„Hardcover w sztywnej okładce”. Czytanie szkodzi

Zawsze miałam słabość do filmów, których akcja kręci się wokół książek, a one same mają formę opowieści szkatułkowej. Pewnie dlatego w sumie przeciętny „Hardcover w sztywnej okładce” bardzo mi się spodobał mimo głupkowatego polskiego tytułu (oryginalny to „I, Madman”), drewnianego aktorstwa i irracjonalnych zachowań bohaterów. Film Tibora Takacsa to wspaniały przykład kina lat 80.: akcja może i kuleje, ale ten klimat ery VHS jest w stanie zrekompensować widzom wszystko.
Główną bohaterką jest tu piękna Virginia (znana z „Blisko ciemności” Jenny Wright), oczytana pracownica sklepu z używanymi książkami.

fot. MGM

Virginia umawia się z przystojnym policjantem, chodzi na zajęcia z aktorstwa, ma sporo przyjaciół i poukładane życie. W dodatku pracuje otoczona książkami, które uwielbia. Wszystko zmienia się, gdy na stryszku księgarni znajduje tanie wydanie powieści grozy, którą zaczyna przeglądać. I od której nie może się oderwać. Spragniona twórczości Malcolma Branda, tajemniczego pisarza, który napisał znalezioną przez nią powieść, Virginia zaczyna prywatne śledztwo. Jak łatwo się domyślić – ludzie dookoła niej zaczynają umierać, a ona sama odkrywa, że mordercą jest nie kto inny jak Brand właśnie. Oszalały pisarz, który bierze ją za aktorkę, w której kiedyś był zakochany.

fot. MGM

Virginia będzie musiała obronić się sama, bo policja podchodzi do jej problemów wyjątkowo nonszalancko i nawet jej chłopak nie jest pewien, czy dziewczyna nie traci rozumu. Wszystko prowadzi do widowiskowego finału, który rozegra się na poddaszu księgarni, wśród setek fruwających w powietrzu stronic.
„Hardcover w sztywnej okładce” trzyma w napięciu, czaruje też klimatem – w połowie kina lat 80, a w połowie scenami stylizowanymi na dreszczowce z lat 50. To połączenie wypada bardzo interesująco, podobnie jak cała historia, która w bardziej wprawnych rękach mogła wypaść nieco bardziej spektakularnie.

fot. MGM

Takacs w 1989 roku, w którym film dostał zielone światło, nie był specjalnie doświadczonym reżyserem (na koncie miał zaledwie dwa pełnometrażowe filmy), co w niektórych scenach niestety widać. Znać to też po aktorach, których stać na więcej, ale pod batutą pochodzącego z Węgier reżysera wypadają nieco blado.
Scenariusz tego skromnego horroru powstał podobno na podstawie opowiadania Julio Cortázara, a dokładnie „La continuidad de los parques”, choć inspiracja twórczością argentyńskiego pisarza była raczej luźna.

Grająca Virginię Jenny Wright zdobyła za swoją rolę nominację do Saturna dla najlepszej aktorki roku, a sam film pokazano na kilku europejskich festiwalach, gdzie został przyjęty dość ciepło. Na ekranie towarzyszy Wright znany z „Prima aprilis” Clayton Rohner i zarówno dla niej, jak i dla niego – „Hardcover w sztywnej okładce” był ostatnią okazją, aby zagrać główną rolę na dużym ekranie.