„Nekrolog”. Charlie Sheen u Alberta Pyuna

Końcówka lat 90. przyniosła wysyp klonów „Siedem” Davida Finchera. Mrocznych thrillerów z seryjnym mordercą na pierwszym planie i – zazwyczaj – z religijnym kontekstem. Na fali popularności „Siedem” powstało niezłe „Odkupienie” z Christopherem Lambertem, „Kolekcjoner kości” z Angeliną Jolie i Denzelem Washingtonem i właśnie „Nekrolog” (Postmortem”) zmarłego kilka dni temu Alberta Pyuna. Film premierę miał w 1998 r., powstał w dziesięć dni, z czego przez sześć pracował na planie zdjęciowym Charlie Sheen, dla którego „Nekrolog” miał być pierwszym z serii „poważniejszych” tytułów, filmem mającym go ukazać jako dojrzałego aktora (dlatego pewnie na liście płac wystąpił nie jako Charlie, a jako Charles). Nie udało się, bo „Nekrolog” to sztampowy thriller pozbawiony oryginalności. Nawet malownicze plenery – powstawał w Glasgow – nie zdołały go uratować.

Charlie Sheen w filmie „Nekrolog”, reż. Albert Pyun, rok prod. 1998

Pyun słynął z pasji do kina. Jego filmy – m.in. „Cyborg”, „Rycerze”, „Miecz i czarnoksiężnik” czy „Radioaktywne sny” – przeszły do historii kina klasy B jako dzieła skończone, oryginalne i często także przełomowe dla gatunku sci-fi i fantasy. Być może „Nekrolog” wypada na ich tle tak kiepsko, bo to nie Pyun napisał scenariusz tego filmu. Stworzyli go wspólnie Robert McDonnell („Twice Dead”) i John Lowry Lamb („Nekrolog” to jedyny scenariuszowy projekt w jego karierze).

„Nekrolog” to historia Jamesa McGregora, zapijaczonego detektywa zza Oceanu, który po serii traumatycznych doświadczeń postanawia przeprowadzić się do Glasgow, skąd pochodzi jego rodzina. Tam pije na umór, a w wolnych chwilach promuje swą książę, w której stara się pojąć, jak działają umysły seryjnych morderców. Za pomocą faxu kontaktuje się z nim kolejny: tajemniczy zabójca młodych pięknych kobiet, który fetyszyzuje ich ciała i sprawia wrażenie kogoś, komu nieobce są tajniki przemysłu pogrzebowego. McGregor niechętnie godzi się pomóc szkockiej policji w śledztwie, które toczy się na ponurych szkockich pagórkach, w ciasnych, mokrych od deszczu uliczkach i historycznych katakumbach.

Sceneria „Nekrologu” początkowo przynosi powiew świeżości, ale cóż z tego, skoro fabuła jest wtórna i nie jest w stanie widza zaskoczyć nawet swoimi najbardziej błyskotliwymi zwrotami akcji. Sheen nieźle sprawdza się w roli McGregora: jest dokładnie tak zgorzkniały i zniszczony życiem, jak można spodziewać się po gliniarzu-desperacie. „Nekrolog” jednak nie okazał się szansą, na jaką pewnie liczył gwiazdor wraz ze swoim agentem. Jest wciąż jednak jednym z kilku interesujących filmów klasy B, w których Sheen wystąpił w latach 90. I jednym z ostatnich filmów wyreżyserowanych przez Pyuna w tamtej dekadzie, nim legendarny reżyser zaczął pracować na własną rękę, z dala od wytwórni.