Highlander III, 1994, fot. Miramax

„Nieśmiertelny III: Mag”. Lepszy od „dwójki” (ale to nie było specjalnie trudne)

„Nieśmiertelny III: Mag” udaje, że fatalna druga część serii nie istnieje. I w sumie trudno się dziwić. Niemal wszyscy po obejrzeniu „dwójki” postanowili wyprzeć jej istnienie. W każdym razie, powstała w 1994 roku część trzecia porzuca kosmiczny wątek znany z sequela i zaczyna zupełnie nową opowieść. Po śmierci ukochanej Heather nieśmiertelny szkocki góral, Connor McLeod wyrusza w tułaczkę po świecie. Ląduje w Japonii, gdzie poznaje legendarnego Nakano, którego też nie można zabić. Próbę podejmie jednak złowrogi Kane, który tak się składa – też jest nieśmiertelny.

HIGHLANDER III: THE FINAL DIMENSION, Mario Van Peebles, Christopher Lambert, 1995, (c)Dimension Films

Dochodzi do konfrontacji, w czasie której Kane i jego pomagierzy zostają uwięzieni pod rumowiskiem. Setki lat później znowu spotykamy Connora – tym razem w czasie rewolucji francuskiej, w którą jest zaangażowany. Wszystkie te wątki zazębiają się w 1994 roku, kilka lat po śmierci znanej z części pierwszej Brendy, która ginie w wypadku samochodowym. Connor mieszka w Marrakeszu wraz z adoptowanym synem, ale nie dane mu będzie się cieszył spokojem. Kane powraca i Connor raz jeszcze będzie musiał wziąć udział w walce o Nagrodę.

HIGHLANDER III: THE FINAL DIMENSION, Deborah Unger, Christopher Lambert, 1994, (c)Dimension Films

Zanim film wszedł na ekrany kin, fani kpili, że powinien nazywać się „Nieśmiertelny III: Przeprosiny”, choć wydaje się, że żadne kajanie się nie jest w stanie zatrzeć niesmaku po części drugiej. Jej klapa miała też pewnie spory wpływ na niepowodzenie części trzeciej, która nie była zła, poza tym, że była niemal dokładną kopią „jedynki”. Krytycy naśmiewali się po premierze, że przy tak dużym budżecie (30 milionów dolarów!) „Nieśmiertelny III: Mag” powinien widza angażować choć w minimalnym stopniu. I nie wyglądać jak tania produkcja telewizyjna.

Oprócz Lamberta, na ekranie próżno szukać znajomych z poprzednich części twarzy: u jego boku grają tu m.in. Mario Van Peebles (z którym aktor zna się już z planu filmu „Gunmen) i piękna Deborah Kara Unger, która wciela się w dwie bohaterki.

Powstawanie części trzeciej nie przebiegało całkowicie gładko. Podobno Lambert porzucił produkcję z przyczyn finansowych, a Axel Rose odmówił skomponowania soundtracku. To akurat nie zaszkodziło produkcji, bo soundtrack do trzeciej części „Nieśmiertelnego” jest naprawdę przyzwoity, a na szczególną uwagę zasługuje kawałek Loreeny McKennitt „Ce He Mise le Ulaingt? The Two Trees” z albumu „The Mask and Mirror”.

Mnie trzecia część „Nieśmiertelnego” straszliwie wynudziła i nie mogę wyjść z podziwu, że ktoś w ogóle porwał się na jej realizację. Po obejrzeniu części czwartej i piątej patrzę jednak na „trójkę” z większym szacunkiem. Dodam jeszcze tylko, że wyreżyserował ją Andrew Morahan, który utrzymuje, że jego dzieło dorównuje jedynce pod każdym względem. Śmiałe słowa, jak na kogoś, kto przed „Nieśmiertelnym III” na koncie miał jedynie teledyski „Guns 'n’ Roses”.