"Władca iluzji", reż. Clive Barker, rok prod. 1995, okładka wyd. Blu-ray

„Władca iluzji”. Trzeci film Clive’a Barkera

Trzeci i na razie ostatni film wyreżyserowany przez Clive’a Barkera, brytyjskiego księcia grozy, który odcisnął swoje piętno na literackim i filmowym horrorze tworząc m.in. „Hellraisera” czy „Nocne plemię”. Podobnie jak poprzednie filmy Barkera, „Władca iluzji” („Lord of Illusions”) jest oparty o jego prozę. A konkretnie na opowiadaniu „Ostatnia sztuczka” ze zbioru „Księgi krwi” choć Barker wprowadził nieco zmian w filmowej wersji.
„Władca iluzji” z 1995 r. to horror neo-noir, mieszanka, która z łatwością mogła Barkerowi wybuchnąć w twarz, gdyby źle odmierzył jej składniki. Barker jednak – co oczywiste – zna swoją prozę najlepiej i właśnie dlatego tak się nie stało. Choć „Władca iluzji” może być dla fanów kina grozy rozczarowującym seansem. Nie o strach bowiem tu najbardziej chodzi.

Akcja filmu zaczyna się na pustyni Mojave w latach 80. Tam, w zrujnowanym domu swoich wyznawców zebrał wokół siebie Nix – czarnoksiężnik władający czarną magią i planujący unicestwienie świata. Powstrzymuje go dawny apostoł, Philip Swann, który niszczy Nixa, a jego zapieczętowane zaklęciami ciało zakopuje na bezkresnej pustyni. Mija 13 lat, Swann jest teraz słynnym iluzjonistą, a niedobitki wyznawców Nixa planują wskrzeszenie swego mistrza. W to wszystko wplątany zostaje nieco wymięty prywatny detektyw Harry D’Amour, który – wynajęty przez piękną żonę Swanna – ma odkryć, kto zagraża magikowi.

„Władca iluzji”, reż. Clive Barker, rok prod. 1995, kadr z filmu

„Władca iluzji” wciąga od klimatycznych pierwszych minut i utrzymuje uwagę widza aż do końca. To klasyczna opowieść o walce dobra ze złem, w której niezainteresowany heroizmem bohater musi ocalić świat od zagłady i ochronić ukochaną kobietę, a przy okazji znaleźć jeszcze czas na wygłoszenie kilku suchych żartów. Film Barkera przeraża dość realistycznym ukazaniem fanatycznego oddania wyznawców Nixa gotowych dla niego nie tylko klękać na kawałkach szkła, ale także umrzeć, przeraża też powstałymi w wyobraźni Barkera monstrami, a najbardziej samym Nixem, który jako uosobienie zła sprawdza się doskonale i wywołuje ciarki strachu na kręgosłupie, zwłaszcza po powrocie do życia, po którym nie prezentuje się zbyt świeżo. Wciela się w niego Daniel von Bargen, aktor zmarły w 2015 r., znany również z filmów „Wysłannik przyszłości” i „Nagi instynkt”.

Cyfrowe efekty wykorzystane we „Władcy iluzji” nie robią dziś wrażenia, a wręcz w kilku scenach rażą, te praktyczne jednak wciąż prezentują się nieźle, podobnie jak scenografia i charakteryzacja. Jest tu też kilka efektownych scen akcji, a wcielający się w Harry’ego Scott Bakula – znany najbardziej u nas chyba z serialu „Zagubiony w czasie” – dobrze odnajduje się jako detektyw w stylu postaci Chandlera zagubiony w świecie czarnej magii i czcicieli szatana.

„Władca iluzji”, reż. Clive Barker, rok prod. 1995, kadr z filmu

Na ekranie towarzyszą mu m.in. Famke Janssen na rok przed sukcesem „GoldenEye” i Kevin J. Connor („Mumia”) jako Swann. Barker wybrał Janssen do roli osobiście, a ta para spotkała się jeszcze w 1998 r. na planie sympatycznego monster movie „Śmiertelny rejs” Stephena Sommersa. Wrażenie robi też Barry Del Sherman jako ubrany jak fan berlińskiej sceny techno Butterfield, najwierniejszy wyznawca Nixa.

Szkoda tylko, że „Władca iluzji” dotyka jedynie powierzchownie tego, co najbardziej interesujące: tajemniczego świata magików, którzy zazdrośnie strzegą swoich sztuczek, gotowi zabić by chronić swe sekrety. Nie odpowiada też na pytanie, co porwało akolitów Nixa w tym nieco obłym, zupełnie niecharyzmatycznym maniaku. Sam Barker tłumaczył, że zależało mu na tym, by Nix był nieinteresującym gościem z przerośniętym ego, który „chciał być bogiem, ale zmienił zdanie”. Trudno jednak zrozumieć, skąd wzięła się jego moc i dlaczego jego wyznawcy podążali za nim tak bezrozumnie. Film zebrał dobre recenzje, choć nie rzucił krytyków na kolana. Nie zarobił też zbyt wiele w kinach i ledwo zarobił na swój 11-milionowy budżet.