„Gwiezdny łowca”. Klasa B jak „brednie”

Fred Olen Ray to jeden z czołowych twórców taniego kina klasy B lat 80. i 90. Oprócz tego, że wyreżyserował horror komediowy „Hollywoodzkie prostytutki uzbrojone w piły łańcuchowe”, co już samo w sobie zapewniło mu dozgonne miejsce w hali chwały, to jeszcze ma na koncie ponad 150 innych filmów, w których przerośnięte anakondy i gigantyczne, zmutowane węże to chleb powszedni. Niektóre z nich okazały się tak złe, że nawet on wolał nie podpisywać się pod nimi swoim imieniem i nazwiskiem.

Tak było właśnie z „Gwiezdnym łowcą”, który w Polsce kilka lat temu został wydany na DVD przez firmę „VideoLeader” i można było go dostać w kioskach, spożywczakach i wygrzebać z najgłębszych zakamarków koszy z przecenami. Kosztował dokładnie 4,99 zł i trzeba przyznać, że był i jest wart swojej ceny pod każdym względem.

Koneserów kina kultowego pewnie przyciągnie to, że grają tu Stella Stevens –  matka Andrew Stevensa reżysera i aktora znanego m.in. z „Uwiedzenia” z Morgan Fairchild, kolejnego złotego dziecka kina z niższej półki w wypożyczalni – oraz sam Roddy McDowall, gwiazda serii „Planeta małp”, horroru „Postrach nocy” i wielu innych kultowych filmów, np. „Klasy ’84”. Stevens to przede wszystkim aktorka znana m.in. z takich klasyków jak „Tragedia Posejdona”, „Zwariowany profesor” i „Ballada o Cable’u Hogue’u”. Z McDowallem  spotkała się wcześniej na planie dwóch filmów – „Tragedii Posejdona” właśnie i czarnej komedii „Arnold”.

Szkoda, że po raz ostatni przyszło im razem wystąpić w takim gniocie. „Gwiezdny łowca” to kino sci-fi najgorszego gatunku. Mamy tu kosmicznych łowców, którzy udają, że są „Predatorami”, tylko na bardzo ograniczonym budżecie, grupkę nastoletnich oferm w drodze z nieudanego meczu, niefrasobliwą trenerkę (Stevens) i niewidomego zarządcę magazynu. Wszyscy oni sprawiają wrażenie, jakby zabłądzili z planów innych, niekoniecznie lepszych filmów. W skrócie: chodzi o to, że niebezpieczni kosmici chcą sobie urządzić na naszej planecie polowanie, ale niestety, trafiają na grupkę nastolatków, z których większość, dzięki kiepskiemu castingowi, wygląda na zmęczonych życiem ludzi w średnim wieku. Gwiezdni łowcy będą więc ganiali dzieciaki po okolicy, a całość będzie się niemiłosiernie dłużyć. Aż do niedorzecznego finału, który witamy z wdzięcznością.

Oprócz Freda, za reżyserię odpowiada tu Cole S. McKay, który całe swoje życie był kaskaderem i nagle, w 1995 roku stwierdził najwyraźniej, że nadszedł czas na zmianę profesji. Na szczęście, na stołku reżyserskim zasiadł po raz ostatni w 2011 roku.

Film powstał w 1995 roku, ale na wideo wydany został dopiero trzy lata później.