"Imperium ciemności", reż. Mark Manos, rok prod. 1991, plakat filmu/okładka VHS

„Imperium ciemności”. Tani „Wideodrom”

O filmie „Imperium ciemności” z 1991 r. słyszałam od dłuższego czasu, głównie w kontekście „Wideodromu” Cronenberga, bo właśnie do tej produkcji „Imperium ciemności” często jest porównywane. Film Marka Manosa ma oczywiście znacznie mniej fanów, nie jest też w przeciwieństwie do dzieła Cronenberga żadnym majstersztykiem. Ot, inspirowane „Wideodromem” cyberpunkowe kino klasy B z aspiracjami. Co ciekawe, „Imperium ciemności” w 1991 r. pojechało nawet na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes, gdzie wyświetlano film w czasie Międzynarodowego Tygodnia Krytyków.
Ostatnio z kolei ja przypadkiem znalazłam go na YouTube i postanowiłam obejrzeć, zwłaszcza, że główną rolę gra tu Caindice Daly, którą kilka dni temu widziałam w „Łowcach”.
Tutaj wciela się w pozornie niewinną Eve, dziewczynę z Kansas, która przyjeżdża w niedalekiej , cyberpunkowej przyszłości do wielkiego miasta w poszukiwaniu siostry. Odniesienia do „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” i „Alicji w Krainie Czarów” są tu dość oczywiste, choć nienachalne. Eve znajduje siostrę, a właściwie jej martwe ciało w obskurnym hotelowym pokoju na jednym z pięter wieżowca, który okazuje się być seksualnym imperium. Na każdym z pięter mężczyźni przyszłości mogą zaznać kolejnych rozkoszy – od tańca z niechętnymi, sterroryzowanymi pięknościami, przez oglądanie wysmakowanego techno-porno, po śmiertelny rytuał, ostateczną nobilitację dla pracujących w wieżowców dziewcząt, które dzięki wstrzykiwanemu narkotykowi doznają orgazmu, co uwiecznione zostaje na taśmie.

„Imperium ciemności”, reż. Mark Manos, rok prod. 1991, kadr z filmu

Eve przybiera więc imię Dorothy pewna, że jej siostra została zamordowana. Postanawia stać się jedną z dziewcząt i piąć się w hierarchii na każdym piętrze zbierając informacje. Pomaga jej w tym przystojny detektyw, który stracił w budynku swoją policyjną partnerkę. Kobieta zniknęła, gdy próbowała infiltrować wieżowiec pod przykrywką.
Eve/Dorothy prowadzi więc własne śledztwo. A nie jest to łatwe. Piękna i seksowna szybko staje się popularna wśród klientów, co nie zaskarbia jej sympatii koleżanek. Poza tym nie ufa jej jeden z ochroniarzy/alfonsów, a ona sama musi jeszcze opędzać się od oślizgłych typów.
„Imperium ciemności” to film niespecjalnie oryginalny, ale intrygujący. Nie tylko dzięki techno przyszłości prezentującej się tu całkiem nieźle mimo wyraźnie mikrego budżetu. Historia Eve wciąga od pierwszej sceny, w której dziewczyna rozmawia z taksówkarzem wiozącym ją do tytułowego, wielopiętrowego Imperium. Szkoda tylko, że finał filmu rozczarowuje, bo Manos umiejętnie buduje napięcie, które wydaje się prowadzić do czegoś głębszego. Cóż, łatwo w czasie seansu zapomnieć, że to tylko film klasy B.

„Imperium ciemności”, reż. Mark Manos, rok prod. 1991, kadr z filmu

Możliwe jest to także dzięki niezłemu aktorstwu. Wcielająca się w Eve/Dorothy Candice Daly to aktorka w typie gwiazdy Złotej Ery Hollywood, chłodna blondynka z klasą. Znacie ją być może z „Łowców”, w których w Paragwaju ścigała nazistów, kojarzycie pewnie z „Zombie – pożeracze mięsa 3”. Kilkanaście lat po premierze „Imperium ciemności” już nie żyła. W wieku 38 lat przedawkowała narkotyki, a jej ciało znaleziono w zrujnowanej melinie. Oglądanie „Imperium ciemności” z tą wiedzą jest więc znacznie bardziej wstrząsające.
Na ekranie partnerują jej m.in. znakomity aktor charakterystyczny, czyli Tracey Walter – znany m.in. z burtonowskiego „Batmana”, czy „Conana Niszczyciela” i John Doe – aktor i muzyk – znany m.in. z filmów „Wykidajło”, „Wuyatt Earp” i „Znikającego punktu”.