"Firehead", reż. Peter Yuval, rok prod. 1991, plakat

„Firehead”. Christopherze Plummerze, cóżeś ty uczynił

Od dłuższego czasu fascynuje mnie mroczna karta w przeszłości Christophera Plummera, zmarłego kilka lat temu zdobywcy Oscara za rolę w „Debiutantach”, wybitnego aktora, który najgorszy film potrafił wynieść na wyższy poziom nawet kilkuminutowym występem.

Plummer na koncie miał ponad 200 ról filmowych oraz telewizyjnych, w tym sporo w tanim kinie klasy B. Być może był filantropem, który postanowił wykorzystać swój talent i ulepszyć wątpliwe dzieła, w których występował? A może po prostu profesjonalistą, który przyjmował każdą rolę, bo na plan zdjęciowy chodził po prostu do pracy. Trudno nie zadawać sobie tych pytań w czasie seansu filmu sci-fi „Firehead” z 1991 r. To jeden z tych, który twórcy postanowili reklamować moim ulubionym rodzajem plakatu: widnieją na nim głowy wyrastające z nicości. W tym przypadku są to całkiem niezłe głowy. Należą nie tylko do Plummera, ale i Chrisa Lemmona (syna Jacka), oraz zdobywcy Oscara za rolę w „Edzie Woodzie” (wcielił się w Belę Lugosiego) Martina Laundau.

„Firehead” to opowieść o superżołnierzu-cyborgu, który w czasie tłumienia krwawej rewolucji w Estonii postanawia jednak myśleć samodzielnie, co nie podoba się jego przełożonym. Zerwana ze smyczy maszyna do zabijania jedzie do USA, gdzie pomóc w jego schwytaniu ma naukowiec Hart (Lemmon, który nie tylko jest do ojca niezwykle podobny fizycznie, ale też wydaje się go świadomi imitować, co daje nieco upiorny efekt) sprzymierzony z agentką specjalną Meilą. W ciemnościach knuje właśnie Plummer, który chciałby superżołnierza wykorzystać do własnych celów, a Landau pojawia się tylko w kilku scenach, prawdopodobnie po to, by jakoś usprawiedliwić swoją obecność na plakacie.

„Firehead” to bardzo tani i kiepsko napisany film akcji z elementami sci-fi. Niewiele jest tu sensu, a w meandrach fabuły łatwo się pogubić. Do śledzenia akcji z uwagą zniechęcają też niezbyt sympatyczni bohaterowie. Gdzieś w połowie w fabule pojawia się też nagle mała dziewczynka, która jeździ samochodem, a Hart pozwala jej się snuć nocami po ulicach (nie zrozumiałam, czy to jego córka, sąsiadka, czy bratanica). Smutno też patrzy się na Lemmona, który niedawno wystąpił jako swój ojciec w netflixowej „Blondynce”, a całą karierę zbudował na rolach w kinie klasy B. Najbardziej popularna z nich to ta w filmach i serialu „Grom w raju”, w których partnerował mu Hulk Hogan.