„Cicha noc, śmierci noc” – cała seria. Święty Mikołaj rzuca rózgę i bierze siekierę

Czasami wystarczy jedna emisja „Last Christmas” za dużo, innym razem – do szaleństwa doprowadzić mogą świąteczne wystawy sklepowe migoczące już w październiku. Billy’emu, głównemu bohaterowi pierwszej części serii „Cicha noc, śmierci noc” trzeba było znacznie więcej.
„Cicha noc, śmierci noc” to slasher, który premierę miał w 1984 r. Towarzyszyły jej protesty i bojkot amerykańskich rodziców. Nie chcieli, by ukochany przez dzieci dobrotliwy Święty Mikołaj przedstawiany był jako maniak z siekierą, bo strach przed rózgą i symboliczną karą za złe zachowanie był według nich wystarczający. W protesty włączył się nawet gwiazdor starego Hollywood Mickey Rooney, ale ostatecznie film wszedł do kin w tym samym okresie co „Koszmar z ulicy Wiązów” Wesa Cravena i nawet przez chwilę prowadził w zestawieniu box-office. Ostatecznie spadł z afisza z powodu bojkotu, ale podobnie jak horror Cravena przerodził się w liczącą kilka filmów serię.

fot. kadr z filmu

Wspominany już Billy nie miał wyjścia: musiał stać się mordercą. Kiedy był małym chłopcem, chory psychicznie dziadek (którego odwiedził w szpitalu psychiatrycznym z rodzicami i bratem) nastraszył go Świętym Mikołajem. Jakby tego było mało, w drodze powrotnej do domu, samochód rodziców zatrzymał bandyta przebrany w charakterystyczny czerwono-biały strój, z doklejoną bujną bronią. Zamordował Billemu rodziców i straumatyzował chłopca na całe życie. Do tego stopnia, że pobytu w ponurym sierocińcu prowadzonym przez surową, skłonną do stosowania kar cielesnych matkę przełożoną nie rozświetla chłopcu nawet magia świąt.

fot. kadr z filmu

Billy nerwowo reaguje na świąteczną atmosferę, a okrutne metody zakonnic nie pomagają. Lata mijają, wyrośnięty Billy dostaję pracę w sklepie z zabawkami. Wszystko jest w porządku, dopóki w witrynach nie zawisną świąteczne lampki, a Billy nie zostanie przez swojego szefa zmuszony do odgrywania sklepowego Świętego Mikołaja. Trauma wróci, a Billy spędzi Boże Narodzenie w atmosferze mordu, którą poznał w dzieciństwie. Będzie zabijał siekierą, strzałami z łuku, gołymi rękami, a do morderstwa posłuży mu nawet poroże jelenia.

„Cicha noc, śmierci noc 2”

„Cicha noc, śmierci noc” to dziwny film. Zaczyna się niemal jak thriller psychologiczny i całkiem nieźle opowiada o urazie z dzieciństwa. Zanim Billy chwyci za siekierę i pójdzie w noc, mordować i siekać, współczujemy chłopcu, który stracił rodziców i nie ma już szans na to, by zaznać domowego ciepła. W połowie film Charlesa E. Selliera Jr. zamienia się jednak w sztampowy slasher i nawet obecność Linnei Quigley, królowej krzyku znanej z „Powrotu żywych trupów” i „Nocy demonów” nie pomaga. Tym bardziej, że gwiazda horrorów przemyka po ekranie topless tylko po to, by zaraz zginąć. Oczywiście – krzycząc wniebogłosy. Grający Billy’ego Robert Brian Wilson nie zasłynął już później żadną znaczącą rolą, choć fani opery mydlanej „Santa Barbara” mogą się ze mną nie zgodzić. W slasherze „Cicha noc, śmierci noc” budzi jednak sympatię na tyle dużą, że jego przemiana w morderczego maniaka zaskakuje i czyni jego bohatera bardziej przerażającym. Sam film odniósł spory sukces kasowy, a później wyrywali go sobie z rąk stali bywalcy wypożyczalni VHS, nic więc dziwnego, że sequel powstał już w 1987 r.

fot. kadr z filmu

W części 2. światło reflektora skierowane jest na Ricky’ego – młodszego brata Billy’ego, który ma traumę spowodowaną nie tylko morderstwem rodziców, ale też zabójczym ciągiem starszego brata. Ricky (też nieszczególnie znany Eric Freeman) spowiada się szpitalnemu psychiatrze po serii morderstw, które popełnił pod wpływem tych dokonanych przez Billy’ego. Ricky jest jednak inny niż Billy. Nie ma w nim tragicznego rysu. On jest po prostu szalony i zły. Morduje wszystkich, którzy staną na jego drodze, łącznie z Jennifer – piękną dziewczyną, która okazuje mu zainteresowanie. Gra ją zresztą Elizabeth Kaitan – aktorka znana z takich kultowych perełek, jak „Niewolnice spoza nieskończoności” i „Po wstrząsie”.

fot. kadr z filmu

„Cicha noc, śmierci noc 3: Przygotuj się na najgorsze”

