"Wnetrze terroru", reż. Andrew Stevens, rok prod. 1991, plakat

„Wnętrze terroru” 1 i 2. Roger Corman robi „Obcego” i wychodzi mu całkiem nieźle

Po sukcesie „Obcego – 8. pasażera Nostromo” powstało kilkadziesiąt filmowych klonów produkcji Ridleya Scotta. Od „Lewiatana” , który utrzymywał całkiem wysoki poziom, po koszmarki produkowane za garść dolarów przez Rogera Cormana, np. niesławne „Alien Temrinator”. „Wnętrze terroru” („The Terror Within”) z 1989 r. znajduje się gdzieś po środku stawki. Nie jest ani wybitną produkcją, ani też tanim, przaśnym gniotem. To zaskakujące, bo właśnie tego można się spodziewać po filmie sygnowanym nazwiskiem Rogera Cormana, króla kiczu, który w latach 80. zalewał rynek wypożyczalni kaset wideo swoimi tanimi produkcjami często zapożyczając pomysły od lepszych (a może po prostu majętniejszych?) od siebie.
Roger Corman ten film jednak tylko wyprodukował. Na stołku reżyserskim zasiadł Thierry Notz, facet od filmów „Obserwatorzy II” i „Niebezpieczny ładunek”. W obsadzie znalazły się gwiazdy wytwórni Cormana, cenione w świecie kina klasy B nazwiska: wściekle przystojny Andrew Stevens (psychopatyczny Derek z „Uwiedzenia”), legendarny George Kennedy („Nieugięty Luke”, a później wiele filmów klasy B), znana z „Domu IV” Terri Treas i intrygująca Starr Andreeff, która u Cormana grała już w kultowym dziś „Tańcu przeklętych”.

„Wnętrze terroru” po raz pierwszy

„Wnętrze terroru” to horror rozgrywający się w świecie po biochemicznej katastrofie. Przeżyła tylko garstka niedobitków ludzkości, w tym – pracownicy wojskowego laboratorium, którzy żyją pod ziemią. Na powierzchni hasają mutanci, niegdyś ludzie, a dziś całkiem nieźle zaprojektowane potwory. Mają jeden cel – ponownie zapłodnić kobiety w ciąży swoim nasieniem i doprowadzić do narodzin zmutowanego potomstwa. Na nieszczęście bohatera Stevensa – dziarskiego Davida – jego ukochana Sue jest w ciąży. Nie wspominając o tym, że dziecka spodziewa się też ocalona przez naukowców dziewczyna. Poród jednak nie będzie radosnym przeżyciem, a potwór, którego wyda na świat małomówna Karen wprowadzi w wąskich korytarzach podziemnego laboratorium terror, okrucieństwo i przerażenie.
David będzie więc walczył z naprawdę nieźle wyglądającym potworem. W ogóle realizacyjnie pierwsze „Wnętrze terroru” naprawdę daje radę. I nie chodzi jedynie o efekty specjalne i charakteryzację, ale też o pomysłowe zdjęcia, duszną scenografię i naprawdę niezłą atmosferę. Oczywiście wszystko to już widzieliśmy, ale „Wnętrze terroru” nie odżegnuje się od oczywistych inspiracji i bardzo umiejętnie je ogrywa. Dodatkowo – co wcale nie jest takie pewne w przypadku filmów produkowanych przez Cormana – brak tu nagości.

Terror od środka razy dwa

Pierwsze „Wnętrze terroru” było nawet pokazywane przez chwilę w amerykańskich kinach i przyniosło wytwórni New Concorde przyzwoity zysk. Nic więc dziwnego, że już w 1991 r. powstał sequel. Tym razem Stevens – dziś już odnoszący sukcesy reżyser i producent – w filmie nie tylko zagrał, ale także zadebiutował jako reżyser. W jednej z ról obsadził też swoją matkę, legendę aktorską Stellę Stevens („Zwariowany profesor”), a znacznie mniejszy budżet wykorzystał po to, by opowiedzieć zajmującą historię.

Po wydarzeniach z pierwszego filmu jego David żyje na powierzchni i zmaga się z trudami post-apokaliptycznej rzeczywistości, co sugeruje m.in. jego krzaczasta broda. W czasie swoich wędrówek poznaje piękną Ariel (naprawdę olśniewająca Clare Hoak, szerszej publiczności znana jako czarno-biała piękność z nieistniejącego klasycznego filmu oglądanego przez Kevina w „Kevinie samym w Nowym Jorku”) i postanawia zabrać ją ze sobą do siostrzanego laboratorium. Po drodze dziewczyna zostaje jednak zgwałcona przez jednego z mutantów, a ponieważ okazuje się, że nosi już wówczas pod sercem dziecko Davida, to wiadomo już, z czym to się wiąże.

Druga część nie jest tak sprawnie zrealizowana jak pierwsza (mimo zdjęć początkującego wówczas operatora – Janusza Kamińskiego, dziś już oscarowego laureata), ale opowiadana w niej historia bardziej angażuje. Może to przez dramat Ariel? A może szersze ukazanie świata, w którym ludzie na powierzchni starają się egzystować z mutantami i składają im ofiary z kobiet? Tak czy siak, dylogia „Wnętrze terroru” robi całkiem dobre wrażenie. A w drugiej części występują także znana u nas z serialu „Pogoda na miłość” Barbara Alyn Woods i Chick Vennera („Sam w lesie”).