„Gra o przeżycie”. Rutger Hauer i Gary Busey polują na Ice’a-T

„Gra o przeżycie” („Surviving the Game”) z 1994 r. to jedna z wielu wariacji na temat opowiadania „Niebezpieczna gra” Richarda Connella, które od momentu publikacji w 1924 r. zostało zekranizowane kilkanaście razy, a zainspirowało niezliczone filmy akcji, klasy B i sci-fi. Tylko w pierwszej połowie lat 90. aż dwa – „Nieuchwytny cel” (1993) Johna Woo, z JCVD jako marynarzem-włóczęgą na tropie bogatych zwyrodnialców polujących na bezdomnych i właśnie „Grę o przeżycie”. I choć to film Woo jest dziś bardziej znany, to jednak „Gra o przeżycie” Ernesta Dickersona robi większe wrażenie. Nie brak tu wybuchów, urwanych kończyn i efektownych śmierci – ale mimo to, skłania do refleksji.
Bohaterem „Gry o przeżycie” jest bezdomny Mason, który stracił rodzinę w pożarze i od tamtej pory jest skłócony ze światem. Bywa agresywny, trawi go poczucie niesprawiedliwości, łamie prawo, by dać systemowi prztyczka w nos.

fot. kadr z filmu

Te wszystkie cechy zwracają uwagę wolontariusza Armii Zbawienia, Waltera Cole’a, który proponuje Masonowi pracę. Szczegółów zdradzać nie chce, odsyła bezdomnego do Thomasa Burnsa – podejrzanego typa o wypielęgnowanych paznokciach, który przyjmuje Masona w gabinecie obwieszonym trofeami łowieckimi. Wszystko śmierdzi na kilometr, ale skuszony wizją pieniędzy Mason nie zwraca na to uwagi. Zgadza się na warunki: ma pojechać w leśne ostępy z grupą zblazowanych bogaczy i być ich przewodnikiem w głuszy. Szybko jednak okazuje się, że chodzi o coś zupełnie innego. Mason ma być łowną zwierzyną, na którą zwyrodnialcy w białych kołnierzykach zapolują. Liczą na to, że – jak zwykle – unikną odpowiedzialności. Ale nie docenili woli przeżycia Masona…

fot. kadr z filmu

Rutger Hauer zły jak nigdy wcześniej

Mason to ciekawa postać. Zwykły człowiek, który walczy o życie bronią, którą ma pod ręką. Nie zna sztuk walki, nigdy nie trzymał automatu. Ale jego instynkt przetrwania jest tak silny, że to właśnie on będzie jego najniebezpieczniejszym orężem. Wcielający się w Masona Ice-T – raper, muzyk, aktor – na koncie ma kilka ról kultowych filmach (m.in. „Odlotowej dziewczynie”), ale to w „Grze o przeżycie” stworzył swoją najlepszą kreację.
W filmie Dickersona rywalizacja o uwagę widza jest jednak dość zażarta. Ice-T robi dobrą robotę, ale w starciu z weteranami ekranu nie ma zbyt wielkich szans. Dominuje zdecydowanie Rutger Hauer jako Burns.

fot. kadr z filmu

Zmarły w lipcu Holender znany z „Łowcy androidów” i „Autostopowicza”, rzadko kiedy miał okazję być aż tak odpychający. Polowanie na ludzi jest dla jego bohatera zabawą, chorą grą, po której zakończeniu wróci do domu i zapomni o swojej ofierze. Obwieszony piórami, w łowieckim rynsztunku sprawia wrażenie buca, jest jednak śmiertelnie niebezpieczny. I zagraża nawet swoim towarzyszom.
Gdyby nie krótki czas ekranowy, Hauera zdeklasowałby Gary Busey. Wciela się w Doca Hawkinsa, zaburzonego psychiatrę, który w polowaniu na Masona widzi okazję do potwierdzenia swojej męskości. Monolog Buseya przy stole, tuż przed polowaniem, to jedna z najlepszych, najbardziej elektryzujących scen w filmie. Szkoda, że Hawkins ginie dość szybko, bo Buseya nigdy dość.

fot. kadr z filmu

Podobno jego rola została ścięta, by postać F. Murraya Abrahama mogła mieć więcej czasu ekranowego. Abraham ma na koncie Oscara za „Amadeusza”, jego rola została więc poszerzona kosztem Buseya, który w latach 90. wciąż dochodził do siebie po poważnym wypadku motocyklowym. Busey, charyzmatyczny maniak, znany jest z ról w filmach „Srebrna kula”, „Zabójcza broń” i „Na fali”. W „Grze o przeżycie” udowadnia, że jest jednym z tych aktorów, od których trudno odwrócić wzrok. Nawet jeśli grają kanalię.

Świetne zdjęcia i muzyka

W tej zbieraninie zwyrodnialców wyróżnia się jeszcze Griffin, pogrążony w żałobie ojciec córki zamordowanej przez bezdomnego narkomana. Widzi w Masonie uosobienie zła, zabójcę swojego dziecka, symbol zła na świecie. Gardzi Masonem, ale schwytany przez niego przejdzie interesującą przemianę. Gra go John C. McGinley, dziś znany głównie z roli w serialu „Hoży doktorzy”.

fot. kadr z filmu

„Gra o przeżycie” to film przede wszystkim świetnie zagrany, ale też pięknie sfotografowany, ze wspaniałą (choć trochę ekscentryczną) oprawą muzyczną autorstwa Stewarta Copelanda, perkusisty „The Police”. Scenariusz filmu napisał Eric Bernt, który ma na koncie takie filmy, jak „Zabójcza perfekcja” i „Romeo musi umrzeć”. Napisana przez niego historia to opowieść o pogardzie elit wobec tych, którzy wegetują na marginesie społeczeństwa. Może nieco przejaskrawiona, ale mocna i zapadająca w pamięć.
Dickerson to nie tylko reżyser, ale też autor zdjęć. To tłumaczy piękne ujęcia leśnej głuszy prezentowane w „Grze o przeżycie”. Jako reżyser największe triumfy przeżywał w pierwszej połowie lat 90. – oprócz „Gry o przeżycie” zrobił m.in. filmy „Juice”, „Opowieści z krypty: Władca demonów” i „Kuloodpornych”. Dziś pracuje głównie przy serialach, ale warto pamiętać, że dał nam jeden z oryginalniejszych thrillerów sensacyjnych lat 90.