okładka książki

„Leksykon filmów postapokaliptycznych”, tom 1 [RECENZJA]

Jeśli liczycie na to, że z „Leksykonu filmów postapokaliptycznych” Adama Horowskiego dowiecie się wyłącznie tego, jakich filmów z tego gatunku jeszcze nie oglądaliście, to jesteście w błędzie. „Leksykon…” to nie jedynie alfabetyczny spis tytułów filmów postapo wraz z opisami i analizami. Horowski nie tylko próbuje zrozumieć, czym jest kino postapokaliptyczne, skąd się wzięło i jaka jest etymologia tego terminu. W swojej książce szuka też odpowiedzi na pytanie, dlaczego widzowie tak chętnie sięgają po filmy z tego gatunku, mimo że przecież obrazuje on ich lęki – te wyobrażone i te, które w dzisiejszych czasach są bardziej namacalne niż kiedykolwiek.

W obszernym wstępie do leksykonu Horowski nie tylko sam wysnuwa wnioski, ale też oddaje głos ekspertom, na których opinie się powołuje. Dzięki temu każdy fan kina postapo po lekturze „Leksykonu filmów postapokaliptycznych” będzie mógł zabłysnąć w dyskusji, popisując się wiedzą, którą autorowi książki udało się zebrać w przystępnie, dowcipnie napisanym wstępie. Po nim jest jeszcze lepiej, bo czytelnik uzbrojony w fakty może ruszyć do zapoznania się z samym leksykonem.

Tom pierwszy książki Horowskiego zawiera kilkaset tytułów filmów i kończy się na literze „O”, zawiera więc m.in. takie filmy jak „12 małp”, „Ameryka 3000”, „Amerykański cyborg”, „Atomowe amazonki”, „Barbarzyńska nimfomanka w piekle dinozaurów”, „Cherry 2000”, wszystkie trzy „Cyborgi”, „Hardware”, „Księżycowy glina”, „Mad Max”, trylogię „Matrix”, „Miasto żab” 1 i 2, Pyunowe „Nemezisy” i „Noc komety”.

Dlaczego wymieniam akurat te tytuły? Bo to filmy kultowe, o których nikt tak szczegółowo jak Horowski wcześniej w Polsce nie pisał. „Leksykon filmów postapokaliptycznych” to nie zbiór suchych opisów fabuł, ale szczegółowe analizy poszczególnych produkcji, nawet tych najmarniejszych. Widać że autor nie tylko każdy film obejrzał, ale zakładam, że również przed napisaniem książki jeszcze do nich powracał, żeby sprawdzić, czy niczego nie przegapił. Horowski jednocześnie pisze z humorem i dystansem, biorąc na warsztat kultowe, choć mało ambitne produkcje. W opisie „Ameryki 3000” naśmiewa się z bohaterek, które w świecie po apokalipsie mają wciąż wielkie zasoby lakierów do włosów, w tekście na temat „Księżycowego gliny” dobrotliwie krytykuje kiepską scenografię, która wzbudza w widzu rozczulenie i politowanie.

Horowski nie rozmienia się na drobne, każdy film traktuje poważnie, skupiając się przy tym na kontekście postapokaliptycznym, świecie przedstawionym w danej produkcji, mniej rozwodząc się nad obsadą, czy historią powstawania filmów, co wydaje się zupełnie zrozumiałe biorąc pod uwagę cel książki. „Leksykon filmów postapokaliptycznych” to nie tylko gratka dla fanów gatunku, czy kultowych filmów w ogóle, ale też dla laików, którzy z książki Adama Horowskiego dowiedzą się wszystkiego, co będzie im potrzebne do rozpoczęcia przygody z gatunkiem.

Co ciekawe w książce nie ma żadnych zdjęć i fotosów filmowych, autorowi jednak udało się tak obrazowo opisać poszczególne filmy, że zdjęcia Mad Maxa czy Snake’a Plisskena wcale nie są potrzebne, aby przed czytelnikiem stanęły pustynne krajobrazy świata wyniszczonego przez wojnę nuklearną, katastrofę naturalną, czy inny kataklizm, przez który świat zazwyczaj zamienia się w postapokaliptyczne pustkowie.

Więcej o książce i o tym, jak ją zamówić dowiecie się TUTAJ