„Hollywoodzkie prostytutki uzbrojone w piły mechaniczne”. W tym roku kończą 30 lat!

Film „Hollywoodzkie prostytutki uzbrojone w piły mechaniczne” zaczyna się od zapewnienia, że piły mechaniczne użyte w filmie są jak najbardziej prawdziwe, a posługują się nimi profesjonalistki. Dlatego, nierozważnie byłoby naśladować je w domu. Zwłaszcza, jeśli jesteście nadzy i właśnie macie zamiar uprawiać energiczny seks. Nakręcony w pięć dni film Freda Olena Raya dziś jest już kultowym klasykiem i w tym roku obchodzi swoje 30. urodziny. Zaliczany do „najwspanialszych filmów klasy B w historii” do dziś zachwyca nie tylko obrotnością twórców, ale przede wszystkim – ich wyraźną, niczym niezmąconą radością z robienia filmu, w którym liczą się tylko pokryte krwią kobiece biusty.

Fabuła filmu Raya jest pretekstowa. Prywatny detektyw, szorstki przystojniak z papierosem zwisającym z kącika ust, Jack Chandler, ma znaleźć nastolatkę, która uciekła z domu. Wszystkie tropy prowadzą do tajemniczego egipskiego kultu prostytutek, które składają ofiary mrocznemu bóstwu rozczłonkowując kolejnych klientów. Głową tej sekty jest tajemniczy brodacz, którego gra znany jako Leatherface Gunnar Hansen.

Przez blisko 75 minut kolejne biusty są obficie zlewane krwią, a mężczyźni korzystający z usług prostytutek – brutalnie karani. Prymuską wśród wyznawczyń kultu jest piękna Mercedes, w którą wciela się Michelle Bauer, niegdyś aktorka znana z filmów porno, teraz – jedna z najsłynniejszych „królowych krzyku” lat osiemdziesiątych. Na ekranie partneruje jej zresztą 30-letnia w 1988 roku Linnea Quigley, która w filmie Raya zagrała nastolatkę.

Quigley wymienia zresztą „Hollywoodzkie prostytutki uzbrojone w piły mechaniczne” jako ulubiony film ze swoim udziałem. I trudno się dziwić. Jako jedna z nielicznych produkcji na koncie aktorki znanej z „Nocy demonów” i „Powrotu żywych trupów” „Hollywoodzkie prostytutki…” bawią się konwencją kina klasy B i dają Quigley okazję do tego aby pośmiała się ze swojego wizerunku.

Film Raya nakręcony został na skrawkach i resztkach taśmy filmowej. Kosztował mniej niż 100 tys. dolarów, a do zdjęć wykorzystano dekoracje z innych produkcji, np. „Domu II: Następnej historii”. Ile zarobił? Nie wiadomo, ale dorobił się tytułu filmu kultowego, został wydany na DVD i w formacie Blu-ray, który powinien ucieszyć zwłaszcza wielbicieli kobiecych wdzięków, bo tych w filmie Raya nie brakuje. Choć trzeba przyznać, że reżyser „Śmierci z kosmosu”, „Manii prześladowczej” i  „W szponach nocy” zrobił wszystko, aby z nurtu Sexploitation się ponabijać.