„Cicha noc, śmierci noc 2” to film zaskakujący lenistwem twórców. Film w znacznej mierze opiera się na fragmentach pierwszej części, a i historia Ricky’ego nie jest specjalnie oryginalna. Podobnie jak pomysł, aby i on mordował w stroju Świętego Mikołaja. Przed kompletnym fiaskiem uratowała go kreacja Freemana, który jako Ricky jest niemal burleskowy i dzięki temu – sequel nabrał cech czarnej komedii, co z kolei przysporzyło mu fanów.
Część 3. z 1989 r. to już powrót do korzeni. Po krwawym finale dwójki, Ricky zapada w śpiączkę i leży w szpitalu przez sześć lat podłączony do specjalistycznej aparatury i pogrążony w głębokim śnie. Opiekujący się nim nawiedzony doktor Newbury chce zbadać mózg mordercy. Liczy na to, że uda mu się to dzięki niewidomej Laurze, która ma zdolności parapsychiczne. Dziewczyna uczestniczy w badaniach, a Ricky prześladuje ją w snach. Kiedy morderca ucieka z kliniki zostawiając za sobą zakrwawione ślady szpitalnych kapci, od razu rusza za dziewczyną w pogoń. „Cicha noc, śmierci noc 3: Przygotuj się na najgorsze” domyka właściwie historię Ricky’ego. Laura przypomina nieco bohaterki Jennifer Connelly z lat 80. – jest charakterna i niezależna, postanawia skonfrontować się z mordercą, a pokonując go pokonuje też własną niemoc.

fot. kadr z filmu

Reżyser filmu, Monte Hellman ożywił serię wykorzystując baśniowe tropy (Laura jedzie na Święta do babci, ale Ricky dociera tam pierwszy), znane z poprzednich części bożonarodzeniowe motywy i odciska na cyklu swoje piętno. Trójka broni się jako osobny film, choć to dzieło klasy B, jakich wiele powstało w latach 80. Na uwagę zasługuje tu obsada, która paradoksalnie składa się z nazwisk bardziej znanych niż w dwóch poprzednich częściach. Co prawda, grająca Laurę Samantha Scully zagrała jeszcze tylko w „Najlepszych z najlepszych” z Erikiem Robertsem, ale już np. Laura Harring ma na koncie role w „Mulholland Drive” i „Miłość w czasach zarazy”. Widać prawdą jest, że wiele gwiazd zaczynało od horrorów. Freemana w roli Ricky’ego zastąpił Bill Moseley – postać dobrze znana fanom kina grozy dzięki występom w „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną 2” i „Bękartach diabła”. Ciekawostka – 17 listopada minęło 30 lat od premiery filmu.

„Cicha noc, śmierci noc 4: Inicjacja”

Część 4. na rynek kaset wideo wkroczyła dumnie rok później. Dumnie, bo na stołku reżyserskim zasiadł Brian Yuzna, reżyser tak kultowych horrorów, jak „Towarzystwo”, „Powrót żywych trupów 3”, „Dentysta” i oczywiście – „Narzeczona Re-animatora”. „Cicha noc, śmierci noc 4: Inicjacja” niewiele ma wspólnego z poprzednimi filmami. A właściwie – nic. Główną bohaterką jest tu Kim – ambitna reporterka zmęczona przytykami zadufanych w sobie kolegów, którzy wciąż pytają, czy może zaparzyć kawę. Kim chce udowodnić, że stać ją na więcej i postanawia opisać tajemniczą śmierć młodej kobiety, która skoczyła z dachu kamienicy płonąc jak pochodnia.

fot. kadr z filmu

Tropy prowadzą do mieszkających w pobliżu feministek, a dokładniej – wiedźm, które upatrzyły sobie Kim na nową koleżankę.
Yuzna wyczarował – jak to on – niezwykłe efekty specjalne, które przerażają i każą podziwiać jego wyobraźnię. Sceny z karaluchami opanowującymi mieszkanie Kim, czy jej dłonie zamieniające się w macki – robią wrażenie. Podobnie jak obsada, najlepsza z zebranych w poszczególnych odsłonach serii. W Kim może i wciela się mało znana Neith Hunter, ale już arcy-wiedźmę gra Maud „Ośmiorniczka” Adams, a w rolach drugoplanowych pojawiają się tu m.in. Clint Howard (młodszy brat Rona, znany np. z „Lodziarza”) Reggie Bannister (seria „Mordercze kuleczki”) i rozpoznawalna dzięki serialowi „Na wariackich papierach” Allyce Beasley. Czwórka to moja ulubiona część serii. Ma w sobie coś z „Odgłosów” Argento, nawet jeśli to „coś” stanowi jedynie 2 proc.

„Cicha noc, śmierci noc 5: Mordercze zabawki”

Interesująca jest też odsłona 5. Gra w niej Mickey Rooney, ten sam, który bojkotował premierę oryginału. Legenda głosi, że nie wiedział w czym gra. A dokładniej – podobno tytuł serii „Cicha noc, śmierci noc” znalazł się przy podtytule „Mordercze zabawki” później, kiedy Rooney nie mógł już nic zrobić. Legenda początków Hollywood gra tu lalkarza, który wraz z synem prowadzi sklep z zabawkami. Przędą średnio i muszą sprzedać dom. Kupuje go wdowa (mąż zginął w podejrzanych okolicznościach w okresie świątecznym z ręki morderczej zabawki) z synkiem. Oczywiście ani lalkarz ani jego syn nie mają dobrych zamiarów. „Cicha noc, śmierci noc 5: Mordercze zabawki” też broni się jako oddzielna produkcja, choć temat zabójczych zabawek został już tak bardzo wyeksploatowany zarówno w latach 80. jak i 90., że nawet spektakularny i zachwycający wizualnie finał nie robią trwałego wrażenia. W małych rólkach wracają Clint Howard i Neith Hunter i choć ich postacie noszą te same imiona co w części poprzedniej, to nie wiadomo, czy są to ci sami bohaterowie.

fot. kadr z filmu

Na kolejnych 21 lat Hollywood dało sobie spokój z serią zapoczątkowaną w latach 80. W 2012 r. powstał luźny remake oryginału, który pokazywano w kinach i który – co rzadkie – zebrał dobre recenzje i pochwały skupiające się na czarnym humorze i zręcznej grze konwencją.