„Savage Dawn”. Spełnia obietnicę z okładki VHS

Lance Henriksen grał w czasie swojej długiej kariery kilku przeżartych przez zło szefów gangów motocyklowych, ale w „Savage Dawn” z 1985 r. staje po drugiej stronie barykady. W filmie Simona Nuchterna wciela się w nonszalanckiego i ociekającego coolem Strykera, weterana z Wietnamu, który niechętnie (ale efektywnie) robi porządek z gangiem motocyklistów w zapomnianej przez boga mieścinie w Arizonie.
Fabuła „Savage Dawn” to zlepek klisz. Oto ostatni sprawiedliwy przemierza pustkowie. Chciałby umyć ręce od cudzego zła, ale poczucie sprawiedliwości mu nie pozwala. Zupełnie jak w „Mad Maxie”, podobnie jak w „Jeźdźcu znikąd” z 1953 r., który stanowi podstawę dla wielu filmów o podobnej tematyce.

fot. kadr z filmu

Stryker to mrukliwy motocyklista z tlenioną fryzurą i krzywym uśmieszkiem. Do Arizony jedzie, by odwiedzić kumpla z wojska, przykutego do wózka Ticka Randa. Tak się składa, że okolicę terroryzuje gang motocyklowy „Dzikusów”, a Stryker będzie musiał się opowiedzieć o którejś stronie. I wraz z Tickiem wypowie wojnę spoconym, kudłatym zbirom. Preludium tej symfonii przemocy dostaniemy już w pierwszych scenach, kiedy dojdzie do pierwszej konfrontacji Strykera i gangu – na przydrożnej stacji benzynowej. Od tej sceny wiadomo już, że pacyfistycznie nastawiony do świata Stryker nie będzie mógł odwrócić się i tak po prostu odjechać.

fot. kadr z filmu

Gang wprowadził w miasteczku rządy terroru. Miejscowy burmistrz i kaznodzieja jednocześnie jest bezsilny i pozbawiony autorytetu, barmanka Rachel wzdycha do herszta bandytów, w dodatku zbliża się turniej, w czasie którego mieszkańcy miasteczka wyłaniają lokalnego twardziela. W czasie meczów-bijatyk słychać z oddali warkot motorów – to Dzikusy. Dochodzi do konfrontacji, po której Dzikusy odjeżdżają wraz z Rachel (zadurzonej w ich herszcie) i piekło zaczyna się na całego. Lance – aby zaprowadzić porządek – wysadzi nawet hałdy piasku, zaatakuje jednego z wrogów wężem i w efektownej finałowej bitwie przykładnie ukarze złoczyńców, po czym odjedzie w stronę zachodzącego słońca.

fot. kadr z filmu

Czego tu nie ma? Jest punkowy Lance na chwilę przed wielką karierą kultowej gwiazdy. Co prawda, w 1985 r. miał już na koncie rolę w „Terminatorze”, ale był tuż przed występem w „Obcym – decydującym starciu” no i serii wspaniałych akcyjniaków, w których zdecydowanie to on siał zamęt. W „Savage Dawn” jego nazwisko podane jest tuż za nazwiskami większych wówczas gwiazd.

fot. kadr z filmu

Ticka gra George Kennedy, laureat Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego za „Nieugiętego Luke’a”, a w herszta Dzikusów, paskudnego Pigirona wciela się William Forsythe znany m.in. z „Kuli w łeb” i „Halloween” Roba Zombie. Dodajmy do tego Karen Black („Pięć łatwych utworów” i niezliczona ilość kultowych horrorów) w roli zazdrosnej Rachel, Elizabeth Kaitan („Niewolnica spoza nieskończoności”) i Sama Kinisona, wrzaskliwego komika, który w „Savage Dawn” wciela się w nawróconego fryzjera ze skłonnością do fałszowania (co kończy się dla niego tragicznie). Jest tu jeszcze wspaniały Richard Lynch, którego pokryte oparzeniami oblicze zapewniło mu kilkadziesiąt ról czarnych charakterów i owocną karierę filmowego złoczyńcy – m.in. w „Małym Nikicie”, „Mieczu i czarnoksiężniku” i „Inwazji na USA”.

fot. kadr z filmu

„Savage Dawn” to idealny przykład b-klasowca z lat 80. – nafaszerowany akcją, efektownymi onelinerami, wtórny, ale za to spełniający obietnicę składaną okładką VHS – w tym wypadku rysunkiem budzącym skojarzenia z nazistowskim złem na motorach, które ma czołg, ale nie ma tego, co zapewnia zwycięstwo – czyli akurat przejeżdżającego nieopodal Lance’a.