„The Killer Eye”. Mordercze oko z apetytem na seks

„The Killer Eye” to horror komediowy z 1999 r., który wyreżyserował słynny rzemieślnik złego kina – David DeCoteau. Zawsze zaprawiał swoje filmy erotyką, a do jego najbardziej znanych dzieł należą m.in. „Creepzoidzi”, „Dziewczęcy klub” i „Koszmarne siostry”. Często współpracował też z triem oryginalnych królowych krzyku – Linneą Quigley, Brinke Stevens i Michelle Bauer, a koniec lat 90. był już schyłkowym okresem jego kariery wiodącym wprost do realizacji pod pseudonimem kina erotycznego i produkcji familijnych o dzielnych psach.

„The Killer Eye” zostało zrealizowane pod szyldem wytwórni Full Moon Features Charlesa Banda, studia, które dało nam m.in. serie „Władca lalek” i „Trancers”. Nigdzie nie znalazłam oficjalnych informacji o inspiracji twórców filmem „The Headless Eyes” z 1971 r., ale patrząc na plakat „The Killer Eye” trudno zignorować podobieństwo. Na plakatach obu produkcji na pierwszym planie złowrogo spogląda wielkie oko, na drugim – omdlewa roznegliżowana dziewczyna.

I w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi w „The Killer Eye”. Pewien szalony naukowiec ma ambicje, aby otworzyć inny wymiar i przeprowadza eksperymenty na bezdomnych. Jego niezaspokojona seksualnie żona romansuje w tym czasie z kim popadnie. W czasie jednego z eksperymentów oko młodego chłopaka, który godzi się na wzięcie udziału w badaniach, zamienia się w gigantyczne oko z apetytem na morderstwo i seks (chodzącą gałkę oczną – tak). I zaczyna grasować po okolicy, molestując wielkimi zakończeniami nerwowymi nagie kobiety – w szczególności żony naukowca i jego asystenta.

Głupie to strasznie, a na dodatek – kiepsko nakręcone i zagrane. Widać, że zabójcze oko było jedynie pretekstem do pokazania jak największej ilości scen seksu i nagich ciał. Szkoda tylko, że nawet te erotyczne sceny nie mają w sobie w ogóle emocji. Brak też humoru cechującego produkcje Full Mon Features, który sprawiał, że nawet najgorsze produkcje studia stawały się oglądalne. Całe szczęście, że „The Killer Eye” trwa tylko 72 minuty, bo inaczej byłoby to nie do zniesienia. Co gorsza, powstał też sequel – w 2011 r. – który z kolei wyreżyserował osobiście Charles Band.

„The Killer Eye” wybrałam nie tylko dlatego, że robię sobie teraz przegląd filmów Full Moon Features. Gra tu wspaniała Jacqueline Lovell, która podobała mi się w „Hideous!” i „Head of the Family”, miałam więc nadzieję, że w „The Killer Eye” też popisze się wdziękiem i poczuciem humoru. Niestety, David DeCoteau skupił się jedynie na jej ciele i doświadczeniu gwiazdy kina dla dorosłych (była nią pod pseudonimem Sara St. James).

Szkoda, bo pokazała już wcześniej, że wspaniale czuje kino klasy B.
Na ekranie towarzyszą jej m.in. Blake Adams (zagrali już razem w „Head of the Family”) oraz oraz Linnea Quigley w malutkiej roli. Reszta obsady to amatorzy i aktorzy znani z zaledwie kilku filmów – wszystkich wyprodukowanych w blasku studia „Full Moon Features”.