
„Niespodzianka z Szanghaju”. Kiedy Madonna i Sean Penn byli małżeństwem
Madonna wyszła za Seana Penna w 1985 roku. Rok później, na ekrany kin weszła fatalna „Niespodzianka z Szanghaju”, film przygodowy, który usiłował naśladować kinowe perypetie Indiany Jonesa. Tymczasem, nawet „Kopalnie króla Salomona” wypadają przy nim jak arcydzieło. „Niespodzianka z Szanghaju” triumfowała na rozdaniu Złotych Malin w 1987 roku. Film Jima Goddarda zdobył sześć osławionych statuetek, w tym – dla najgorszego filmu i dla najgorszej aktorki. Był jednak nie tylko porażką artystyczną, ale też – finansową. Przy budżecie wynoszącym ponad 17 milionów dolarów zwrócił producentom jedynie…trzy miliony.

Fabuła „Niespodzianki z Szanghaju” nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle historii opowiadanych przez inne filmy przygodowe z tamtego okresu: mamy lata 30., Szanghaj jest okupowany przez Japończyków. W samym środku tego chaosu poznajemy Glendona Waseya (Sean Penn), który miał być za pewne czarującym awanturnikiem. Penn jednak nie udźwignął roli, a jego Glendon jest antypatycznym bubkiem. Zresztą, dzięki temu, świetnie pasuje do bohaterki Madonny, irytującej misjonarki-pielęgniarki, Glorii Tatlock.

Tatlock potrzebuje zapasu opium, aby ulżyć cierpiącym pacjentom. Wasey zgadza się jej pomóc, razem wplątują się w awanturę z chińskimi gangsterami, szmuglerami, drogimi kamieniami i innymi kliszami w rolach głównych. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby „Niespodzianka z Szanghaju” była filmem przynajmniej sympatycznym. Tymczasem głównej pary nie sposób polubić, aktorsko jest mocno niezręcznie, a cala historia pozbawiona jest bigla. „Niespodzianka z Szanghaju” popełnia więc największy grzech kina przygodowego – z ekranu wieje nudą. Para nowożeńców, Penn i Madonna, o których związku rozpisywały się ówczesne tabloidy, nie było w stanie wykrzesać między sobą żadnej chemii. Smutne.

Krytycy od razu wyczuli pismo nosem. Recenzje były miażdżące. Narzekali na bezbarwny scenariusz, rachitycznych bohaterów, nie pasującą do całości ścieżkę dźwiękową. I zwracali uwagę, że film Goddarda może obudzić jedynie tęsknotę za starym kinem przygodowym. „Niespodzianka z Szanghaju” powstała w oparciu o powieść wydaną kilka lat wcześniej. Chodzi o „Faraday;s Flowers” Tony’ego Kenricka.
O ile Madonna, weteranka rozdań Złotych Malin, nikogo nie zaskoczyła swoją drewnianą grą aktorską, o tyle występ Seana Penna był sporym zaskoczeniem. „Niespodzianka z Szanghaju” przyniosła mu jedyną w karierze nominację do Złotej Maliny. Dziś aktor ma na koncie dwa Oscary dla najlepszego aktora roku i aktorską Złotą Palmę w Cannes. Choć ma opinię trudnego we współpracy i agresywnego, wciąż gra i reżyseruje. Madonna z aktorstwem dała sobie spokój dopiero kilka lat temu. O „Niespodziance z Szanghaju” pewnie wolałaby zapomnieć. Tak jak o małżeństwie z Pennem, które skończyło się trzy lata po premierze filmu, w 1989 roku.