Candyman, reż. Bernard Rose, rok prod. 1992, na zdj. Tony Todd, wydanie kolekcjonerskie Blu-Ray - https://www.amazon.com/Candyman-Collectors-Blu-ray-Tony-Todd/dp/B07G2CJLKB

„Candyman” – cała seria

„Jestem napisem na ścianie, szeptem w klasie. Powiedzą, że przelałem krew niewinnych, ale ona istnieje po to przecież by ją przelewać” – Candyman.

Legenda, mit, potwór spod łóżka. Candyman, morderca z hakiem zamiast dłoni to jedna z ikon horroru lat 90. Bohater trzech filmów (powstały w latach 1992-1999) ma twarz Tony’ego Todda, który dzięki tej roli zapisał się w historii kina grozy. Tak bardzo, że nowy film – wyprodukowany przez Jordana Peele’a, a napisany przez niego wspólnie z reżyserką, Nią DaCostą – trudno wyobrazić sobie bez niego.

Candyman wychodzi z mroku

Opowieść o Candymanie zaczęła się w latach 80., od opowiadania Clive’a Barkera opublikowanego w 5. części cyklu „Księga krwi”. W nim zafascynowana miejskim graffiti studentka Helen wpada na trop legendy o zabójcy z hakiem. Opowiadanie przeczytał Bernard Rose – podobnie jak Barker pochodzący z Anglii – i postanowił przenieść je na ekran. Akcję swojego „Candymana” umiejscowił jednak nie w Liverpoolu, a w Chicago. A konkretnie w istniejącej dzielnicy Cabrini Green – getta dla czarnej społeczności i symbolu podziału klasowego. Rose postanowił też, że Candyman będzie czarny. Tym samym zrobił z niego anioła zemsty, który nęka Cabrini Green mszcząc się za swoje cierpienie. Naprawdę nazywał się bowiem Daniel Robitaille, był synem niewolnika i utalentowanym malarzem. Zakochał się jednak w białej córce przedsiębiorcy, której portret miał namalować. Kiedy jego ukochana Caroline zaszła w ciążę, rozwścieczony tłum odciął mu dłoń zardzewiałym ostrzem, wysmarował miodem i napuścił na Robitaille’a tysiące pszczół. Te towarzyszą teraz jego widmowej postaci zwiastując nadejście Candymana.

„Candyman”, 1992, reż. Bernard Rose, na zdjęciu Virginia Madsen

Aby go przywołać trzeba pięciokrotnie wypowiedzieć jego imię przed lustrem. Pojawia się wtedy niezawodnie, rozpruwając swoim hakiem ofiary od pachwiny aż po krtań. Główna bohaterka filmu „Candyman” Bernarda Rose’a to Helen Lyle, biała doktorantka z Uniwersytetu w Chicago, która wraz z przyjaciółką Bernadette pisze pracę o miejskich legendach. Ta o Candymanie fascynuje ją najbardziej. Tak bardzo, że Helen postanawia przeszukać Cabrini Green w poszukiwaniu bohatera mitu. I na swoje nieszczęście go znajduje.
Ale „Candyman” to nie tylko horror. To także opowieść o podziale klasowym, rasizmie i prześladowaniu. Film zaczyna się od długich ujęć betonowych przestrzeni i autostrad oddzielających Cabrini Green od bogatszej części miasta. Helen zapuszcza się do zrujnowanego osiedla w przeświadczeniu, że chroni ją jej kolor skóry. Legenda Candymana staje się jej obsesją, a wkrótce także przekleństwem: oskarżona o zabójstwa Candymana zostaje aresztowana.

Na kolejnym poziomie „Candyman” Bernarda Rose’a może być traktowany także jako metafora załamania psychicznego Helen. Presja związana z napisaniem rozprawy naukowej, przeczucie, że zdradza ją mąż – to wszystko mogło doprowadzić do tego, że legenda Candymana zlała się jej z rzeczywistością. To psychiczne roztrzęsienie wspaniale oddaje wcielająca się w Helen znana z „Diuny” Virginia Madsen nominowana później do Oscara za rolę w dramacie „Bezdroża”. Jej Helen to ciekawska, inteligentna i ambitna kobieta, która na Uniwersytecie musi słuchać umniejszających komentarzy kolegów i własnego męża. Dla niej praca o miejskich legendach to więc szansa, by udowodnić im, że nie tylko zasługuje na swoje miejsce w naukowym świecie, ale należy jej się również szacunek.

„Candyman”, 1992, reż. Bernard Rose, na zdjęciu Tony Todd

Kiedy Rose zaczął realizować film musiał odpierać zarzuty o powielanie rasistowskich stereotypów. Candyman zdaniem wielu utrwalał zwłaszcza ten, że czarnych należy się bać, że stanowią zagrożenie. Rose tłumaczył wówczas, że horror już się skończył, a on chce nadać mu nowy kierunek. Dodawał, że Amerykanie na Halloween przebierają się za morderców bo się z nimi utożsamiają. A Candyman to anioł zemsty.

Podobnie uważał Tony Todd, który z Candymana zrobił postać charyzmatyczną, w pewien sposób seksowną i tragiczną. Todd w wywiadach podkreślał, że tworząc tego bohatera chciał sięgnąć przede wszystkim do korzeni niewolnictwa. Jego zdaniem właśnie dlatego film wciąż rezonuje z publicznością. On i Madsen mają na ekranie niezwykle erotyczną chemię. Rose – prywatnie przyjaciel Madsen – chciał, by Todd i aktorka spędzali jak najwięcej czasu razem. Kazał też swoim gwiazdom przekraczać kolejne granice – Todd pozwolił np. by do ust włożono mu żywe pszczoły, Madsen z kolei dała się zahipnotyzować.

