"Rycerz uliczny", reż. Albert Magnoli, rok prod. 1993, plakat

„Rycerz uliczny”. Jeff Speakman w lśniącej zbroi

W jednej ze scen grany przez Jeffa Speakmana Jake Barrett – główny bohater wyprodukowanego w 1993 r. „Rycerza ulicznego” („Street Knight”) – zostaje z przekąsem nazwany „rycerzem”, który w lśniącej zbroi, na białym koniu staje w obronie uciśnionych. Kwituje to oczywiście krzywym uśmieszkiem, ale „Rycerz uliczny” w reżyserii Alberta Magnoli to właśnie uwspółcześniona, przerobiona na modłę kina klasy B opowieść o błędnym rycerzu, który grzechy przeszłości próbuje wymazać heroicznymi czynami.
Honor Barretta został splamiony, gdy nie udało mu się ocalić małej dziewczynki. Wspomnienie ginącego z rąk psychopaty dziecka prześladuje Barretta, który po tej tragedii zrezygnował nawet z pracy policjanta, bo uznał, że jest już niegodny odznaki. Teraz zarabia na życie jako mechanik samochodowy, ale oczywiście niedane będzie mu beztroskie grzebanie się w silnikach: Los Angeles rozdarte zostaje wojną gangów i Barrett zostanie wciągnięty w sam jej środek. O pomoc w znalezieniu zaginionego brata – członka jednego z gangów – prosi Barretta piękna Rebecca, a jak wiadomo rycerze rzadko odmawiają pomocy kobietom w opałach.

„Rycerz uliczny”, reż. Albert Magnoli, rok prod. 1993

Barrett zaczyna więc prywatne śledztwo, które wiedzie go do konfrontacji z Jamesem Franklinem, niegdyś także policjantem, dziś – królem przestępców. Z Rebeccą połączy Jake’a romans i od pewnego momentu Barrett będzie właściwie szukał przyszłego szwagra, a po drodze weźmie oczywiście udział w kilku efektownych bijatykach i strzelaninach. W finale okaże się, że cały ten wysiłek miał sens – znów jest godzien odznaki gliniarza z Los Angeles i może wrócić do służby po latach wygnania.
„Rycerz uliczny” to przyjemne kino klasy B z niezłym budżetem i aktorstwem na poziomie. Magnoli – ten od „Purpurowego deszczu” i licznych teledysków Prince’a – wprowadził do tego akcyjniaka niemal teledyskową estetykę. Film wyprodukowany został przez wytwórnię Cannon Films, która w 1993 r. powoli już zwijała manatki, wcześniej jednak dała światu szereg hitów ery VHS – m.in. serię „Amerykański ninja”, kultowego dziś „Cyborga” i wiele innych filmów, które królowały w wypożyczalniach kaset wideo. Jak miało się okazać – „Rycerz uliczny” był ostatnią produkcją w dorobku kultowego studia.

Z kolei „Rycerz uliczny” dla Jeffa Speakmana miał być trampoliną do sławy. Typowany na kolejną wielką gwiazdę kina kopanego Speakman miał charyzmę, prezencję hollywoodzkiego gwiazdora lat 50. i przede wszystkim umiejętności. Jako dziecko, pod wpływem popularności serialu „Kung Fu” zaczął trenować sztuki walki i dziś ma czarne pasy w Amerykańskim Kenpo i japońskim Gōjū-ryū. Karierę filmową – tak jak wielu mistrzów sztuk walki, którzy zaliczyli udany transfer do świata filmu – zaczął pod koniec lat 80., kiedy świat czekał z utęsknieniem na kolejnych Van Damme’ów. W 1991 r. zagrał swoją pierwszą główną rolę – w niezłej „Niezawodnej obronie”, a już dwa lata później wystąpił w „Rycerzu ulicznym”. Wielką gwiazdą ekranu nie został jednak nigdy. Ostatnią filmową rolę zagrał 17 lat temu, zawsze jednak był bardzo aktywny w świecie sportów sztuk walki – do 2018 r. pełnił np. funkcję prezesa Międzynarodowej Federacji Kempo.

W „Rycerzu ulicznym” oprócz niego grają też: jak zawsze niezawodny w rolach oprychów Christopher Neame (Fallon z „Licencji na zabijanie”) i znana z roli w „Nemezis” Alberta Pyuna Jennifer Gatti. Krytycy oczywiście powitali „Rycerza ulicznego” sceptycznie, gdybyśmy jednak mieli słuchać krytyków to przeszłoby nam koło nosa wiele perełek ery wypożyczalni. A ten film ze Speakmanem bez wątpienia się do nich zalicza.