"Dzień zagłady", reż. Michael J. Sarna, rok prod. 2000, okładka DVD

„Dzień zagłady”. Być jak James Bond

Fabuła „Dnia zagłady” jest dla twórców jedynie pretekstem, by co kilka minut spektakularnie coś wysadzić. Większość budżetu tego filmu z 2000 r. poszła zapewne właśnie na eksplozje, a oszczędności zostały bez wątpienia wdrożone tam, gdzie należało sypnąć kasą na scenariusz. „Dzień zagłady” to boleśnie zły film z niezłą obsadą i ambicjami by naśladować produkcje o Jamesie Bondzie. Niestety, wcielający się w nieustraszonego agenta Jacka Logana Joe Lara – aktor zginął kilka lat temu tragicznie w wypadku lotniczym – nie ma na tyle charyzmy, by zatuszować liczne wady filmu.

„Dzień zagłady” to historia pełna zwrotów akcji i dramatów. Wystarczy mrugnąć by się w tym pogubić. Postaram się jednak jakoś zrekonstruować dla was przebieg wydarzeń. Otóż, Jack Logan jest niezwykle dzielnym i sprawnym agentem, który ma za zadanie powstrzymać zepsutego do szpiku kości potentata przemysłowego (Udo Kier). Ten ostatni ma ambicje by zgładzić świat, a w plan wtajemniczył swą piękną żonę (Brigitte Nielsen). Oprócz tego Logan spotyka swoją dawną ukochaną, która teraz jest żoną jego przyjaciela. Mąż schodzi z drogi byłym kochankom: daje się zamordować, co przy okazji zapewnia też Loganowi i jego dawnej ukochanej okazję by się zemścić. W zrozumieniu, o co w „Dniu zagłady” chodzi przeszkadzały mi liczne wybuchy i strzelaniny, nie umknęły mi jednak dość bezpośrednie nawiązania do filmów o Bondzie. Np., gdy barman pyta Logana, jak życzy sobie swoje martini.

Joe Lara w latach 90. zyskał sobie sporą popularność występując w kilkunastu tanich filmach akcji i science-fiction. Takich, których przeznaczeniem były półki wypożyczalni kaset wideo. Szerszej publiczności znany był jako serialowy Tarzan, koneserom kina ery VHS m.in. jako tytułowy „Amerykański cyborg”, czy Yuma ze „Stalowej granicy”. W 2021 r Lara zginął tragicznie, od lat jednak już wtedy nie występował w filmach i angażował się głównie w działalność swojej żony, chrześcijańskiej guru fitnessu, Gwen Shamblin Lary. „Dzień zagłady” to jeden z jego ostatnich filmów i również produkcja, która powstała w czasie, gdy wypożyczalnie VHS powoli odchodziły do lamusa.