„Xtro”. Nie wszyscy kosmici są przyjaźni

„Nie wszyscy kosmici są przyjaźni” – takim hasłem spece od marketingu promowali horror sci-fi „Xtro” w 1982 r., co było oczywistym odniesieniem to przyjaznego E.T. z filmu Stevena Spielberga. Słowo kosmita jednak w „Xtro” nie pada. Nie ma więc stuprocentowej pewności, czy przerażająca istota pochodzi z kosmosu, czy może z innego wymiaru, a ta niepewność nadała jej nieco lovecraftowskiego sznytu.
Tak czy siak, film Harry’ego Bromleya Davenporta to interesujący przykład horroru, który mimo zastosowania ogranych motywów jest oryginalny i wciąż świeży.
„Xtro” ma europejski klimat, artystyczne zacięcie i niepokojącą atmosferę. Zastosowane w filmie efekty specjalne i charakteryzacja zdumiewają pomysłowością i to mimo upływu niemal 40 lat od pierwszego pokazu. Muszę was jednak ostrzec, że „Xtro” to nie jest kino dla każdego. Ten film bywa obsceniczny, a nawet obrzydliwy. To jeden z tych horrorów, od których nie oczekuje się zbyt wiele, a które sprawiają, że zostawiacie w nocy zapaloną lampkę.

fot. kadr z filmu

„Xtro” zaczyna się dramatycznie. Kilkuletni Tony bawi się w ojcem, Samem, w ogrodzie chaty letniskowej rodziców. Nagle oślepia ich białe światło, a Sam znika. Matka Tony’ego myśli, że porzucił rodzinę i nie wierzy synowi w jego opowieści o światłach i zniknięciu. Mijają trzy lata, a kobieta układa sobie życie z sympatycznym fotografem. W prowadzeniu domu pomaga jej młoda Francuzka, a ze wszystkich domowników jedynie Tony wydaje się pamiętać o ojcu. Co irytuje zarówno matkę jak i jej nowego faceta.
Wszystko zaczyna się od wizji, w których Tony widzi ojca i współodczuwa z nim ból. Potem zaginiony Sam wraca w obrzydliwych okolicznościach (wychodzi z łona przypadkowej kobiety, która wydaje na świat istotę, która wygląda tak jak on) ale wydaje się obcy żonie i synowi. Nie bez powodu – jest potworem z innego wymiaru, który ma na naszej planety misję do wykonania. Swoim akolitą uczyni zapatrzonego w ojca Tony’ego, a wszyscy, którzy staną istocie na drodze będą zgubieni.
„Xtro” to dziwacznie melancholijny, surrealistyczny film. Tony pragnął powrotu ojca i okazał się on przekleństwem, jego matka nie wie, którego z mężczyzn wybrać, a na kilometr czuć, że nie będzie tu happy endu. W dodatku od czasu do czasu pojawia się tu klaun, który mógłby konkurować z Pennywise’em w dziedzinie upiorności.
„Xtro” to horror z nieźle zarysowanymi psychologicznie postaciami i niemal szekspirowskim dramatem rozgrywającym się w tle. Szkoda, że powstałe w latach 90. dwie kontynuacje nie dorastają oryginałowi do pięt, bo mógł to być początek interesującej serii grozy.

fot. kadr z filmu

Harry Bromley Davenport odgrażał się jeszcze w minionej dekadzie, że zrobi 4. część „Xtro”, ale nic z tego nie wyszło. Podobnie jak dla większości obsady, ten horror był dla niego najważniejszą produkcją w karierze. W „Xtro” występują m.in. Philip Sayer („Niespodzianka z Szanghaju”, „Król Artur”) jako ojciec powracający do domu , Bernice Stegers („Cztery wesela i pogrzeb”) jako rozdarta matka kilkuletniego chłopca, Danny Brainin („Yentl”) w roli nowego pana domu i – debiutująca na dużym ekranie – Maryam d’Abo w roli francuskiej opiekunki. D’Abo najbardziej znana jest obecnie dziś z roli dziewczyny Bonda („W obliczu śmierci”). W sequelach wystąpili m.in. nieodżałowany Jan-Michael Vincent oraz Andrew Divoff.