WIZARDS OF THE DEMON SWORD [US 1991] Date: 1991

„Wizards Of The Demon Sword”. Fantasy na kolanie

Co za trio! Na stołku reżyserskim  – Fred Olen Ray, król filmowej tandety, twórca „Hollywoodzkich prostytutek uzbrojonych w piły mechaniczne”, scenariusz napisał Dan Golden, reżyser „Królowej szczurów”, a stery producenckie przejął…nie, nie Roger Corman. Tym razem, odpowiedzialność za wspólne wysiłki dwóch pierwszych panów wziął na siebie Lloyd Kaufman, ojciec-założyciel wytwórni „Troma”, która dała światu „Toksycznego mściciela”.

Fred Olen Ray zrobił siermiężne fantasy „Wizards Of The Demon Sword” z modelowej wręcz oszczędności. Postanowił wykorzystać plany filmowe, które zostały po filmie „Maska szkarłatnej śmierci” w 1989 roku i szybciutko zrealizować jakikolwiek film. Padło na „Wizards Of The Demon Sword”, choć Fred powtórzył sztuczkę niedługo później (zdjęcia powstawały pięć dni). Kiedy okazało się, że produkcję udało się ukończyć wcześniej, obrotny reżyser szybko wykorzystał opłacony sprzęt i zaczął realizować „Złe dziewczyny z Marsa”. 

O czym jest ten film? Ciężko powiedzieć. Zaczyna się od sceny, w której dziewczyna w śnieżnobiałej tunice ucieka przed uzbrojonymi po uszy brutalami w kostiumach skleconych na mocno ograniczonym budżecie. Na wzniesieniu skołowani kolesie zatrzymują się i spoglądając w daleką dal dochodzą do wniosku, że dziewczyna musiała skoczyć i zwyczajnie ich przechytrzyła. Nawet podwójnie, bo w rzeczywistości schowała się pod półką skalną, tuż pod ich stopami.

Potem jest tylko gorzej: dziewczyna, która na imię ma Melina jest córką strażnika potężnego miecza. Wraz z przygodnie napotkanym herosem, Melina wyruszy na ratunek porwanemu ojcu, potem heros wyruszy na ratunek jej, a ona też wyruszy komuś na ratunek, tylko właściwie, kogo to obchodzi?

Dawno nie oglądałam tak nieskładnego filmu. Bohaterów nie da się nawet tolerować, nie wspominając o jakiejkolwiek sympatii, sceny walk wywołują pusty śmiech, a kostiumy wyglądają, jakby jakaś zastraszona asystentka skleciła je na prędce z tego, co akurat miała pod ręką. 

O aktorstwie nawet nie będę wspominać. Nie dlatego, że mi się się nie chce, po prostu nie zauważyłam tam nawet jego cienia. Mogę jednak napisać co nieco o występujących w tym dystrybuowanym w 1991 roku gniocie aktorach.

W Melinę wcieliła się Heidi Paine, dla której był to przedostatni film w karierze, a która wcześniej zagrała m.in. w „Bez uczucia”. W roli dzielnego woja zobaczycie Blake’a Bahnera, aktora znana w wąskich kręgach z ról w „Czarnym pasie 2” i „Zimnym gniewie”. Z okładek niektórych wydań kaset VHS będzie na was jeszcze spozierał Michael Berryman, ale gwiazda filmów „Bękarty diabła” i „Wzgórza mają oczy” pojawia się tylko na moment, nie dajcie się więc wywieść w pole.