyreżyserowany przez Richarda Pepina, który pod szyldem wytwórni PM Entertainment zrobił jeszcze m.in. tytuły „Firepower”, „Bezszelestni mordercy” i „Ludzie z cienia”, a „Zabójcza pięść” była jego reżyserskim debiutem. Na koncie – o czym warto wspomnieć – ma też wiekopomny „Atak megakaraczanów”.
Fabuła jest tu nieskomplikowana jak wyprowadzenie prawego sierpowego. Oto Fist Sullivan (Fist to „pięść”) – dobroduszny bokser, który na usługach mafii ściąga długi, a nocami boksuje się gołymi pięściami. Uwikłany w gangsterskie porachunki i intrygi zostaje wykorzystany przez swoich przełożonych, a jego ukochana Gina, piosenkarka z nocnego klubu – zostaje przez nich zamordowana. Fist sprzymierzy się więc z rywalami swoich byłych szefów i w akcie zemsty złamie kilka szczęk.

„Zabójcza pięść”, reż. Richard Pepin, rok prod. 1993, fot. kadr z filmu

I o łamanie szczęk tu z grubsza głównie chodzi. Bo przecież nie o pogłębiony portret amerykańskiej mafii – tu gangsterzy są tak stereotypowi, jakby autor scenariusza, czyli Charles T. Kanganis (dla tego samego studia wyreżyserował m.in. dwa filmy akcji z Traci Lords – „Czas na śmierć” i „Zmuszona do zabijania”) obejrzał jedynie „Ojca chrzestnego” i uzbrojony tylko w wiedzę wyniesioną z tego seansu napisał te momentami karykaturalne postaci. Gangsterzy wygłaszają więc sentencje godne pretensjonalnych nastolatek, co smuci, zwłaszcza, że w jednego z nich wciela się Abe Vigoda – u Coppoli w trylogii „Ojciec chrzestny” wcielał się w Tessio.
Te dziecinne wersje gangsterów aż tak bardzo jednak nie drażnią, bo Sam J. Jones odwraca od nich uwagę swoją charyzmą. Jest tu idealnym herosem kina akcji – silnym, mocnym i milczącym, a przy tym wie, kiedy ironicznie się uśmiechnąć. Ma tu kilka scen, w których błyszczy i nie da się ukryć, że to dzięki jego nonszalancji „Zabójcza pięść” broni się całkiem nieźle. Zresztą dobrze jest też realizacyjnie – zdjęcia są ładne, zwłaszcza te nocne, są też obowiązkowe sceny erotyczne z saksofonem w tle, a sceny bijatyk są szybkie, agresywne i naturalne.

„Zabójcza pięść”, reż. Richard Pepin, rok prod. 1993, fot. kadr z filmu

Sam J. Jones jest tu oczywiście największą gwiazdą i to on niesie film na swoich muskularnych ramionach. Oprócz niego i Vigody grają tu jednak też inne znane fanom kina ery VHS twarze. W Ginę wcieliła się Joey House, dla której była to debiutancka rola. Aktorka wystąpiła potem jeszcze m.in. w komedii „Ucieczka z Edenu”, a potem często grywała w erotykach. W jednego z gangsterów wcielił się też Harry Guardino, który zmarł na raka płuc zaledwie dwa lata po premierze. Znać jego charakterystyczną twarz możecie np. z „Brudnego Harry’ego”, na koncie miał też dwie nominacje do Złotego Globu – za występy w filmach „Dom na łodzi” oraz „Gołąb, który ocalił Rzym”. Fani serii „Akademia policyjna” na pewno rozpoznają w szemranym gliniarzu Bubbę Smitha, czyli Hightowera, w którego wcielał się w niemal wszystkich częściach tej komediowej serii o niewydarzonych policjantach.