„Królewna Śnieżka”. W cieniu macochy

„Królewna Śnieżka” z 1987 roku to filmowa baśń będąca częścią planowanego na 17 produkcji cyklu wytwórni Cannon Films. Cyklu filmowych ekranizacji najsłynniejszych europejskich baśni, do których opublikowana po raz pierwszy w 1812 roku opowieść o dziewczynie z ustami czerwonymi jak krew, niewątpliwie się zalicza.

kinopoisk.ru

Wytwórnia Cannon Films, pod wodzą Yorama Globusa i Menahema Golana, jak zwykle się przeliczyła. Finansowa klapa filmów sprawiła, że produkcję zakończono na dziewięciu z planowanych 17, a część rzucono od razu na półki wypożyczalni, po tym, jak porażkę kasową poniósł w 1987 roku „Rumpelstiltskin” z Amy Irving w jednej z głównych ról.

Podobnie jak pozostałe filmy z baśniowej serii Cannona, „Królewna Śnieżka” też jest musicalem. I to nienajlepszym. Piosenki są dziecinne, pozbawione wdzięku, a miejscami nieco zbyt długie i nieuzasadnione. Jedyne muzyczne kawałki, które mają jakąkolwiek ikrę, to te śpiewane przez Dianę Rigg, czyli Emmę Peel z kultowego serialu „Rewolwer i melonik”. Jako opętana obsesją piękna i młodości Zła Królowa, Rigg jest autoironiczna, zabawna i nie bierze całej tej opowieści na serio, zupełnie jak Julia Roberts, która Złą Królową zagrała przecież w 2012 roku.

fot. MGM

Scenariusz „Królewny Śnieżki” napisał Michael Berz, który zasiadł też na reżyserskim stołku. Wymyślił piosenki, a przygody Śnieżki są jego debiutem pod każdym względem. Przeznaczona dla dzieci baśń w jego wydaniu może być zbyt nudna dla małych widzów i pozbawiona uroku dla starszych, którzy zwykle szukają w filmowych baśniach skrawków dzieciństwa.

Sama Śnieżka to niezbyt inteligentna panna, która daje się Krasnoludkom wmanewrować w wieloletnie sprzątanie im i pranie, a potem – trzykrotnie nabiera ją Zła Królowa, m.in. w przebraniu chińskiego kupca, co już samo w sobie powinno budzić uzasadnione podejrzenia dziewczyny, która w dzieciństwie przechytrzyła mającego ją zabić myśliwego.

W Królewnę wciela się piękna Sarah Patterson, która w 1984 roku zagrała już – rewelacyjnie zresztą – Czerwonego Kapturka w onirycznym „Towarzystwie wilków”. Tutaj, jej interpretacja kolejnej baśniowej bohaterki jest znacznie bardziej szablonowa niż we freudowskiej analizie Neila Jordana. Najjaśniejszym punktem filmu Berza jest zdecydowanie Rigg, która w niektórych scenach przypomina mi Madeline Kahn w „Płonących siodłach”.

Film latami nie mógł doczekać się wydania na DVD, w ciągu niemal trzech dekad w wąskich kręgach dorobił się jednak statusu kultowego dzieła. Kiedy spece od marketingu wytwórni MGM, która dystrybuowała dzieła Cannona aż do połowy lat 90., zorientowali się, że ceny kaset VHS z „Królewną Śnieżką” sięgają w sieci nawet 100 dolarów, w 2005 roku wydali film na DVD. I czar prysł.