"Nocny ogień", reż. Mike Sedan, rok prod. 1994

„Nocny ogień”. Shannon Tweed i Rochelle Swanson kroją pomidory

Tylko dwa powody pozwalają widzowi wytrwać do końca filmu „Nocny ogień” („Night Fire”) z 1994 r. Pierwszy z nich to Shannon Tweed – królowa przeznaczonego na półki VHS thrillera erotycznego lat 90., drugi – kipiąca erotyczną energią, charyzmatyczna Rochelle Swanson. Tej ostatniej, w przeciwieństwie do Tweed, nigdy nie udało się zaistnieć w świadomości szerszej publiczności. Oczywiście, role w filmach „Cyber-strefa”, „Czarodziejka” i „Zakazane sny”, a także liczne występy u boku Tweed w dreszczowcach erotycznych, zaskarbiły jej uwielbienie sporej rzeszy fanów, Swanson od 20 lat nie zagrała jednak w żadnej produkcji.
Szkoda, bo w „Nocnym ogniu” Mike’a Sedana (weterana gatunku) stworzyła zdecydowanie najciekawszą rolę. Oczywiście jak na niskie standardy obowiązujące w kasetowych erotykach, w których sceny erotyczne to najważniejsza część fabuły, a takie szczegóły jak spójna historia czy dialog rzadko zaprzątają głowy twórców.

Shannon Tweed i Rochelle Swanson w filmie „Nocny ogień”, 1994, fot. MUBI

Swanson gra tu wyuzdaną Gwen, piękniejszą połowę zbrodniczego tandemu przestępców, którzy nie cofną się przed pospolitą kradzieżą, ale specjalizują się w piętrowych intrygach i manipulacji. Wspólnikiem Gwen jest krewki Cal (znany np. z „Niekończącej się miłości” z Brooke Shields Martin Hewitt). Razem pod pretekstem zepsutego w okolicy auta wkradają się w łaski zamożnej, lecz znudzonej sobą pary – Lydii (Tweed) i Barry’ego (znany z „Footloose” i „Twierdzy”) John Laughlin). Ona to zapracowana bizneswoman, która nie ma czasu i ochoty na seks, on – spragniony namiętności brutal, toksyczny i agresywny wobec żony. Gwen i Cal na początku świetnie się bawią rozgrywając pokręcone małżeństwo, szybko jednak orientują się, że nie tylko oni prowadzą tu jakąś grę. Rzecz jasna: na refleksje będzie za późno.

„Nocny ogień” nie jest na pewno najlepszym thrillerem erotycznym w dorobku Tweed, nie jest też zdecydowanie najgorszym. Z pewnością jest to thriller nieco inny niż te, do których królowa rozbieranych dreszczowców nas przyzwyczaiła. Po pierwsze sama występuje w negliżu zdecydowanie rzadziej niż w innych produkcjach ze swoim udziałem, po drugie – gra nietypową dla siebie rolę ofiary, która postanawia w końcu walczyć. I to nie z przestępcami, których wpuściła do domu, a bestią, której przysięgła wierność przed ołtarzem. Dla wielbicieli gatunku może to być miła odmiana, dla wszystkich innych „Nocny ogień” to po prostu kolejna produkcja klasy B, która powstała w erze VHS i wraz z nią odeszła w niebyt. Uwaga na zmysłową scenę krojenia pomidorów w wykonaniu Tweed i Swanson.