"Elektroniczna ruletka", reż. John Flynn, rok prod. 1994, plakat

„Elektroniczna ruletka”. O pewnej morderczej grze komputerowej

W 1994 r., a więc w czasie premiery „Elektronicznej ruletki” („Brainscan”) świat opanował szał na gry komputerowe. Tytuły takie jak „Doom”, „Myst”, „Wolfenstein 3D” i „Duke Nukem” w pierwszej połowie lat 90. zawładnęły wyobraźnią graczy, a na scenę mieli wejść kolejni bohaterowie komputerowej rozrywki – m.in. Lara Croft, archeolożka z serii gier „Tomb Raider” oraz postaci ze świata gry „Diablo”.
„Elektroniczna ruletka” Johna Flynna świetnie wykorzystuje popularność gier komputerowych w pierwszej połowie lat 90. i to, że wydawały się jeszcze wówczas niewiadomą, tajemniczymi przejściami do innych światów. Dziś ten horror sci-fi ogląda się z rozczuleniem, podobnie jak wiele innych wczesnych prób przedstawienia wirtualnej rzeczywistości na ekranie.

Głównym bohaterem „Elektronicznej ruletki” jest Michael Bower, wrażliwy i osamotniony nastolatek, który samotnie – jego ojciec jest na wiecznej delegacji – mieszka w wielkiej rezydencji, otoczony przez najnowsze zdobycze technologiczne. Zafascynowany horrorami i grami komputerowymi rzadko wychodzi z domu, przyjaźni się jedynie z niezbyt rozgarniętym Kyle’em i pasjami podgląda sąsiadkę, w której się podkochuje.
Michael wydaje się smutny i nieco wycofany. Jako dziecko przeżył wypadek samochodowy, w którym zginęła jego matka. Po tej tragedii została mu blizna na kolanie. I fascynacja przemocą, która w „Elektronicznej ruletce” okaże się kluczowa.

„Elektroniczna ruletka”, 1994, reż. John Flynn

Pod wpływem intrygującej reklamy Michael odkrywa bowiem grę komputerową „Brainscan”, która szybko przejmuje kontrolę nad jego życiem. W grze przemienia się w psychopatycznego mordercę i obserwuje swoje zabójstwa z perspektywy pierwszej osoby. Kiedy grę wyłącza – a właściwie kiedy ona wyrzuca go ze swojego świata – orientuje się, że zabójstwa, które wydawały mu się jedynie wirtualne zostały popełnione w realnym świecie. I to najprawdopodobniej przez niego. W dodatku, do rzeczywistości Michaela przenika też wredny i szpetny Trickster, postać z gry, która zaczyna terroryzować Michaela i zmuszać go do popełniania kolejnych zbrodni.

„Elektroniczna ruletka” może dziś nieco bawić sposobem przedstawienia gier komputerowych, ale to nie powinno przysłaniać nam innych, niewątpliwych zalet tego filmu. Od ponurego, trzymającego w napięciu i onirycznego początku, w którym Michael śni o tragicznym wypadku, aż do zaskakującego (ale nie za bardzo) finału „Elektroniczna ruletka” umiejętnie buduje suspens. Wcielający się w Michaela znany z „Terminatora 2: Dnia sądu” Edward Furlong (podobno nie dogadywał się na planie filmu z Flynnem) tworzy postać wrażliwą i pogubioną, a towarzyszący mu na ekranie w roli podejrzliwego detektywa Frank Langella buduje z nim interesującą relację. Film bywa zaskakująco brutalny i pokazuje też, jak wiele zmieniło się od 1994 r. w świecie kina grozy, a zwłaszcza – w świecie kina grozy dla nastolatków.

„Elektroniczna ruletka”, 1994, reż. John Flynn

„Elektroniczna ruletka” to na wielu poziomach film o samotności i traumie. A przy okazji zajmujący horror z elementami sci-fi, w którym kilka rozwiązań mile zaskoczy, a kilka innych wywoła uśmiech politowania. Soundtrack może jednak wywołać jedynie zachwyt – Michael jest fanem metalu i muzyki rockowej, dlatego na ścieżce dźwiękowej filmu słyszymy m.in. zespoły Primus, White Zombie oraz Tad.
Sam film powstał zainspirowany grą komputerową „Brainwaves” i był w 1994 r. całkowitym blamażem kasowym oraz artystycznym. Wycofano go z kin po zaledwie dwóch tygodniach. Dziś uznawany jest za dzieło kultowe, choć wciąż niestety „Elektroniczna ruletka” jest nieco zapominana.