„Morderstwo na księżycu”. Kawał dobrego kryminału sci-fi

Brigitte Nielsen („Czerwona Sonja”, „Cobra”) i Julian Sands („Czarnoksiężnik”, „Uwięziona Helena”) to raczej nieoczywisty duet. Ale w 1989 roku, Michael Lindsay-Hogg, reżyser telewizyjnego „Morderstwa na księżycu”, uznał, że właśnie oni najlepiej wcielą się w duet śledczych tropiących mordercę na stacji kosmicznej, w niedalekiej przyszłości (czyli w 2015 roku). 

kadr z filmu

Po wojnie nuklearnej Stany Zjednoczone i Sowieci (film powstał przed upadkiem muru berlińskiego i rozpadem Związku Radzieckiego) rywalizują między sobą o wpływy na Księżycu. Kiedy przypadkowa śmierć jednego z członków załogi okazuje się być morderstwem, zarówno Amerykanie jak i Rosjanie chcą sobie przypisać rozwiązanie zagadki.

Oba narody wysyłają więc swoich najlepszych ludzi. USA reprezentuje posągowa Maggie Bartok o twarzy Brigitte Nielsen, a Rosjan – major Stepan Gregorivitj Kirilenko, którego gra nieco przesadzający z rosyjskim akcentem Julian Sands.

Początkowa niechęć między bohaterami szybko przeradza się w erotyczną fascynację – liberalna i charakterna Maggie fascynuje Stepana, który całe życie podążał za regulaminem, a jedynym odstępstwem od normy są dla niego te rzadkie chwile, kiedy pociąga spirytus z gwinta. 

Fabuła „Morderstwa na księżycu” jest naprawdę przyzwoita jak na produkcję telewizyjną, zrealizowaną na zlecenie stacji CBS. Nawet przy małym budżecie udało się twórcom stworzyć wiarygodną wizję stacji i przestrzeni kosmicznych.

Zresztą, nie o efekty specjalne tu chodzi, tylko o ciekawą zagadkę kryminalną z zaskakującym zaskoczeniem i interesującym motywem. Wielbiciele kryminałów powinni być zadowoleni, nawet jeśli Brigitte Nielsen nieco zbyt teatralnie wypowiada swoje kwestie, a Sands karykaturalnie udaje Rosjanina. Oprócz tej dwójki, na ekranie występują jeszcze m.in. Brian Cox i Celia Imrie. 

Scenariusz filmu napisała kobieta, zmarła w 2004 roku Carla Jean Wagner. I może dlatego postać Maggie jest tak dobrze napisana. Charyzma Nielsen w połączeniu z dobrze nakreślonym portretem kobiety, która wie, czego chce, dała naprawdę świetny efekt.

Zresztą już scena, w której poznajemy Maggie, gdy zdejmuje kombinezon astronauty, a pod spodem ma wieczorową, mocno wydekoltowaną suknię, już wiele nam mówi o tej postaci. Dobra robota.