Freejack, 1992, fot. Warner Bros

„Freejack”. Anthony Hopkins chce być Emilio Estevezem. Pomaga mu w tym…Mick Jagger

Rotten Tomatoes próbuje mi wmówić, że „Freejack” to kiepski film. Na najsłynniejszym agregatorze recenzji w sieci, film Geoffa Murphy’ego, na podstawie 20 recenzji został oceniony na zaledwie 14 proc. To wielki błąd, bo „Freejack” to jeden z ciekawszych filmów sci-fi lat 90. i produkcja, która właśnie teraz jest przerażająco aktualna.

Freejack, 1992, fot. Warner Bros

Geoff Murphy wyreżyserował „Freejack” w 1992 roku, dwa lata po filmie „Młode strzelby II”, na planie którego po raz pierwszy pracował z Emilio Estevezem, we „Freejack” grającego Alexa Furlonga, głównego bohatera. Estevez w latach 80. i na początku lat 90. był w Hollywood na topie. Syn Martina Sheena i brat Charlie’ego zagrał w wielu kultowych filmach lat 80., po czym z kina młodzieżowego zręcznie przeskoczył do kina akcji. Dziś niewielu pamięta o jego istnieniu, ale w roku 1992, w którym „Freejack” miał premierę, Emilio Estevez chodził na bankiety, a po plecach poklepywali go najpotężniejsi producenci w mieście.

Freejack, 1992, fot. Warner Bros

Scenariusz filmu napisany został na podstawie powieści „Nieśmiertelność na zamówienie” autorstwa zmarłego już Roberta Sheckleya, który wymyślił np. „Człowieka-kondora”. Akcja filmu zaczyna się w 1991 roku. Młody, zadziorny kierowca rajdowy, Alex Furlong przygotowuje się do decydującego wyścigu. Wraz z dziewczyną, Julie, planuje już swoją świetlaną przyszłość. Niestety, w trakcie wyścigu dochodzi do spektakularnego wybuchu – samochód Alexa staje w płomieniach, ale jego ciało nigdy nie zostaje odnalezione.

Freejack, 1992, fot. Warner Bros

Okazuje się, że Alex został porwany przez łowcę nagród z przyszłości – budzi się w roku 2009. Przeniesiony ze swoich czasów do ponurego świata jutra nie traci czasu. Dowiaduje się, że w 2009 roku bogaci ludzie mogą przejąć ciało tych, którzy zginęli lata wcześniej. Wystarczy tylko, że je sobie zamówią. Alex jednak nie docenia tego, że dostał drugie życie i że mógł po prostu zginąć w wypadku i nigdy nie wrócić. Woli uciekać przed łowcami nagród, odnaleźć swoją dawną dziewczynę i przy okazji – dać prztyczka w nos bogatym elitom, którym wydaje się, że inni żyją dla ich rozrywki i wygody.

Freejack, 1992, fot. Warner Bros

„Freejack” to kawał mocnego, dobrego kina sci-fi. Film ma klimat, świetne – jak na początek lat 90. efekty specjalne – klimatyczną muzykę Trevora Jonesa i przede wszystkim – rewelacyjną obsadę. Emilio Estevez gra Alexa Furlonga, a to już jest wystarczający powód, aby „Freejack” obejrzeć. Ale jego dziewczynę gra Renee Russo tuż po roli w „Zabójczej broni 3”, łowcę nagród Vacendaka Mick Jagger (i jest w tej roli świetny!!!) a bogacza, który czyha na śliczną buźkę Esteveza…Anthony Hopkins.

Film Murphy’ego nie spodobał się widzom już podczas pierwszych pokazów. Estevez narzekał potem, że reżyser za bardzo skupił się na akcji, a za mało – na treści. Anthony Hopkins w jednym z późniejszych wywiadów dodawał, że to jeden z najgorszych filmów, w jakich zagrał (teraz, zwłaszcza po „Ukojeniu” musiałby chyba zrewidować ten pogląd). Ostatecznie 40 proc. filmu zostało nakręcone na nowo, ale niewiele to pomogło – krytycy byli bezlitośni.

Dziś, po niemal 30 latach na „Freejack” można spojrzeć znacznie przychylniejszym okiem. To przedstawiciel wymierającego już gatunku klimatycznych filmów s-f, filmów, które oglądało się po tysiąckroć na kasecie VHS i za każdym razem zapominało się o tym, że to tylko film. Poza tym, miło przypomnieć sobie czasy, w których Emilio Estevez był tak wielką gwiazdą, że jego nazwisko na napisach początkowych pojawiało się jako pierwsze.