"Czerwona gorączka", reż. Robert Collector, rok prod. 1985, plakat/okładka VHS

„Czerwona gorączka”. Linda Blair w kolejnym filmie o kobietach w więzieniu

„Czerwona gorączka” to film z nurtu „women in prison”. Powstał w 1985 r., wyreżyserował go Robert Collector, który na koncie ma też „Nocnych najeźdźców” opartych na prozie George’a R.R. Martina. I nie wyróżnia się na tyle innych filmów tego typu absolutnie niczym. Wyróżnikiem nie może być tu Linda Blair (pamiętna Regan z „Egzorcysty”) w głównej roli (przecież wystąpiła w innych produkcjach nurtu), ani nawet rola Sylvii Kristel, pamiętnej Emmanuelle, bo ta ostatnia niewiele ma tu do grania.

Nurt filmów opowiadających o kobietach w więzieniu i ich opresji najlepiej miał się w latach 70., w czasach prosperity kina eksploatacji. Wówczas tanie filmy żerowały na lękach i aktualnych wydarzeniach, toczyła się dyskusja na temat kobiecego więziennictwa, co było naturalną pożywką dla filmowców. Oczywiście, żadna z tych produkcji nie opowiadała drobiazgowo o systemowych lukach i zaniedbaniach czy o resocjalizacji. Wiele miejsca za to poświęcano tam więźniarkom pod prysznicami, scenom gwałtu i bijatyk. Historyjki towarzyszące eksploatacji kobiet na ekranie były naiwne i pretekstowe. I nie inaczej jest w przypadku „Czerwonej gorączki”.

Linda Blair gra tu młodą amerykańską studentkę, która w połowie lat 80. – a więc w czasach Muru Berlińskiego – jedzie do Berlina odwiedzić narzeczonego, amerykańskiego żołnierza stacjonującego w Niemczech. Jej bohaterka, Christine, chce namówić ukochanego na szybki ślub, ale okazuje się, że on wolałby kontynuować służbę wojskową. Christine wychodzi wzburzona z hotelu by pozbierać myśli i wówczas zostaje wplątana w aferę służb specjalnych, porwana i oskarżona o szpiegostwo. Przerażona przyznaje się do wszystkiego w czasie przesłuchania i zostaje skazana na więzienie.

Tam upokarzana, molestowana i bita dojrzewa do tego, by o siebie zawalczyć. Poza murami więzienia walczy o nią ukochany, który angażuje wszystkie swoje kontakty, by uratować Christine.
Jak to zwykle bywa w filmach tego nurtu, więzieniem trzęsie uprzywilejowana więźniarka odczuwająca seksualny pociąg do głównej bohaterki. Tutaj gra ją właśnie Sylvia Kristel, weteranka kina erotycznego, która w „Czerwonej gorączce” sprawia wrażenie karykatury swoich wcześniejszych postaci. W szyfonowych koszulkach nocnych przemyka po więziennych korytarzach, swoje kwestie wypowiada bez przekonania, nie budzi żadnych emocji – złości, wstrętu. Zero.

To samo można zresztą powiedzieć o Christine. Blair znacznie lepiej uciskaną niewinność odegrała we wcześniejszych o dwa lata „Słodkich aniołach”. W „Czerwonej gorączce” wydaje się być zniechęcona i wyczerpana kiepskimi rolami, którymi usłana była dla niej tamta dekada. Filmy z nurtu „women in prison” zwykle są przykre w odbiorze i drastyczne, wyzwalają w widzach pragnienie zemsty, w czasie seansu kibicuje się bohaterce by odegrała się na zwyrodnialcach. W czasie seansu „Czerwonej gorączki” pragnęłam tylko, aby się po prostu skończył. Finał filmu jest otwarty. Możemy założyć, że ucieczka Christine się powiodła, choć niejasne jest, czy nie została zatrzymana chwilę później.