"Sekstelefon", reż. Michael Schroeder, rok prod. 1988, plakat

„Sekstelefon”. Strzeż się maniaka w masce klauna

Thrillery erotyczne z lat 80. i 90. jasno pokazują, że praca w sekstelefonie gwarantuje bliskie spotkanie z seryjnym mordercą. Tak było m.in. w przypadku „Intymnego nieznajomego” z Debbie Harry, tak jest i z „Sekstelefonem” („Out of the Dark”) w reżyserii Michaela Schroedera, który na koncie ma m.in. drugą część serii „Bezlitosny” i dwie odsłony cyklu „Cyborg”. „Sekstelefon” nie jest jednak śliskim thrillerem, w którym kryminalna fabuła jest jedynie pretekstem dla kolejnych scen erotycznych. To solidna produkcja z tłumem charyzmatycznych gwiazd w rolach drugoplanowych. I choć ujawnienie tożsamości zabójcy w finale niespecjalnie zaskakuje, robi to naprawdę sprawna realizacja. Jest w „Sekstelefonie” kilka zachwycających ujęć, dla których warto tę produkcję z 1988 r. obejrzeć.

Fabuła jest oczywiście mało skomplikowana. Oto w Los Angeles, na jednej z bocznych ulic prężnie działa mała firma oferująca seks przez telefon. Prowadzi ją seksowna Ruth (Karen Black – ikona kina klasy B lat 70., nominowana do Oscara za rolę w filmie „Pięć łatwych utworów). Jej pracownice to aspirujące modelki, aktorki, dziewczyny, które marzą o wielkiej karierze. W pobliżu snuje się były mąż Ruth, zapijaczony fotograf (król aktorstwa charakterystycznego – znany m.in. z „Podwójnego uderzenia” Geoffrey Lewis), a dziewczęta regularnie fotografuje też przystojny Kevin (Cameron Dye, który grał np. w „Ostatnim gwiezdnym wojowniku”). Rozbieganym wzrokiem wodzi za ich zgrabnymi sylwetkami natomiast wycofany Stringer – księgowy z apetytem na sadystyczny seks. Gra go Bud Cort, czyli Harold z filmu „Harold i Maude”. Jeden z tych trzech mężczyzn jest mordercą. Bo naturalnie – na dziewczyny z sektelefonu poluje maniak w masce klauna. Po piętach depcze mu skwaszony policyjny detektyw (wspaniały jak zawsze Tracey Walter, czyli Miller z „Komorników”), a w jednej ze scen pojawia się nawet Divine (w swojej kobiecej postaci muza Johna Watersa znana m.in. z „Różowych flamingów”) w swej ostatniej roli. Divine gra tutaj gburowatego śledczego, który próbuje przejąć śledztwo.

Ale nie zamyka jeszcze pochodu kultowych gwiazd, które wystąpiły w filmie. Zobaczycie tu też wspaniałą Starr Andreeff („Taniec potępionych”) jako pozornie nieśmiałą dziewczynę, która ujmuje szefową sekstelefonu swoim talentem do prowadzenia sprośnych rozmów, a jedną z zamordowanych w pierwszej połowie filmu gra Karen Mayo-Chandler, znana m.in. z filmów „Stripped to Kill 2: Live Girls” i „Hard to Die”.
Film ma interesujący klimat przywołujący najlepsze tradycje slasherów z lat 70., scena, w której Mayo-Chandler pozuje w oparach mgły do zdjęć zachwyca wizualnie, a intryga trzyma a napięciu. Nawet przewidywalne zakończenie filmu, choć nie wywołuje szoku i niedowierzania (scenariusz podsuwa widzowi trudne do zignorowania tropy) nie psuje seansu. Pewnie dlatego, że całość polana jest sosem z czarnego humoru.