"Dziki teksański wiatr", reż. Joan Tewkesbury, rok prod. 1991, na zdj. Dolly Parton

„Dziki teksański wiatr”. Dolly Parton gra i śpiewa

Kierowana niezdrowym zainteresowaniem (polska okładka VHS opublikowana na facebookowym fanpejdżu Muzeum Kaset VHS obiecywała „elektryzującą, grę, sadyzm i tajemnicze zabójstwo”, więc nie mogłam się oprzeć) obejrzałam telewizyjny film „Dziki teksański wiatr” („Wild Texas Wind”), w którym główną rolę gra sama Dolly Parton. Gdyby nie ona – anielsko piękna w iście amerykańskim stylu, w dodatku obdarzona czystym jak górski strumień głosem – zapewne wyłączyłabym „Dziki teksański wiatr” po 10 minutach. A i tak gratulowałabym sobie w duchu, że wytrwałam tak długo. Ta produkcja z 1991 r. nie dotrzymuje żadnej z okładkowych obietnic. Jej najjaśniejszym punktem są piosenki, które Parton – także producentka filmu i autorka pomysłu – wykonuje na ekranie. Nie wystarczająco często jednak, by zagłuszyć fatalne dialogi i ogólną mizerię lejącą się z kolejnych scen.

Reżyserką „Dzikiego teksańskiego wiatru” jest Joan Tewkesbury, scenarzystka „Nashvillle” Roberta Altmana, filmu, który przyniósł jej nominację do brytyjskiej nagrody BAFTA za najlepszy scenariusz. „Dziki teksański wiatr” opowiada historię żwawej piosenkarki muzyki country. Thiola „Big T” Rayfield ma twarz Dolly Parton i podobnie jak najsłynniejsza piosenkarka muzyki country na świecie – zamiłowanie do ekscentrycznych strojów zdobionych frędzlami, kowbojskich kapeluszy i różu. Thiola wraz ze swoim zespołem koncertuje po całym Teksasie, wciąż jednak nie zbliża się do upragnionej popularności. Kiedy poznaje Justice’a Parkera wydaje jej się, że złapała pana Boga za nogi. Justice jest czarujący, przystojny (w ten niepokojący sposób, w jaki przystojny jest Gary Busey, bo to on gra tę postać) i ma pomysł na karierę Thioli. Zostaje jej menadżerem i kochankiem, zapewnia o wielkiej miłości. Jednocześnie bije Thiolę, która po każdych przeprosinach postanawia do niego wrócić. Bicie jednak eskaluje i w końcu Justice zostaje zamordowany. Jakieś 10 minut przed końcem filmu. W finale dowiadujemy się, kto go zamordował, ale „tajemnicze morderstwo” hucznie zapowiadanie na okładce VHS nie wywołuje specjalnych emocji.

„Dziki teksański wiatr”, reż. Joan Tewkesbury, rok prod. 1991, na zdj. Dolly Parton – fot. IMDB

„Dziki teksański wiatr” miał być zapewne chwytającym za serce dramatem, ale przede wszystkim – okazją dla Parton by zaśpiewała kilka miłych dla ucha kawałków i przypomniała widzom, że jest też niezłą aktorką, co pokazała już m.in. w filmach „Najlepszy mały burdelik w Teksasie” oraz „Stalowe magnolie”. Niestety, pomimo poważnego tematu, jakim jest przemoc domowa, film Tewkesbury budzi raczej zażenowanie. Scenariusz jest bardzo infantylny, a Thiola wychodzi w finale z więzienia – niewinna odsiadywała wyrok za zabójstwo – w stroju, w którym mogłaby od razu wskoczyć na scenę. Dla fanów muzyki country plusem będzie nie tylko obecność Parton ale i muzyka Raya Bensona oraz gwiazdy country Williego Nelsona. „Dziki teksański wiatr” miał być pierwszym z wielu telewizyjnych produkcji z bohaterami Parton i Bensona, na szczęście pomysł upadł.