„Złe dziewczyny z Marsa”. Kino klasy B próbuje się z siebie śmiać
„Złe dziewczyny z Marsa” wyglądają na kolejny zły film sci-fi, który powstał pod czujnym okiem czołowego reżysera filmowej tandety lat 80., Freda Olena Raya. To jednak tylko pozory, bo choć „Złe dziewczyny z Marsa” to film zły, to jednak wcale nie sci-fi. Ta tania produkcja z 1990 z założenia miała być komedią wyśmiewającą przemysł filmów klasy B, ich twórców i gwiazdy, które w nich występują.
Udało się połowicznie, a potencjał został niewykorzystany. Mimo to jednak, warto rzucić okiem na próbę zabawy konwencją autorstwa reżysera, który swoje filmy robił zwykle całkiem na serio.
Chodzi o to, że na planie niskobudżetowego filmu „Złe dziewczyny z Marsa” ktoś morduje aktorki, które rywalizują ze sobą o główną rolę. To oczywiście okazja, aby pokazać wiele nagich biustów, ale też – uchylić widzom rąbka tajemnicy i odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób powstają te filmowe szroty, jaka atmosfera panuje na planie filmowym i kim są gwiazdy tych produkcji.
Po zabójstwie głównej aktorki, która została powieszona na taśmie filmowej, nerwowy reżyser filmu zastanawia się, jak ją zastąpić. Odrzuca propozycję początkującej gwiazdki (gra ją legendarna Brinke Stevens) i postanawia zatrudnić europejską seksbombę w średnim wieku, Emmanuelle. Ta z kolei średnio jest zainteresowana kręceniem filmu, a bardziej tym, żeby przespać się ze wszystkimi w promieniu wielu mil.
Wszystko to jest bardzo chaotyczne i średnio śmieszne, scena, w której Emmanuelle przebiera się i wygina na tylnym siedzeniu samochodu wydaje się wręcz lekko żenująca, podobnie jak jej bijatyka z sekretarką reżysera zazdrosną o swojego szefa.
Film powstał za 52 tys. dolarów. To grosze, więc Fredowi należy się spory respekt za to, że był w stanie przy tak małym budżecie w ogóle zrealizować cokolwiek. I to z takimi gwiazdami jak Brinke Stevens, jedna z trzech oryginalnych, obok Linnei Quigley i Michelle Bauer „królowa krzyku”, wcielająca się w Emmanuelle Edy Williams („Poza doliną lalek”) i Dana Bentley.
Oprócz nich, na ekranie zobaczycie m.in. Olivera Darrowa („Nastoletni egzorcysta”) i Johna Henry’ego Richardsona, weterana filmów Freda Olena Raya.