"Nocne kłopoty", reż. John Nicolella, rok prod. 1992, Plakat

„Nocne kłopoty”. Szkoda obsady

Moja słabość do Michaela Paré już nie raz sprowadziła mnie na filmowe manowce i nie inaczej było w przypadku „Nocnych kłopotów” („Sunset Heat”). Ten film akcji z 1992 r. wyreżyserował John Nicolella, który dał światu m.in. „Kulla zdobywcę” z Kevinem Sorbo oraz serię „Zaginiony”. Już to mogło dać nadzieję na przyjemny seans, a „Nocne kłopoty” mają w dodatku wspaniałą obsadę. Oprócz Paré grają tu m.in. Adam Ant, z którym aktor spotkał się już na planie „Zdziczałego świata” no i sam Dennis Hopper. W dodatku w mniejszych rolach przemykają na ekranie m.in. Julie Strain, Little Richard, Tracy Tweed, Luca Bercovici, Tony Todd, Joe Lara i Daphne Ashbrook. Niestety nie gwarantuje to – wbrew zdrowemu rozsądkowi -sukcesu. Na pewno w czasie dogłębnej analizy filmografii Paré trafiałam lepiej, bez wątpienia trafiałam też gorzej. „Nocne kłopoty” popełniają jednak największy grzech filmu klasy B – są po prostu nijakie.

To historia Erika Wrighta, przystojnego fotografa, który niegdyś handlował narkotykami, ale postanowił wyjść na prostą. Z Nowego Jorku nieopatrznie przyjeżdża jednak do Kalifornii, by odwiedzić starego kumpla Danny’ego, a przy okazji rzucić okiem na byłą dziewczynę, Julie. Na Dannym nigdy nie można było jednak polegać. Okazuje się, że ukradł właśnie milion dolarów Carlowi, miejscowemu gangsterowi. Ten ostatni wymaga od Erica by ten oddał pieniądze i groźnie obwieszcza, że Eric ma na to jedynie dobę. Zaczyna się więc sztampowy wyścig z czasem. Julie sprzymierza się z dawnym chłopakiem, ale zapomina wspomnieć, że teraz jest kobietą Carla. Danny ginie w połowie filmu, nie można go więc zapytać, gdzie ukrył pieniądze, a Carl oczywiście nie przyjmuje takich kiepskich wymówek. W niezbyt emocjonującym finale zostaje oczywiście wpuszczony w maliny podobnie jak widzowie. Aż dziw, że z taką zdolnością przewidywania został bossem jakiejkolwiek mafii.

Dennis Hopper był w 1991 r. na etapie grania we wszystkim. I grania we wszystkim tak samo – z przerysowaną manierą. Tutaj doprowadził ją do mistrzostwa, choć widać też, że po prostu bardzo mu się nie chce. Dlatego jego Carl jest chyba taki karykaturalny i niezbyt przerażający. Z kolei Michael Paré jako Eric nie budzi sympatii, podobnie jak irytująca Julie. Szkoda, bo to mógł być sympatyczny, bezpretensjonalny akcyjniak. Wyszło bezbarwnie, co przy takim zagęszczeniu strzelanin, pościgów i z założenia efektownych dialogów zastanawia. Muzykę napisał tu Jan Hammer, autor muzycznego tematu z „Policjantów z Miami” (Nicolella wyreżyserował kilka odcinków tego kultowego serialu) i to chyba jedyna dobra rzecz, jaką można o „Nocnych kłopotach” powiedzieć.