„Amerykański cyborg”. Charakterystyczny sznyt wytwórni Cannon

Na początku lat 90. to druga część „Terminatora” nadawała ton produkcjom sci-fi. Wybuchowy film Jamesa Camerona z Arnoldem Schwarzeneggerem o kamiennej twarzy w roli głównej, zainspirował rzesze filmowców. Mało który niestety miał do dyspozycji tak rekordowy budżet.Jednym z nich był Boaz Davidson, stały współpracownik wytwórni Cannon Films, która w latach 80. była potentatem na rynku VHS. Davidson, który pod szyldem legendarnej spółki zrobił m.in. „Ostatnią amerykańską dziewicę” i komedię „Spadaj na drzewo”. Wcześniej zasłynął w Izraelu serią „Lody na patyku”. Davidson nie mógł nawet marzyć o 100-milionowym budżecie Camerona. Do dyspozycji miał kilkaset dolarów, a i tak mógł się uważać za szczęściarza, bo w 1993 roku Cannon Films zbliżało się nieuchronnie do bankructwa. Mimo tych wszystkich trudności Davidson zabrał się do pracy i zrobił „Amerykańskiego cyborga”.

„Amerykański cyborg” i jego dziwny urok

„Amerykański cyborg” to bajeczka polana sosem postapokaliptycznym. Akcja filmu Davidsona toczy się po III wojnie światowej, w świecie, w którym władzę sprawują androidy, a ludzie nie rozmnażają się od lat. Amerykanka Mary zachodzi w ciążę w warunkach laboratoryjnych i musi przedrzeć się do Europy, aby chronić swoje dziecko. Po piętach depczą jej androidy, a jedynym sprzymierzeńcem okaże się Austin, długowłosy włóczęga z sarkastycznym poczuciem humoru. Razem będą przemierzali świat po zagładzie nuklearnej zbudowany z tanich dekoracji, staczali kiepsko nakręcone bójki, a od czasu do czasu pozwolą sobie na nadęte, pseudofilozoficzne rozmowy.

„Amerykański cyborg” to film zrobiony nieporadnie – kiepsko napisany i fatalnie zagrany. Ma jednak dziwny urok taniego kina ery VHS. Już po pierwszych ujęciach można w ciemno stwierdzić, że to film wytwórni Cannon. Nie tylko dlatego, że dekoracje mogą wydawać się wielbicielom studia dziwnie znajome, ale też dlatego, że Cannon Films zawsze miało swój charakterystyczny sznyt, którego nie dało się pomylić ze stylem żadnej innej wytwórni filmowej z tamtego okresu.

Czarny koń

„Amerykański cyborg” jest dziś już pozycją kultową, choć w wąskich kręgach, jak większość filmów studia Cannon Films. W momencie premiery film Davidsona został wyśmiany przez krytyków. Nie przyniósł też zawrotnym zysków, bo zarobił jedynie 400 tys. dolarów. W 1994 roku dziennik „The Washigton Post” typował „Amerykańskiego cyborga” na czarnego konia w wyścigu o tytuł „najgorszego filmu roku”. Grający Austina trzecioligowy aktor Joe Lara ochrzczony został za to „Lorenzo Lamasem pozbawionym talentu aktorskiego”.

W recenzji krytyk Richard Harrington śmieje się też, że bohater Lary mówi w pewnym momencie: – Musieli mieć nie poklei w głowie, kiedy mnie tworzyli (Austin okazuje się cyborgiem). Według Harringtona cytat ten wspaniale obrazuje stan umysłu twórców filmu. Po latach jednak, wielbiciele filmu i krytycy filmowi opisujący dzieła kultowe, zwracają Larze honor. Jeden z nich porównuje go nawet do Daniela Day-Lewisa w „Ostatnim Mohikaninie”.

Joe Lara oprócz „Amerykańskiego cyborga” ma na koncie rolę Tarzana, w którego wcielał się kilkakrotnie – w filmie telewizyjnym z lat 80. i serialu, który był produkowany  w połowie lat 90. W 2002 roku zagrał swoją ostatnią rolę w taniej produkcji sci-fi „Starfire Mutiny”. Po blisko 16-letniej przerwie wraca teraz w dramacie „Summer of ’67”, choć na liście płac widać, że wciela się w „aktora opery mydlanej”. Nie jest to więc powrót w stylu Jeana-Claude’a Van Damme’a.

Boaz Davidson budzi szacunek

Nicole Hansen, grająca Mary, ostatnią rolę zagrała w 2007 roku, w serialu „Afterworld”. Po przygodzie  z aktorstwem zajęła się produkcją filmową i promocją. Nic nie wiadomo o tym, aby miała wrócić na ekran, Davidson po „Amerykańskim cyborgu” niestrudzenie reżyserował dalej, na koncie ma m.in. „Księżycowego glinę”, taniego gniota, który garściami czerpie z lepszych od siebie filmów, m.in. „Łowcy androidów” i „Świat oszalał”. W końcu odpuścił i zszedł z reżyserskiego stołka, skupiając się na pracy producenta. W planach ma m.in. sensacyjny film „Expendabelles”, który ma być kobiecą wersją „Niezniszczalnych”.”Amerykański cyborg” pozostaje jednym z jego najbardziej znanych filmów. Trzeba przyznać, że determinacja Davidsona, który zdecydował się rzucić wyzwanie wielkim hollywoodzkim studiom budzi szacunek. I rozczulenie. Dziś już takie filmy nie powstają. I tyle.