"Kochanek śmierci", reż. Doug Campbell, rok prod. 1997, plakat - Amazon

„Kochanek śmierci”. Campowy thriller z gwiazdami

Oglądanie nieco zapomnianych gwiazd w kiepskim filmie jest jednocześnie fascynujące i przygnębiające. W „Kochanku śmierci” grają trzy takie sławy: znany z dwóch części „Gremlinów” Zach Galligan, Ashley Laurence z „Hellraiserów” i Mary Crosby, córka Binga, znana m.in. z kultowych „Lodowych piratów” czy erotycznej „Chemii ciała”. „Kochanka śmierci” wyreżyserował Doug Campbell: kilka lat temu dał nam campowy thriller „Stalked by My Doctor”, który zapoczątkował całą serię, a opowiada o obleśnym lekarzu (wspaniały Eric Roberts) ze słabością do swych atrakcyjnych pacjentek. „Kochanek śmierci” też ma nieco campowy klimat, ale w przypadku takiej fabuły trudno by było inaczej.

Galligan i Crosby grają maniakalne rodzeństwo – Erika i Danę. On morduje dziewczyny, które go odrzuciły, ona – z zazdrości, bo łączy ich kazirodcze uczucie – zabija te, które zdobyły jego serce. Kiedy w oko wpada Erikowi piękna Jennifer (Laurence), Dana postanawia pozbyć się rywalki. Jennifer oczywiście nie wie, że z jej nowym chłopakiem coś jest nie tak. Zauroczona jego manierami, wykształceniem i oddaniem lekceważy sygnały, że wybranek jej serca to psychopatyczny morderca. Kiedy jej eks próbuje przemówić jej do rozsądku, Jennifer postanawia go zlekceważyć. Jak można się domyślać, nie skończy się to najlepiej.

„Cupid”, reż. Doug Campbell, rok prod. 1997

„Kochanek śmierci” to lekki dreszczowiec o facecie z obsesją na punkcie zakochania. Szczęśliwie, nikt z zaangażowanych nie podchodzi do tej historii poważnie i dlatego film Campbella ogląda się całkiem przyjemnie, choć według wszystkich standardów jest po prostu fatalny. Nie przeszkadzały mi jednak ani nielogiczności, ani sztampowa fabuła, ani nawet głupota bohaterów. Być może ma to coś wspólnego z tym, że autorem scenariusza jest David Benullo, który napisał też „W 80 dni dookoła świata” z Jackie Chanem – sympatyczną komedię przygodową z nieźle napisanymi dialogami. I dzięki niemu „Kochanek śmierci” ma pewną lekkość, której często brakuje podobnym produkcjom.