„Jedna ciemna noc”. Czy odważysz się spędzić noc w mauzoleum?

Julie ma ciężkie życie. Właśnie przeprowadziła się do małego miasteczka i próbuje się jakoś odnaleźć. Na swoje nieszczęście zaczyna chodzić ze Steve’em. Ten jest byłym chłopakiem Carol, a Carol to najpopularniejsza dziewczyna w szkole. I szefowa kliki, do której Julie bardzo chce dołączyć.
Wredna Carol wymyśla więc liczne próby, które Julie musi przejść aby zasłużyć na członkostwo. Ukoronowaniem ma być noc spędzona przez Julie w upiornym…mauzoleum. To jeszcze dałoby się jakoś znieść, ale w krypcie pochowano niedawno genialnego naukowca-dziwaka, który na domiar złego obdarzony był umiejętnościami telekinezy i ożywiania zmarłych – w tym oczywiście siebie. Noc w mauzoleum będzie więc czymś więcej, niż tylko podskakiwaniem na każdy odgłos w pustym budynku. Stanie się walką o życie, pojedynkiem ze słabościami. I bardzo namacalnymi ożywionymi trupami.

fot. kadr z filmu

„Jedna ciemna noc” („One Dark Night”) to klimatyczny horror z 1982 r. w reżyserii Toma McLoughlina, scenarzysty i reżysera takich filmów, jak „Oni czasami wracają”, „Piątek trzynastego VI: Jason żyje”, aktora i producenta. Na tle młodzieżowych horrorów wyróżnia się gotycką atmosferą i fajnie zarysowanymi postaciami. Koleżanki Julie na pewno wielu widzom przypomną ich własne, paskudne koleżanki ze szkoły, które nie wiedziały, gdzie kończą się żarty, a zaczyna znęcanie.

fot. kadr z filmu

Jest tu jednak sporo czarnego humoru, zwłaszcza sytuacyjnego. Carol i jej kumpelki spotka zasłużona kara. Wraz z koleżankami zakradnie się do mauzoleum, aby jeszcze bardziej nastraszyć Julie. Obróci się to przeciwko niej w dość zabawny sposób, choć koniec spotka ją dość tragiczny. Sama postać speca od telekinezy wydaje się mocno groteskowa, a wątek jego córki, która w kluczowym momencie przybędzie Julie na ratunek – nieco zbędny. Całość sprawia wrażenie, jakby McLoughlin miał zbyt wiele fajnych pomysłów i nie potrafił z żadnego zrezygnować. Widać to m.in. w konstrukcji filmu, który rozwija się w sumie powoli, a potem akcja zaczyna nagle gnać na łeb i na szyję. Nie przeszkadza to jednak na tyle, aby „Jedna ciemna noc” była irytująca.

fot. kadr z filmu

Losem Julie naprawdę można się przejąć, a to dzięki kreacji Meg Tilly, która gra tu jedną ze swych pierwszych ról. Ta utalentowana aktorka zaledwie dwa lata później wywalczyła sobie oscarową nominację dzięki występowi w filmie „Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny”, a na koncie ma też rolę w „Porywaczach ciał”. Jej Julie to wrażliwa, bardzo uparta i odważna dziewczyna, która tak naprawdę wcale nie chce dostać się do kliki popularnych dziewcząt, a bardziej zależy jej na udowodnieniu sobie i innym, że niczego się nie boi.

fot. kadr z filmu

Oprócz Meg Tilly w „Jednej ciemnej nocy” grają m.in. Adam West – czyli telewizyjny Batman, posągowa Melissa Newman („Zemsta żon”), jako Carol wystąpiła prawdziwie wredna Robin Evans, która niestety nie zrobiła większej kariery i znana z „Ulic w ogniu” Elizabeth Daily.
„Jedna ciemna noc” powstała przed „Duchem”, premierę jednak miała już po filmie Tobe’a Hoopera i to odbiło się na wynikach kasowych. Kolejna historia o duchach i zmarłych powstałych z grobu nie trafiła do widzów. Może zrobi to teraz?