„Szaleństwo przyszłości”. „Smok” Wilson kontratakuje

fot. Kick24

„Szaleństwo przyszłości” to niskobudżetowe, ale zadziwiająco ambitne, zwłaszcza jak na produkcję Rogera Cormana, sci-fi z kopaniną w tle. Zrealizowane na kolanie, ze scenami recyklingowanymi z  wcześniejszych filmów ze stajni New Concorde i New Horizons Pictures, wypchane znanymi fanom tych wytwórni twarzami. I z muzyką skomponowaną przez samego Stana Ridgwaya, muzyka znanego m.in. z kapeli „Wall of Voodoo”.

Fabuła „Szaleństwa przyszłości” jest typowa dla filmów sci-fi przeznaczonych na półki wypożyczalni. Niedaleka przyszłość tutaj też przedstawia się dość ponuro. Ludzie zaczęli kolonizować kosmos, bogaci mieszkają więc na Księżycu, z dala od degeneracji, prostytucji i przemocy, które kwitną na Ziemi.

Kiedyś, porządku na naszej dogorywającej planecie pilnowały cyborgi, a raczej – hybrydy androidów i ludzi. Ostatnim z nich jest Walker, chodzący w okularach przeciwsłonecznych nawet w najgłębszej ciemności cyborg o twarzy młodego Dona „Smoka” Wilsona, wielokrotnego mistrza świata w kickboxingu.

To oczywiście sprawia, że Walker jest biegły w sztukach walki i rozprawia się ze złem właściwie jednym kopnięciem. Ale to nie on jest tu głównym bohaterem.

W centrum akcji jest Nancy, kobieta w średnim wieku, z klasą i smakiem. Mieszka na Księżycu wraz z mężem, projektantem gier VR. Zrozpaczona Nancy udaje się na Ziemię, po morderstwie, którego ofiarą pada jej mąż w czasie podróży biznesowej. Okazuje się, że po Ziemi grasuje gag złodziei organów. I jeszcze seryjny morderca. Do tego wszystkiego, Walker musi ustawicznie walczyć z różnymi obwiesiami, m.in. Chrisem Pennem, którym nie podoba się jego status ostatniego Cyborga. Wszystko prowadzi do może niezbyt błyskotliwego, ale jednak – trochę zaskakującego zakończenia.

Nancy gra jedna z moich ulubionych królowych kina klasy B, wspaniała Meg Foster, gwiazda „Oni żyją!”, dwóch części „Miasteczka Oblivion”, „Ślepej furii”, „Władców wszechświata” i wielu innych kultowych filmów, dzięki którym zapisała się w historii popkultury na wieki. Oprócz niej, Chrisa Penna i rzecz jasna „Smoka”, na ekranie, często na dalekim drugim planie migną wam inne znajome twarze. Na przykład: Maria Ford, która w 1991 roku była już flagową aktorką filmów Cormana, a tutaj występuje w typowej dla siebie roli striptizerki, choć część jej scen pochodzi z wcześniejszego o dwa lata filmu „Stripped to Kill 2: „Live Girls”. Towarzyszy jej np. Eb Lottimer, z którym wspólnie pojawili się w tej drugiej części słynnego thrillera erotycznego.”Szaleństwo przyszłości” napisał (do spółki z weteranką kina klasy B, Catherine Cyran) i wyreżyserował Damian Klaus, dla którego była to jednorazowa przygoda z kinem.

Z Marią Ford „Smok” pracował cztery razy. „Szaleństwo przyszłości” było ich pierwszym ekranowym spotkaniem. Potem wystąpili wspólnie w dwóch częściach „Pierścienia ognia”, a w 1996 roku, po raz ostatni zagrali razem w „Nocnym łowcy”.