„Candyman”, 1992, reż. Bernard Rose, na zdjęciu Tony Todd

„Candyman” to dziś jeden z najlepszych horrorów lat 90., film przerażający i skłaniający do refleksji. Mało jest w historii kina grozy produkcji zaangażowanych społecznie, a przy okazji spełniających wszystkie obietnice ekranowego horroru. Choć film Rose’a nie odniósł spektakularnego sukcesu kasowego, podbił serca widzów klimatem, świetnymi efektami specjalnymi i piękną muzyką Philipa Glassa. Madsen zdobyła w 1993 r. przyznawanego kinu sci-fi, fantasy i grozy Saturna dla najlepszej aktorki roku, a „Candyman” był nominowany także do statuetek za najlepszy scenariusz, horror roku i charakteryzację. Trzy nagrody film zdobył także na Festiwalu Kina Fantastycznego Avoriaz. Artystyczny sukces produkcji sprawił, że producenci dość szybko zaczęli planować kontynuacje „Candymana”. Pierwsza – „Candyman II: Pożegnanie z ciałem” – powstała już w 1995 r.

Candyman II: Pożegnanie z ciałem

Bez Helen jednak nie było to już to samo. Kontynuację „Candymana” wyreżyserował Bill Condon, późniejszy nagrodzony Oscarem scenarzysta musicalu „Chicago”, reżyser „Bogów i potworów” oraz musicalu „Dreamgirls” i nowej wersji „Pięknej i Bestii”. Madsen w wywiadach mówiła potem, że pierwszy pomysł na sequel „Candymana” nie spodobał się producentom. Miał opowiadać o miłości Daniela i Helen, ale hollywoodzkie grube ryby nie chciały historii o międzyrasowym romansie. „Candyman II: Pożegnanie z ciałem” toczy się więc kilka lat po wydarzeniach z oryginału. Tyle, że w Nowym Orleanie. Oprócz Candymana, w małej roli mającej niejako powiązać pierwszy film z drugim powrócił też Michael Culkin, który w pierwszym filmie grał bufonowatego profesora, który spogląda z góry na Helen i jest specem od Candymana.

Akcja „Candymana II” toczy się w Nowym Orleanie, gdzie Daniel Robitaille się urodził. Bohaterką filmu jest jego prawnuczka, nauczycielka i malarka Annie, którą Candyman chętnie zabrałby ze sobą do świata za lustrem. Gra ją Kelly Rowan dziś znana najbardziej z serialu „Życie na fali” i „Pułapki umysłu”. Ojciec Annie wezwał Candymana i teraz zabójca z hakiem po kolei morduje członków rodziny Annie domagając się przy okazji swojego dziedzictwa – krwi potomków, bo ukochana Caroline po jego linczu urodziła córkę.

„Candyman II: Pożegnanie z ciałem”, 1995, reż. Bill Condon, na zdjęciu Kelly Rowan

„Candyman II: Pożegnanie z ciałem” nie jest tragicznym sequelem, ale bez wątpienia filmowi brakuje społecznego zaangażowania oryginału i niepowtarzalnego klimatu filmu Rose’a. Druga część jako osobny film prezentuje się przyzwoicie, jako kontynuacja rewelacyjnego horroru już nieco gorzej. Oprócz Rowan i Todda, który w nowym otoczeniu też stracił na charyzmie, grają tu m.in. znana z filmów „Obcy – 8. pasażer Nostromo” i „Ptaki” Veronica Cartwright oraz William O’Leary, którego polski widz może kojarzyć np. z serialu „Pan Złota Rączka”. Film nie spodobał się krytykom. W ostatniej scenie Annie rozmawia ze swoją córką, kolejną potomkinią Candymana. Jasne więc było, że producenci nie poprzestaną tylko na jednym sequelu.

Candyman III: Dzień umarłych

Część trzecia, „Candyman III: Dzień umarłych” nie weszła jednak na ekrany kin, premierę miała na płyta DVD i kasetach VHS. I niewiele łączy ją z oryginałem, oprócz rzecz jasna Candymana. Film opowiada o córce Annie, pięknej Caroline (Donna D’Errico, aktorka znana np. z serialu „Słoneczny patrol”), a akcja produkcji toczy się w Los Angeles. Caroline jest szefową galerii sztuki i zależy jej na tym, by świat poznał jej przodka nie jako mordercę z hakiem, a utalentowanego malarza. Film Turiego Meyera próbował na wzór oryginału poruszać problem rasizmu – w tym wypadku dotykający społeczność latynoską i meksykańską – ale robił to bez przekonania.

„Candyman III: Dzień umarłych”, 1999, reż. Turi Meyer, na zdjęciu Donna D’Errico

Trzecia odsłona serii to smutny dowód na to, że nie każda kontynuacja powinna powstać, nawet sam Tony Todd odcina się od tej produkcji. W 2004 r. zdradził w wywiadzie, że wraz z Clive’em Barkerem myślą o części czwartej, której akcja miała toczyć się zimą, w damskim internacie w Nowej Anglii. Ostatecznie jednak pomysł rozbił się o to, do kogo należą prawa do serii. Na prawdziwą kontynuację „Candymana” przyszło nam więc czekać 29 lat. Ta na ekrany kin wejdzie 27 sierpnia.